W Klubie To i Owo czwartek 23 października upływał pod hasłem koncertu sinti jazz, czyli cygańskiego jazzu, lub bardziej światowo gypsy swingu.

Na klubowej scenie najprawdziwsze tuzy tego miłego muzycznego gatunku – Józef Merstein Jochymczyk Trio. Pan Józef to najprawdziwszy bard muzyki romskiej, rozchwytywany przez wszelkie prestiżowe sceny muzyczne. Grają z nim Tomasz Kobiela na gitarze i Michał Rapka na kontrabasie. Nie mogło więc tej trójki zabraknąć na scenie Klubu To i Owo. Antoni Polak prowadzący Klub To i Owo wyjaśnia skąd pomysł na sinti jazz.
- Przymierzaliśmy się do tego bardzo długo – mówi Antoni Polak, Klub To i Owo. - Sinti to jest tak niesamowicie rytmiczny jazz, że warto go posłuchać, a wirtuozeria gry na gitarze to jest mistrzostwo. To są przyjaciele Benka, gitarzysty z naszego zespołu. Benek tak chodził koło tego chyba z pół roku, w końcu dorwaliśmy Ich, dokładnie dorwaliśmy Ich, bo Oni są rozrywani, koncertują w całej Polsce, całej Europie, musieli znaleźć czas, żeby nam go poświęcić i przyjechać tu zagrać za darmo. To jest ewenement.
Jak to jest grać sinti jazz nad Wisłą – pytamy pana Józefa. Jesteśmy przekonani, że to same dobre emocje, multum publiki a wszyscy zachwyceni.
- Myślę, że jak najbardziej – potwierdza pan Józef. – Nad Wisłą sinti jazz wchodzi, bardzo wielu młodych ludzi i tych troszkę starszych akceptuje tą muzykę. Polska nie jest już na szarym boku.
Walorem tej muzyki jest też tekst. Romowie świetnie wiedzą, jak pisać o radości życia, o wspaniałym wędrowaniu.
- Teksty są o życiu – mówi pan Józef, ich autor. - O wędrowaniu, o miłości, o życiu codziennym, o tym czego można się spodziewać i o tym czego się nie spodziewamy, co przychodzi nagle.
Pan Józef z zespołem prezentował się już nowojorskiej Polonii. To był dopiero koncert, dobre wrażenia nie do zatarcia, emocje wyłącznie pozytywne, zwłaszcza, że grano w Hotelu Plaza Oczywista na polskich scenach pan Józef i jego trio też brylują. Grają na festiwalach, mają swoje trasy koncertowe. Upraszczając prowadzą ciekawe życie muzyczne.
Zakończyliśmy tę miłą rozmowę mało ambitnie, ale jakże celnie – otóż uznaliśmy, że wszyscy muzykujący Romowie to ludzie nad wyraz mili i otwarci.
- Jak najbardziej – przyznał bez ogródek pan Józef.
Tak więc tym koncertem Klub To i Owo wpisał się do grona instytucji szeroko otwartych na wszelkie muzyczne doznania, broń Boże nie ksenofobicznych i z uprzedzeniami. Klubowicze są więc ludźmi nowoczesnymi i ciekawymi świata.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.