Jednym z dobrze, a zarazem mało znanych jaworznickich wzgórz jest Korzeniec. Mija go każdy, kto opuszcza miasto aby ulicą Krakowską dojechać do Chrzanowa. Osobiście ten teren penetrowałem wielokrotnie, ponieważ jest to jedna wielu moich stałych powierzchni badawczych, które penetruję jako kustosz Muzeum w Chrzanowie. W tym poście obejrzą państwo fotoreportaż z próby wytropienia tutaj przedwiośnia.
Idąc od zachodu
Na początku docieramy, jadąc od Jaworzna do pierwszego przystanku w Cezarówce Dolnej. Stąd najłatwiej na wzgórze dostać się ścieżką biegnącą tuż za stacją LPG. Początkowo wędrujemy okrajkami z kłosownicą pierzastą, która o tej porze roku stanowi łan zeschłych traw. Buczyna z domieszką innych drzew jest stosunkowo młoda. Zespoły, które rozwijają się na granicach zbiorowisk roślinnych nazywamy ekotonem.
Od strony północnej wzniesienia znajduje się gęsta sośnina, z którą wyraźnie kontrastuje rzadka buczyna.
Stromym stokiem docieramy do wyraźnego wzniesienia. Kiedy te tereny omywały fale morza mioceńskiego, a działo się to nieco ponad 5 milionów lat temu, ten stożkowaty pagórek był niewielką wysepką.
W pełni wiosny tę okolicę ubarwiają liczne przylaszczki. Tego dnia jednak spod śniegu wyłaniały się tylko kępy turzycy, prawdopodobnie palczastej. Wyjaśnimy to latem.
Polowanie na przedwiośnie
Istotnym powodem, dla którego tego dnia przemierzałem Korzeniec była widziana z autobusu bardzo rozluźniona leszczyna, którą zauważyłem w środkowej części południowego stoku. Pylenie leszczyny to początek przedwiośnia. Tego dnia spośród licznych tutaj krzewów tego gatunku tylko jeden tak rozluźnił swoje kotki, a nawet pokazał pylniki.
W dalszym ciągu spaceru wkraczamy do lasu tuż przed początkiem zabudowy. Są tu także ruiny domu.
Tu była kopalnia
Na Korzeńcu było prowadzone wydobycie kruszców. Jak się dowiedziałem całkiem poważnie rozważano możliwość rozwinięcia tutaj wydobycia na większą skalę, ale szczegółowe badania wykazały, że poprzednicy byli niezwykle skrupulatni i wyczyścili złoże. Wydaje się, że ten znak świadczy, że jeszcze ktoś ma nadzieję na zasoby. W istocie to jeden z markerów pola wydobywczego kopalni węgla kamiennego.
Tuż obok znajdują się warpie, pozostałość po wciąż praktykowanej w wielu krajach szybikowo-kieszeniowej metodzie wydobycia kopalin. Metoda to prymitywna, ale skuteczna.
Ta urocza buczyna
Wróćmy jednak do uroków buczyny. Srebrna kora tych drzew ślicznie kontrastuje z rdzawym kolorem ściółki i barwnymi bylinami, które pojawiają się w takim lesie przed rozwojem liści.
Intrygujące wzory można także zobaczyć na korze.
Nad miejscem, gdzie odpadają gałęzie pojawia się ciemny łuk o ramionach skierowanych ku dołowi. Sprawia to wrażenie, jakby drzewu było tęskno za każdą utraconą cząstką
Na skraju buczyny niedaleko wieży służącej do wypatrywania pożarów znajduje się dąb z ciekawymi dziuplami powstałymi w miejscach po utraconych gałęziach.
Tutaj znajduje się niewielkie zarastające pole. Tu też ustawiono paśnik dla zwierzyny łownej. Nie dziwota, wszak jest to przy okazji teren obwodu łowieckiego.
Od wschodu grzbietem wzniesienia, skrajem pola biegnie droga. To zrozumiałe, musi być dojazd do znajdującej się tutaj wieży obserwacyjnej. Na skraju lasu są składowane ścięte gałęzie głogów. Same krzewy, jak się dowiaduję od okolicznych mieszkańców zostały usunięte przez dobrze znanych lokalnej społeczności panów, którzy tym sposobem dorabiają sobie do codziennej niejednej flaszki czegoś mocniejszego.
Dolomity w zawalonym chodniku
Tuż za wieżą, szczytową partią północnego stoku biegnie bardzo wąskie zapadlisko. Prawdopodobnie jest to zawalony chodnik kopalni. Przy tej okazji odsłoniły się pokłady dolomitów. Można także prześledzić procesy glebotwórcze.
W niektórych pokładach widoczne są ślady kopułkowato wykształconych warstewek i innych procesów towarzyszących sedymentacji osadu. Dobry fachowiec o tym odsłonięciu napisałby kilkadziesiąt stron.
Część dolomitów oprócz kopułkowatych warstewek posiada strukturę komórkową.
Całe zawalisko ma wyraźnie widać linearną strukturę, co skłania mnie do uznania tego miejsca za zawalony chodnik. Nie wszędzie odsłaniają się skały. W takim przypadku geolodzy mówią, że po prostu odsłonięcie zapełzło.
Idąc dalej co pewien czas natrafiamy na dolomit, którego powierzchnia jest wyraźnie poszarzała. Świadczy to o długotrwałym wietrzeniu. Na świeżym przełamie widać, że naturalnym kolorem skały jest jakiś odcień żółci, czasem kojarzący się z przypaloną jajecznicą.
I znowu, podążając na wschód mamy partię bez odsłonięć skał. Tu przy wschodnim stoku w drzewostanie dominuje sosna. Pierwotnie na tym wzgórzu dominowała sosna i po wycięciu wiekszości z nich wprowadzono tu buka, który jest drzewem potencjalnie naturalnym dla tego typu siedlisk.
Część drzew ma tutaj intrygujące kształty.
I na zakończenie tej wycieczki spójrzmy ostatni raz na szare dolomity i ich charakterystyczne struktury, które ujawniają się w wielu miejscach tego odsłonięcia.
Podczas tej wycieczki zrobiłem znacznie więcej zdjęć, ale uważam, że nie powinienem przesadzać. Skrócony opis tej wycieczki opublikowałem w siódmym numerze Co Tydzień. Cieszą mnie pierwsze komentarze tak pozytywne jak i nieprzychylne mojej działalności. Gdyby wszyscy mi kadzili mógłaby mnie rozsadzić pycha. Tym nie mniej drugą część skomentuję znanym powiedzeniem - psy szczekają, karawana idzie dalej. Piotr Grzegorzek
UWAGA: Archiwum dyskusji na forum znajdziesz tutaj.
Aplikacja jaw.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Obserwuj nas na Google News
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!