W piątek trzynastego oglądałem opisywany wielokrotnie ponor z zaprzyjaźnionym leśnikiem. To zrozumiałe. Skoro zjawisko to najintensywniej odbywa się na terenie Lasów Państwowych, powinienem umożliwić gospodarzom poznanie tego naocznie. Przy okazji sprawdziliśmy co Łużnik porabia nieco dalej. W sumie wizja lokalna na tym odcinku trwała zaledwie 12 minut.
Sprawdzam ponory
Podobnie, jak w środę jedenastego byliśmy tutaj krótko po jedenastej. Rzeka rwała spod linii kolejowej jeszcze szerszą strugą, ale woda w pierwszym systemie ponorów była na tyle ustabilizowana, że padający śnieg utworzył na jej powierzchni kilka nieciągłych warstewek.
Dalej rzeka wypływała szerokim strumieniem, ale wyraźnie zwalniała. Częściowo było to spowodowane zaporami z zalegających w korycie gałązek i liści.
W kilku miejscach widać było wyraźne zagłębienia metrowej głębokości. Prawdopodobnie są to ponory w chwili powstawania. Można je też określać mianem dołków eworsyjnych, ponieważ leżący tutaj piasek nie został wymyty do poziomu zalegającego w podłożu skrasowiałego dolomitu.
Po przebrnięciu przez takie dziury, kiedy jest tutaj dostatecznie dużo wody, rzeka płynie tak jakby się nic nie stało.
Kiedy rozejrzymy się wokół zauważymy liczne różnej głębokości deformacje. To byłe koryta Łużnika. Taki krajobraz pozostawia po sobie każda rzeka roztokowa, kiedy w końcu zdecyduje się wybrać jedno koryto.
Oczywiście wędrując wzdłuż rzeki znajdziemy kolejne zagłębienia i odcinki płytkich koryt.
Bliżej najdalej położonego ponoru rzeka wyżłobiła spore zagłębienie które możemy traktować jako „Wielki Kanion Łużnika”. Niestety z powodu zalegającego tutaj chrustu trudno podziwiać go w pełnej krasie.
Teraz spójrzmy na dno ostatniego leja, gdzie rzeka kończy swój bieg. Zalegający tutaj chrust bardzo utrudnia penetrację tego miejsca.
Na tym zdjęciu, w środkowym pasie, od lewej strony, gdzie w czworoboku można dostrzec zagrzebaną w piasku puszkę po piwie rzeka przechodziła do podziemia tego dnia. Była godzina 11.33. Dwa dni wcześniej robiła to o metr dalej.
Nieco powyżej można było podziwiać sedymentację piasku. Tu woda była dzień, lub dwa dni temu. Znaczy się rzeka nie uciekała raptownie.
Za ponorem znajduje się dość głęboki v-kształtny kanion. Dzieło Łużnika ze starych, jeszcze lepszych czasów. Po prostu, aby opuścić dziurę musiał się bardzo wysilać.
Bardzo szybko kanion przechodzi w płytkie przypominające niezbyt głęboki rowek o nieznacznym spadku koryto,z elementami klasycznej rzeki. Mamy tutaj meandry, mamy tutaj raptowne zwroty akcji zwane efektami odbicia.
To również pojawia się woda, ale pochodzi ona z opadów atmosferycznych oraz stanowi skutek naturalnego drenażu lasu jako takiego. W tej okolicy trudno mówić od rzece, ale raczej o systemie podłużnych, okresowo wypełniających się kałuż
Naszą wizytę w tej okolicy zakończyliśmy po przejściu około stu metrów nad owalną kałużą w której na powierzchni pośród drobnych listków pływała butelka po soczku. To widoczny znak, że okolica ta jest znana w pewnych kręgach.
I to by było na tyle w kwestii ponorów. Zobaczymy jeszcze co rzeka robi przed wiaduktem i udamy się w inne, równie ciekawe zakątki miasta.
Piotr Grzegorzek, kustosz Muzeum w Chrzanowie, wieloletni wspólpracownik gazety Co Tydzień.
UWAGA: Archiwum dyskusji na forum znajdziesz tutaj.
Aplikacja jaw.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Obserwuj nas na Google News
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!