Reklama

Słowo na niedziele: Myśl globalnie a działaj lokalnie

W minioną środę (3 września b.r.) w Pekinie miała miejsce największa w dziejach Chin defilada wojskowa z okazji 80 rocznicy zakończenia w tamtej części świata, II wojny światowej. W tej niezwykłej uroczystości wzięło udział około 12 000 żołnierzy Ludowej Armii Wyzwolenia (PLA), przywódcy 25 krajów, tłumy widzów i oczy całego świata. Ten imponujący pokaz najnowszych technologii przekładających się na jakość broni różnego rodzaju i towarzysząca temu wydarzeniu atmosfera, jest niezmiernie jasnym przekazem dla mieszkańców całego globu o utrwalających się podziałach, rosnących napięciach i niepewnej przyszłości.

Czy mam na to wpływ?

Bezpośredni żaden, pośredni duży. Muszę więc zachować dystans, ale nie obojętność. Globalna wiedza skłania mnie do pogłębionej relacji z Panem Wszechświata i to zarówno przez modlitwę, jak i mądre zarządzanie tym, na co mam wpływ i za co biorę bezpośrednio odpowiedzialność. Dziś Jezus skłania mnie, przede wszystkim, do refleksji nad moim, jak to określiliśmy „lokalnym” działaniem.

Marność naszych ludzkich sił określił natchniony Autor Księgi Mądrości w prostych, ale jakże trafnych słowach: Mozolnie odkrywamy rzeczy tej ziemi, z trudem znajdujemy, co mamy pod ręką, a któż wyśledzi to, co jest na niebie? Natychmiast jednak dodaje: Któż poznał Twój zamysł, gdybyś nie dał Mądrości, nie zesłał z wysoka Świętego Ducha swego?

Syn Boży stał się człowiekiem i zamieszkał pośród nas również po to, aby nauczyć nas dostrzeżenia mądrości Ducha Świętego i przysposobienia nas do współpracy z Nim. Słowa, które Jezus skierował do tłumów, a dziś kieruje do nas, są tak szokujące, że wielu, nawet pobożnych ludzi, zdaje się ich nie słyszeć, a wszystko z powodu jednego słowa użytego przez Jezusa, które nie współgra zarówno z Jego postawą, jak i Jego nauczaniem: Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem. Wydaje się na pierwszy rzut oka, że są dwa adresy miłości w naszym życiu: miłość Boga i miłość bliźniego. Wielu rozdziela te adresy, na pierwszym miejscu stawiając relację z drugim człowiekiem i ponosi dramatyczne tego konsekwencje. Takimi drastycznymi przykładami w dzisiejszym świecie są: współżycie przedmałżeńskie, zdrady małżeńskie, wiele decyzji politycznych, gospodarczych itp. Tymczasem Jezus, używając kontrowersyjnego słowa NIENAWIŚĆ, wzywa swoich uczniów do odwagi miłości Boga ponad wszystko i ponad wszystkich. Tak więc adres ludzkiej miłości jest jeden, jest nim – BÓG.

Dla zachowania tego porządku miłości Jezus daje nam siebie nie tylko jako wzór, ale jako przewodnika, obecnego na drodze naszego życia. Znamienne są Jego słowa: Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem. Krzyż jest znakiem misji Chrystusa. Wzięcie przeze mnie mojego krzyża oznacza, określenie życiowej misji, jaką otrzymuję od Niego i ruszenie wraz z Nim drogą do domu Ojca. Można zaryzykować, że nie zdefiniowanie misji swojego życia, czyli nieokreślenie „swojego krzyża”, jest prostą drogą do pogubienia się w miłości.

Co daje, pójście za Jezusem ze „swoim krzyżem”?

Kiedy świat rozważał potęgę Chin i znaczenie rysujących się, coraz bardziej wyraźnie, nowych sojuszów, Kościół czcił kolejną rocznicę śmierci św. Matki Teresy z Kalkuty (5 września 1997). Nie mogę o Niej w tych dniach nie myśleć. Ta drobna staruszka, po ludzku niemająca prawa zaistnieć w tym świecie, przez postawienie Boga na pierwszym miejscu w swoim życiu i pokochanie drugiego człowieka ze względu na Boga, rozbiła myślenie ludzi tego świata, również myślenie wielu matadorów Kościoła. Jej pogrzeb organizowany przez państwo Indyjskie, odbył się 13 września w Kalkucie, a oglądany był przez cały świat. Był on spektakularnym wprowadzeniem Chrystusa do Azji, przez życie i śmierć tej, która Go ponad wszystko i ponad wszystkich pokochała. Mieszkańców świata ogarniały wtedy zupełnie inne nastroje niż te po defiladzie militarnej w Pekinie.

Stawiam sobie kolejny raz pytanie, czy stać mnie dzisiaj na coś więcej w tym, na co mam wpływ?


 

Ks. Lucjan Bielas

Aplikacja jaw.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Fordanser z Dąbrowy G. - niezalogowany 2025-09-07 12:02:31

    Odpowiadam na Pana pytanie: Tak! Może Pan zaprzestać tej indoktrynacji. To będzie z korzyścią dla ludzkości!

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo jaw.pl




Reklama
Wróć do