
Wyobraź sobie, że zabierasz swoje dziecko, by razem posadzić drzewko w nowym parku. Jesteś zadowolony, bo to miła akcja, która pomaga kształtować ekologiczną postawę już od najmłodszych lat, a przy okazji spędzicie razem wartościowy czas, sadząc drzewo jako rodzina. Każde z drzewek zostało oznaczone tabliczką z imieniem dziecka, które je posadziło – w ten sposób zyskujecie wyjątkową pamiątkę rodzinną na długie lata. A nawet bardzo długie, bo to nie byle jakie drzewo – razem z dzieckiem sadzisz dąb szypułkowy. Symbol siły i trwałości, tak jak trwałe powinny być rodzinne więzi. Brzmi pięknie – jak historia z powieści. Jednak nie w Jaworznie.
Co prawda taka inicjatywa rzeczywiście miała miejsce – w 2017 roku przy Obwodnicy Północnej, obok Parku Chrząstówka, zorganizowano akcję sadzenia drzew. W ramach kompensacji za wycinkę ogromnych połaci lasu pod budowę fabryki Izery (przypomnijmy: usunięto 300 hektarów lasu), posadzono drzewa m.in. wzdłuż Obwodnicy Północnej. Całość nazwano dumnie Aleją Młodych Mieszkańców, a każde drzewo oznaczono tabliczką z imieniem dziecka, które je sadziło wraz z rodzicami.
Idea – piękna, nie da się zaprzeczyć. Ale jak wygląda to miejsce po ośmiu latach? Niestety – tabliczki zniknęły, drzewa, które sadzono 8 lat temu uschły i zostały wymienione już co najmniej 3 raz, a teren dziś straszy suchymi badylami. Taki widok czeka rodziny, które postanowią odwiedzić miejsce, by sprawdzić, co dzieje się z drzewkiem posadzonym przez ich dziecko.
Niedawno przyrodnik Piotr Grzegorzek odwiedził ten teren, aby ocenić jego obecny stan.
Jego ocena była następująca:
Jak widać, nie jest najlepiej. Prawdopodobnie mamy tutaj już trzecie pokolenie drzew, które miały być wsadzone na upamiętnienie konkretnych dzieci, które rodziły się w tym okresie w Jaworznie. Ba, pierwsze drzewka nawet miały tabliczki informujące, któremu dziecku dane drzewko jest dedykowane. Teraz nie zobaczymy tutaj żadnych tabliczek, a dęby szypułkowe, które były tutaj pierwotnie, w drugiej edycji zastąpiono dębami czerwonymi, teraz ponownie powróciły dęby szypułkowe. Drzewa w dalszym ciągu nie czują się w tej okolicy najlepiej i po prostu sukcesywnie usychają albo ledwo żyją.
Przyrodnik zastanawia się, jaki może być powód, że dęby te nie są w stanie się utrzymać na tym terenie. Jest to dziwne, ponieważ niedaleko nich rośnie naturalnie drzewo tego gatunku i jest bardzo okazałe. Grzegorzek sugeruje, że może sadzonki nie są najlepszej jakości albo opieka nad nimi nie jest wystarczająca o ile w ogóle jakaś jest im zapewniona.
Za treści przedstawione w publikacji dofinansowanej ze środków WFOŚiGW w Katowicach odpowiedzialność ponosi Redakcja.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
A pieniądze z nieba spadają i ekolodzy sie bogacą. Bo w ekologi tych głupich ludzi chodzi tylko o pieniądze a nie o roślinność
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
A idioci jak Ty wypisują brednie. Kto się wzbogacił na drewnie z wycinki pod Izerę? Ekolodzy? Tak samo reszta matołków wierzy, że zasadzenie gdzie indziej wątpliwej jakości sadzonek zrekompensuje wycinkę zdrowych drzewostanów.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.