Reklama

Anna Korczyk: „...teatr powinien wywoływać emocje, nie iść w schematy, w farsowość...”

Jaw.pl - Jaworznicki Portal Społecznościowy
11/07/2022 11:20
Anna Korczyk - jaworznianka z dziada pradziada, ur w 1951 roku. Skończyła Wydział Filologiczno - Historyczny na Wyższej Szkole Pedagogicznej w Krakowie  w 1974. Pracowała  przez 38 lat jako nauczyciel języka polskiego, prowadząc w SP nr 5 oraz Gimnazjum nr 1 zespoły taneczne i teatralne. Jednocześnie zatrudniona była w MDK na Osiedlu Stałym. Prowadziła zespół AKAD  (razem z Anną Dzierwą), a 5 lat temu założyła grupę teatralną Teatr Oddzielny pod patronatem MDK, w którym  to jest instruktorem.  Realizuje  swoje autorskie spektakle.
[caption id="attachment_258818" align="aligncenter" width="640"] Anna Korczyk[/caption]

Ela Bigas: Zabawa w teatr ma bezdyskusyjnie same zalety. Proszę je opisać.
Anna Korczyk: Każdy z nas jest aktorem i pełni ileś tam ról w swoim życiu. Sam wielki Szekspir stwierdził, że: „ Świat jest teatrem, aktorami ludzie, którzy kolejno wchodzą i znikają”. Im bardziej dorastamy, tym jesteśmy bardziej świadomi swoich życiowych ról. Ale ta, jak Pani sugeruje, zabawa w teatr, mając tzw. egzystencjalne podstawy, daje wiele innych możliwości: wejścia w inne postaci, wydarzenia, nie tylko odtwarzania światów do tej pory nam nieznanych, ale i kreowania w pewnym sensie rzeczywistości. To przybliża nam te wydarzenia, przybliża świat i pomaga go kształtować. Czujemy moc oddziaływania na tych, co po drugiej stronie sceny, dlatego w tej całej zabawie w teatr ważna jest odpowiedzialność za Słowo, za to, co pokazujemy widzom. Nazwałam nie bez kozery grupę teatralną działającą w MDK - Teatrem Oddzielnym, nie chcę porażać formą w ramach czystego eksperymentu, ale także nie zamierzam być tylko opisem i deklaratywną formą scenicznej wypowiedzi. Dewizą TO jest próba ukazywania specyfiki współczesnego świata poprzez doprowadzenie do absurdu sytuacji i emocji scenicznych. Ale nie tylko... Inną stroną TO jest próba zatrzymania i utrwalenia tego, co przemija i bezpowrotnie odchodzi. Często nie doceniamy historii, a przecież - sami naszym życiem ją tworzymy. Stąd ważne jest, aby uzmysłowić naszym młodym aktorom i widzom, jak bardzo jesteśmy odpowiedzialni za własne życie. I stąd dwa wielkie spektakle: Nie zginęła ( na stulecie odzyskania niepodległości ) oraz „ Porażeni - nie tylko miłością”( historia wojennej miłości oparta na faktach).

[caption id="attachment_258815" align="aligncenter" width="640"] Obsada spektaklu "Porażeni - nie tylko miłością"[/caption]

I tu należy dotknąć ważnego aspektu mojej działalności teatralnej. Wszystkie spektakle TO są autorskie, jest to moja reakcja na rzeczywistość. I są tak napisane, aby wywoływać emocje, bo właśnie teatr powinien wywoływać emocje, nie iść w schematy, w farsowość, w przeinaczanie klasyki dla samego tylko przeinaczania. Teatr powinien nieść pewne wartości, o których się teraz nie mówi. A emocje? Gdy robiłam „Prażonych…”, rozmawiałam z młodzieżą o wojnie. To było dla nich puste słowo - oni tego nie czuli, nie przeżywali. Ale gdy pojechaliśmy do pani Basi Żugajewicz, czyli bohaterki tego spektaklu, ze sfilmowanymi scenami spektaklu, to zauważyłam zupełną zmianę, a nawet łzy w oczach młodych ludzi. Pani Basia ( 94 lata) oglądała film, który trwał prawie dwie godziny, łzy spływały jej po policzkach i mówiła: tak było, tak było. Razem z Nią płakaliśmy wszyscy...i młodzi także...czyli jednak emocje są bardzo potrzebne. Po tej wizycie „ poczuli” wojnę – tym bardziej, że jest tuż obok nas. Zagrali świetnie. Nie możemy dopuścić, aby wojna w Ukrainie stała się codziennością, a jednak wydaje się, że coraz mniej ją czujemy i to mnie zaczyna boleć. Jednak sądzę, że ślad mojej pracy pozostanie w tej wspaniałej młodzieży, we wspaniałych aktorach, którzy czerpią z tego, co robię.

[caption id="attachment_258819" align="aligncenter" width="696"] Jedna ze scen spektaklu "Porażeni - nie tylko miłością"[/caption]

Czy pod wpływem teatru pani podopieczni zmienili się nie do poznania, smutasy poweseleli, nieśmiali i bojaźliwi stali się otwarci i dzielni?
To nie jest takie proste - przecież każdy z aktorów ma – obok tego scenicznego - swoje życie, swoje problemy. Ale z pewnością jest jakaś reakcja na to, w czym i jak grają. Staram się, aby moje scenariusze prowokowały do przemyśleń, żeby odbiorcy dochodzili do pewnych wniosków samodzielnie. I tylko taki teatr, według mnie, powinien być. Z pewnością TO daje wielu aktorom ogromną satysfakcję, z pewnością ich nie tylko zmienia, ale także uświadamia złożoność życia, egzystencji. A nie jest łatwo - mam zawsze dwie premiery w ciągu jednego roku, więc jest ogrom pracy. Aktorzy przychodzą na dwie, trzy godziny tygodniowo, bo mają studia, pracę, rodziny a jednak znajdują czas, żeby się realizować w taki właśnie sposób. Nauczyli się z pewnością jednego - satysfakcja jest najważniejsza, a także realizowanie własnych marzeń, no bo kto z nas nie marzył o byciu aktorem?

Jak przebiega nabór do pani grupy teatralnej, co w jej planach?
Zwykle w moich spektaklach występuje od 20 do 40 aktorów - i nie mam zazwyczaj problemu z nieobsadzonymi rolami. Jeżeli chodzi o moje plany - to, przyznam, jest kilka tytułów, które zamierzam realizować. Już po wakacjach wystąpimy ponownie ze spektaklem „ Porażeni - nie tylko miłością”. Bardzo chciałabym, aby zobaczyły to szkoły, to przecież żywa lekcja historii. Planuję także premierę spektaklu „Nie czas na umieranie”( pomysł Dariusza Łętowskiego) - scenariusz oparłam na znakomitych tekstach zespołu Republika.I w tym wypadku zorganizuję casting - to ciężkie, ważkie piosenki, i wokal musi być na najwyższym poziomie. I powtórzenie ( na prośbę aktorów) spektaklu pt. „Bajka dla dorosłych”, w którym to spektaklu rozprawiam się ze współczesnymi, nazwijmy to, mitami. A następnie - „Tango” S. Mrożka pod zmienionym nieco tytułem, z dodatkiem: „Próba generalna”. Musiałam tu wtrącić swoje trzy gorsze - ale bez ingerencji w genialny tekst Pana Sławomira. To tekst rewelacyjny, proroczy, bo to, co pisał w latach 60-tych., teraz spełnia się i realizuje. Przeciw czemu mamy się buntować, skoro wszystko jest dozwolone, wszystko wolno? Moje „wtręty” ukierunkowują ten dramat wszech czasów na współczesność.

Pani ukochany teatr to …
To krakowski Teatr Stary. Pięć lat studiów w Krakowie umożliwiło mi kontakt z najwyższych lotów sztuką teatralną, tam się wychowałam i dorosłam „ do teatru”. Największe wrażenie zrobiły na mnie „ Dziady” Swinarskiego. Wszystkie studentki chodziły na „ Trelę” i podkochiwały się w nm. Jego Wielka Improwizacja pozostaje do dzisiaj w sercu i w pamięci. Porażał pięknem mickiewiczowskiego Słowa - ale i ogromną siłą wyrazu.

Czy współczesny teatr ma się wedle Pani najzupełniej dobrze?
Teatr współczesny idzie, niestety, w kierunku zdobywania widowni. Kształci widownię niewymagającą, nieambitną, która chciałaby się tylko bawić, zapomnieć o tym, co się dzieje za drzwiami teatru. Śmiech i zabawa jest główną domeną. Ale nie wszystkie teatry gonią za łatwą popularnością Czytałam ostatnio, że w jednym z teatrów jest realizowana Maria Stuart, więziona przez lat 20, a następnie ścięta na rozkaz królowej Elżbiety - ale jednak stroje i scenografia jest współczesna. Tamten czas jest zubożony o natrętną współczesność.A przecież pamiętam taką klasykę od a do z - i znowu odwołam się do Teatru Starego. To tam w czasach licealnych wkroczyłam w mroczny czas panowania króla Duncana. A przecież tamte problemy, problemy XI wieku, są także naszymi. Nie trzeba nachalnie unowocześniać - wojna jest tuż za granicą, bo wczoraj to jest dzisiaj, a tamci pisarze, o niebo mądrzejsi od nas, potrafili ująć ponadczasowe problemy dosadnie, pięknie, mądrze i.... estetycznie.

Dlaczego dla przeciętnego widza tzw. sztuka ambitna to zazwyczaj przynudnawy i przydługawy spektakl? Czego właściwie taki widz oczekuje od teatru?
Ludzie są niewymagający, to jest kwestia edukacji i wykształcenia, to jest kwestia wymagań w szkole. Ale teatr także jest winien – za dużo fars, za mało prawdziwych emocji.

Czy ludzie lubią uproszczenia i nie chce im się myśleć?
Teraz wszystko idzie w tym kierunku - niemyślenia, łatwości i bylejakości...bylejakość zawładnęła społeczeństwami. Zachowaniem, kulturą, językiem, strojem. Rozmowy zanikają, formy są lekceważone i wyśmiewane, panuje powszechny hejt, krzyk i przeklinania. Czy kultura ustępuje barbarzyństwu, z którym tyle wieków stawała w szranki? Kultura - wytwór tysiącleci?
Tak - stygmatem czasów współczesnych jest bylejakość i lekkość istnienia, oby tylko wojna nie przywróciła rzeczom właściwą im miarę.

Najbliższe plany Teatru Oddzielnego …
W tym roku chcę zrobić dwie premiery. Na bazie piosenek Grzegorza Ciechowskiego napisałam tekst „Nie czas na umieranie”. Jakiego dotknęłam problemu? Żyjemy tak, jakbyśmy nigdy nie mieli umrzeć, nie myślimy o śmierci, i tego także nie uczymy młodych. Oni nie uczestniczą w umieraniu babci czy dziadka, w opiekowaniu się ludźmi chorymi. Przecież chorych krewnych wywozi się do hospicjum. Nie chcemy i nie umiemy opiekować się słabszymi. Nie możemy cierpieć i patrzeć na cierpienie, musimy być modni, młodzi i szczęśliwi. A liczy się tylko ciało - młode, zdrowe, bo intelekt - już mniej. Tekst napisałam krótki, bo piosenki są nośne. Pogłębiam myśl Grzegorza, który był świetnym tekściarzem, chcę zrobić z tego happeningi, te teksty aż o się o to proszą.
Natomiast drugi spektakl, jak wspomniałam już powyżej, to będzie powrót do „Bajki dla dorosłych”. Teraźniejszość w oparach absurdu. Oczywiście mam jeszcze jeden już scenariusz, na razie niedokończony, pt. „Kryzys tożsamości”. Traktuje on o życiu kilku przyjaciół, studiujących w Krakowie (hmm - wszystko wychodzi z Krakowa, czyli tam jest źródło moich fascynacji?) . W tej sztuce, kiedyś tradycyjna rodzina się rozpada ( staje się nowoczesna i bardzo, bardzo liberalna), pozostałe walczą o przetrwanie a jedna z nich, bardzo mocno osadzona nie tylko w wierze, ale i na mocnych fundamentach nauki, pozwala stworzyć wyraźny opór bylejakości i chamstwu. Jedynie przyjaciele zaszyci w lasach Bieszczadów trwają w świecie prawdziwej miłości i rodziny. Nie czują zagrożenia. Spektakl traktuje o poważnych sprawach, ale chcę nadać mu pozory farsy, a co za tym idzie, pewnej lekkości. Sztuka nie ma jeszcze ostatniego, trzeciego aktu. Punkt ciężkości leży w tym, aby z półsłówek wychodziła prawda. Niewygodna prawda.

Jaki jest Anny Korczyk sposób na teatr?
Pięć lat temu założyłam w Młodzieżowym Domu Kultury - Teatr Oddzielny. Wcześniej współpracowałam z Anią Dzierwą ( piękne kompozycje Ani) w ramach zespołu AKAD robiłyśmy musicale, które zawsze dochodziły do województwa. Gdy przeszłam na emeryturę, zapragnęłam tworzyć teatr z tymi, których kiedyś uczyłam i którzy występowali w naszych spektaklach. Podzwoniłam po moich dawnych gimnazjalnych uczniach, sukces niesamowity! Zgłosiło się kilkanaście osób. Zrealizowałyśmy ( razem z Anią Dzierwą) rewelacyjny spektakl muzyczny pt. „Czas”, ale i: „Bezduszni” i „ Buty”.
Mój sposób na wychowanie młodzieży to rozwijać ich artystycznie. Nauczyciel powinien nie tylko uczyć, powinien działać artystycznie z młodzieżą, dać się jej wypowiedzieć, wykrzyczeć. Gdy z Anią robiłyśmy spektakl o narkomanii, to emocje sięgały zenitu. Wtedy to młodzi aktorzy weszli dogłębnie w temat, wczuwali się w tych ludzi skazanych na margines. Wydaje się, że jest to dobry sposób na wychowanie i rozwój emocjonalny. Taka jest moja definicja teatru. Grać na emocjach, które wzbudza potęga Słowa.

Dziękuję za rozmowę. Ela Bigas

Aplikacja jaw.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo jaw.pl




Reklama
Wróć do