Reklama

Anna Seniuk o swoich dzikich przygodach i innych atrakcjach

Anna Seniuk – niezapomniana, arcyzabawna Madzia z „Czterdziestolatka”, aktorka uznana i ceniona, osoba miła i otwarta. Zaprezentowała się na scenie ATElier Kultury w monodramie pt. „Księga ziół wg Sandora Maraiego i nie tylko… czyli stand-up na siedząco”.

Była to inteligentna, zabawna opowieść o ludzkim żywocie. Tekst Maraiego przeplatała aktorka fragmentami wierszy i śmiesznymi opowiastkami. Publika dała się wciągnąć w ten wir opowiastek, może nawet się zadumała. Spodobało się ogromnie, a brawa były na stojąco.

Oto nasza rozmowa z tą nad wyraz uprzejmą i miłą aktorką.
Ela Bigas: Czy przytrafiło się Pani, że w trakcie grania tego spektaklu miała Pani niepohamowaną żądzę, żeby do niego włączyć coś o tym, co wydarzyło się wczoraj? 
Anna Seniuk: Ja sobie robię upust tym chęciom. Przypominam sobie, opowiadam różne rzeczy, których nie opowiadam na innych spotkaniach. To jest taka luźna forma. Czasem to spotkanie trwa godzina trzydzieści, czterdzieści. Wczoraj miałam spotkanie dwugodzinne. Bo tyle mi się zaczęło przypominać, tyle było oczekiwań od widowni, ciągle pełno dygresji, jakoś byłam w formie. Na tym monodramie zawsze jestem w dobrej formie. To, że potem już się przewracam i chodzę na czworakach to jest zupełnie inna sprawa. Cieszę się, że mogę ten monodram z Państwem omówić, bo to wspólna praca jest. Państwo mi dajecie taką energię, że mnie to uskrzydla. I przypominają mi się jakieś przedziwne rzeczy. Dziś opowiedziałam raptem o przedszkolu i promyczku. Musiałam się tym podzielić z Państwem. Jeżeli ktoś przyjdzie za jakiś czas na ten monodram, to może go nie poznać.

EB: Może tak być i to jest walorem tego spektaklu. Czy lubi Pani dzikie przygody czy raczej święty spokój?
AS: Lubię dzikie przygody. Zaczęło się od dzikich przygód, bo ja lubiłam samotne wycieczki w góry, w Tatry. Przepłynęłam Wisłę żaglówką z Krakowa do Gdańska bez motoru, a to nieżeglowna rzeka. Ja byłam załogą i musiałam bez przerwy halsować. Wprawdzie miałam stopień sternika, a kapitan stał sobie wygodnie za sterem. Ja wszystkie prace – kler, gotowanie, zmienianie żagli, i tak dalej. To była przygoda. Do dzisiejszego dnia to pamiętam. Lubiłam dalekie podróże, wyzwania ogromne. Pojechałam z koleżanką do Chin, ale nie z wycieczką tylko dwie. To nie był najlepszy pomysł, żeby tylko we dwie, ponieważ w Chinach nikt nie rozmawiał w żadnym języku i już któregoś dnia straciłyśmy nadzieję, że w ogóle nasi bliscy nas zobaczą. Siedziałyśmy w jakimś miasteczku chińskim, do którego przyjechałyśmy pociągiem i nie mogłyśmy wrócić do Szanghaju, ponieważ nikt nie był w stanie nam sprzedać biletu, ani dowiedzieć się skąd jesteśmy i dokąd chcemy dojechać. Siedziałyśmy i płakałyśmy.
EB: Cudowna dzika przygoda. 
AS: Tak dzika.

EB: Zawsze ciekawiło mnie to, jak aktorzy czują się grając po raz setny ten sam spektakl. Czy nie popadają w znudzenie tekstem? A jeżeli tak, to co wtedy?
AS: Każdy musi odpowiedzieć za siebie. Może są tacy, którzy popadają w znudzenie. Ja nie popadam. Uważam, że każda publiczność jest inna. To jest nowe wyzwanie. Sztuka jest sztuką, ale ja mam innego partnera na widowni. Są tacy, którzy zasypiają, są tacy, którzy siedzą cicho, bo słuchają, są tacy, którzy nie biją braw w trakcie. Myślę wtedy „Boże, to się nie podoba”, a potem na końcu, bo nie chcą przeszkadzać, są brawa na stojąco. Dla mnie każde przedstawienie jest zupełnie inne. To jest wzajemny układ, taki cudowny związek. Tego w telewizji nie ma, w filmie nie ma, związek bardzo silny, emocjonalny. Jak to Peszek mi powiedział kiedyś, to „związek wampiryczny”. Publika wysysa ode mnie te soki moje, a ja wysysam od nich energię. Dzięki temu mogę jeszcze w moim wieku egzystować, bo energia, stu, dwustu, trzystu ludzi to jest silna energia. Kiedyś powiedziałam, że ja muszę się ładować tą energią, żadne leki mi nie pomogą. Z tą energią idę do domu, następnego dnia mam siły.

EB: Cynthia Nixon powiedziała kiedyś, że żyjemy w epoce daleko idących ograniczeń. Co może ograniczać zdolności artystyczne? 
AS: Teraz się z tym zgadzam. Obserwuję moich studentów, których miałam i interesuję się tym, co się dzieje z niektórymi. Jest im bardzo trudno. Teraz są bardzo ograniczeni, jeżeli nie ma polubień, to on nawet się nie dostanie na casting. Był bardzo zdolny młody aktor, wręcz mu powiedział prowadzący casting ,,byłeś świetny, najlepszy, ale niestety masz mało polubień”. Jest bardzo trudno, to są ograniczenia, że teraz liczy się ta otoczka, pozory, a nie predyspozycje. To jest bardzo smutne. Robią, co mogą, ale jest im bardzo trudno.
EB: I co teraz będzie?
AS: Nie wiem, może rewolucja kulturalna?

Tym, miejmy nadzieję jednak optymistycznym akcentem zakończmy tę rozmowę. Bardzo dziękuję 
Ela Bigas

Aplikacja jaw.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 30/10/2025 08:57
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo jaw.pl




Reklama
Wróć do