Reklama

Jaworzno nie może być tylko sypialnią Katowic – Przemysław Kawka o tym, jak zatrzymać młodych w mieście

Przemysław Kawka mówi, że będąc radnym, często trzeba zadawać pytania, apelować, a czasem mówić rzeczy niewygodne – ale potrzebne. Zauważa, że jeśli miasto nie będzie inwestowało w młodych, to oni po prostu stąd uciekną, a wtedy Jaworzno stanie się wielkim domem spokojnej starości. - Lodziarnia czy kawiarnia to miły dodatek, ale nie rozwiążą problemu bezrobocia - zwraca uwagę podczas wypowiedzi dotyczącej miejsc pracy w Jaworznie.

Patrycja Koprzak: Młodzieżowe rady podejmują uchwały, przedstawiają inicjatywy, ale są organem opiniotwórczym. Czy młodzi mają realny wpływ na to, co dzieje się w mieście?

Przemysław Kawka: W niektórych gminach rzeczywiście tak bywa, że rada istnieje, ale współpraca z miastem jest znikoma. Od 2018 do 2020 roku byłem członkiem takiej rady w Jaworznie. Staraliśmy się pokazać, że młodzi mogą i chcą działać, i mają coś do powiedzenia. Mieliśmy naprawdę fantastyczne opiekunki z wydziału edukacji urzędu miasta, które nas wspierały i pomagały. Dzięki nim udało się zrealizować wiele inicjatyw. Uważam, że to świetna okazja, by poznać lokalne problemy, ścieżkę legislacyjną.

Brzmi jak szkoła samorządności.

Dokładnie. Poznałem mechanizmy działania miasta, wiedziałem, gdzie i do kogo się zwrócić z daną sprawą. Nauczyłem się współpracy w grupie i poznałem wielu wartościowych ludzi. Poznawaliśmy różnice w oczekiwaniach młodych ludzi, na które wpływ miało na przykład miejsce zamieszkania. Z naszej inicjatywy każdy młody radny był „opiekunem” jednej szkoły – miał kontakt z jej uczniami i dyrekcją. Rozmawialiśmy o tym, co możemy zrobić i zachęcaliśmy do wspólnego działania. To budowało markę i rozpoznawalność młodzieżowej rady.

Kto jest dla pana autorytetem albo taką osobą, z której doświadczenia można czerpać garściami?

Inspiruje mnie wielu ludzi – zwłaszcza starszych, bardziej doświadczonych. Czytam też wiele książek. Ostatnio, jeśli chodzi o politykę – były to m.in. biografie Leszka Millera i Donalda Tuska. Cenię też książki Władysława Bartoszewskiego. Pamiętam, jak powiedział, że „nigdzie nie jest powiedziane, że człowiek musi być zgodny z drugim, żeby go szanować”. W dzisiejszym świecie często o tym szacunku wobec kogoś, kto ma inne zdanie, zapominamy. Profesor Bartoszewski w swoich publikacjach przypominał właśnie o wartościach i zasadach, o których dziś często też jako młodzi i dorośli zapominamy. Książka o nim „Pędzę jak dziki tapir. Bartoszewski w 93 odsłonach” bardzo mnie poruszyła – pokazuje, że w życiu i w działalności publicznej liczy się coś więcej niż tylko stanowisko; przypomina o zasadach, jakie powinny nam przyświecać.

Jest 2019 rok. Na sesji rady miejskiej staje pan w obronie swojego II LO, bo m.in. ta szkoła miała być likwidowana. Czy wtedy poczuł pan, że głos młodzieży nie jest brany pod uwagę?

Wszystko odbywało się za zamkniętymi drzwiami, bez rozmowy z młodzieżą. Cały czas podkreślaliśmy, zarówno uczniowie, jak i nauczyciele, że jesteśmy gotowi do rozmów o przyszłości edukacji. Ostatecznie plany reorganizacji szkół zostały wstrzymane, ale ta sytuacja była dla mnie dużą lekcją – zarówno tego, jak działa miasto, jak i tego, jak ważna jest komunikacja z mieszkańcami, szczególnie z młodymi. Myślę, że dziś, po latach, wiele osób wyciągnęło z tamtego czasu wnioski, również urzędnicy.

Dlatego kandydował pan do dorosłej rady miasta?

W dużej mierze tak, ale przede wszystkim motywowali mnie ludzie, którzy mi ufali i oczekiwali dalszego działania. Często słyszałem Nie wiem, jak to załatwić albo A może w mieście warto by zorganizować coś takiego?. Odpowiadałem: Skoro mamy potrzebę, albo coś nam się nie podoba – trzeba o tym po prostu głośno powiedzieć. Chciałem reagować na potrzeby i problemy mieszkańców. Nigdy nie bałem się zabierać głosu i mówić otwarcie o problemach, a mieszkańcy i moi koledzy ze szkoły wielokrotnie to doceniali. Będąc radnym często trzeba zadawać pytania, apelować, a czasem mówić rzeczy niewygodne – ale potrzebne.

Młody wiek jest atutem czy przeszkodą?

Myślę, że w wielu sytuacjach to atut. W radzie siłą rzeczy patrzymy na pewne sprawy z różnych perspektyw. Z jednej strony młodość może budzić nieufność – często słyszy się: Młody, to znaczy bez doświadczenia, ale ci, którzy mieli okazję ze mną współpracować, wiedzą, że traktuję tę funkcję bardzo poważnie. Czytam dokumenty, analizuję budżet, przygotowuję się do sesji. Nie traktuję mandatu jak hobby. Podejmujemy decyzje dotyczące miasta. To odpowiedzialne zadanie, wymagające zaangażowania, uwagi i pokory.

Co inaczej robi młode pokolenie od starszego w samorządzie lub w polityce?

Starsze ceni stabilizację. My dorastaliśmy w świecie, który zmienia się błyskawicznie. Nie boimy się podejmować ryzyka, próbować nowych rzeczy, szukać rozwiązań. Młodzi radni często mają świadomość, że skoro mieszkańcy ich wybrali, to chcą pokazać, że naprawdę zasługują na ten mandat. Ci, którzy są w radzie od kilkunastu lat, mogą mieć poczucie, że już nic nie muszą udowadniać. A my – my jeszcze chcemy. I to widać. No i wreszcie – młodzi są szczerzy. Mówimy wprost, co myślimy. Możemy patrzeć na miasto świeżym okiem. Nie jesteśmy uwikłani w polityczne układy, nie mamy za sobą historii partyjnych sporów sprzed 15 czy 20 lat.

W 2024 roku inni stawali w obronie swoich szkół. Wracał pan myślami do 2019? Jakie emocje temu towarzyszyły?

To był bardzo trudny moment. Liczyłem się z tym, że zasiadając w komisji edukacji, mogą się pojawić, ale nie muszą, trudne decyzje do podjęcia.

Długo nie trzeba było czekać.

Tak. Szkoła przy Promiennej zasługuje na więcej, niż chodzenie w niej przez uczniów i nauczycieli w kurtkach. Wielu ceni sobie naukę w tej placówce. Gdybym był wtedy zwykłym uczniem, pewnie sam bym protestował, ale jako radny musiałem spojrzeć szerzej. Odpowiadamy za całe miasto. Mieliśmy sytuację podbramkową, bo przynajmniej ja nie słyszałem o tym, żeby jakaś szkoła miała być zamykana, bo nie będzie do niej dostarczane ciepło. Uznaliśmy, że to rozwiązanie, choć trudne, było jedynym możliwym. Tak naprawdę miasto, czyli urząd miejski, w 100 proc. odpowiada za politykę oświatową w mieście oraz oczywiście ministerstwo i kuratorium, ale to radni musieli przegłosować decyzje.

Młodzi interesują się samorządem?

Niestety dziś widzę, że mniej osób śledzi lokalne wydarzenia, mniej angażuje się społecznie i mniej w ogóle interesuje się otaczającą ich rzeczywistością.

Dlaczego?

Często widzimy w mediach konflikty, brak kultury dyskusji i to sprawia, że młodzi wolą się od tego odciąć. Po drugie, w szkołach mówi się o tym zbyt mało. W moim liceum organizowano prawybory. To była świetna lekcja demokracji – uczniowie mogli poznać programy różnych ugrupowań, zrozumieć różnice między poglądami konserwatywnymi a liberalnymi, dowiedzieć się, czym jest gospodarka wolnorynkowa czy eurosceptycyzm. Kiedyś była wiedza o społeczeństwie, później przedmiot zmienił formę i część ważnych tematów po prostu zniknęła z programu. Jest jeszcze coś. Młodzi ludzie coraz częściej uczą się, studiują i pracują poza Jaworznem. To naturalne, że jeśli ktoś spędza większość czasu w Katowicach czy Krakowie, to swoje potrzeby – edukacyjne, zawodowe, rozrywkowe – realizuje tam. W efekcie Jaworzno staje się trochę „miastem sypialnią”. Dla wielu młodych najważniejsze jest dziś to, by bezpiecznie i szybko dojechać do Katowic, a nie to, co dzieje się u nas. Całkowicie tego odpływu nie zatrzymamy, ale możemy go ograniczyć.

Jeśli nie studia, to może rynek pracy sprawi, że zostaną?

Szczerze mówiąc – on się nie rozwija, tylko kurczy. Jaworzno stało kopalnią i elektrownią. Z roku na rok przyjmuje się do nich coraz mniej pracowników. Nie powstają nowe miejsca pracy. Każde miejsce pracy generuje kolejne, dlatego uważam, że Jaworznicki Obszar Gospodarczy to absolutny fundament przyszłości miasta. Bez nowych firm i inwestycji sytuacja finansowa miasta stanie się bardzo trudna. Potrzebujemy zakładów technologicznych, logistycznych, firm z branży nowoczesnych usług czy szkoleniowych. Lodziarnia czy kawiarnia to miły dodatek, ale nie rozwiążą problemu bezrobocia.

Czego jeszcze brakuje młodym?

Szkół wyższych, dobrych szkół średnich. Szeroko rozumianej rozrywki. Zbyt mało buduje się w Jaworznie mieszkań – zarówno komunalnych, jak i deweloperskich. W efekcie ceny nieruchomości są często porównywalne z Katowicami czy Sosnowcem, mimo że jesteśmy dużo mniejszym miastem. Patrząc na dane widać, że w ostatnich latach nie powstał ani jeden nowy budynek komunalny. Młodzi, jeśli nie mają gdzie zamieszkać, wybierają inne miasta. Wielu moich znajomych kupiło mieszkania w Chorzowie, Katowicach czy Dąbrowie Górniczej. Pytam: Dlaczego nie w Jaworznie?. Odpowiadają: Bo tam jest taniej i więcej się dzieje. Musimy to zmienić. Wtedy Jaworzno zaczęłoby wyglądać jak prawdziwe, tętniące życiem miasto, a nie – jak to czasem żartobliwie mówimy – „duża wieś”.

Jakiego miejsca potrzebują młodzi?

Marzy mi się w Jaworznie coś na wzór Pałacu Młodzieży – nowoczesna instytucja z bogatą ofertą zajęć pozalekcyjnych, warsztatów i wydarzeń dla młodych ludzi. Miejsce, gdzie można się spotkać, rozwijać pasje, przygotować do egzaminów, czy po prostu spędzać czas w przyjaznej atmosferze. Widziałbym taką przestrzeń raczej w centrum miasta, żeby była łatwo dostępna. W Bytomiu powstała nowoczesna przestrzeń stworzona specjalnie dla młodzieży. Czasy się zmieniły, młodzi ludzie mają inne potrzeby, inne tempo życia. Miasto musi być bardziej otwarte na innowacyjne pomysły.

Powinno inwestować w młodych?

Jeśli tego nie zrobimy, to oni po prostu stąd uciekną, a wtedy Jaworzno stanie się miastem seniorów – wielkim domem spokojnej starości. I to nie jest żart, tylko realna perspektywa. Jeszcze kilka lat temu otwieraliśmy żłobki i przedszkola, a teraz zastanawiam się, czy nie będziemy podejmować decyzji o budowie domów seniora. Problem demografii jest bardzo poważny. Trzeba dziś zwrócić większą uwagę na młodych – poprzez ofertę edukacyjną, mieszkalnictwo, ale też właśnie taką codzienną przestrzeń do życia i spotkań.

Studia ekonomiczne pomagają lepiej rozumieć budżet miasta?

Znajomość finansów pozwala patrzeć szerzej i bardziej realistycznie, choć czasem chciałoby się to myślenie „wyłączyć”, bo mieszkańcy oczekują prostych rozwiązań. Wcześniej też myślałem, że wystarczy zgłosić dziurawy chodnik i problem zostanie szybko rozwiązany. Dziś wiem, że 200 tysięcy złotych nie wystarczy nawet na 200 metrów nowego chodnika

Jest pan studentem, radnym, działa w Nowej Generacji Śląskie i pracuje w banku. Jak tu znaleźć czas na hobby?

To spore wyzwanie, ale traktuję je jako inwestycję w siebie. Uważam, że nie można w 100 proc. oprzeć swojej kariery na polityce. Trzeba mieć też inny obszar, w którym się realizuje i rozwija. Coś, czego nikt nam nie zabierze. Chcę zachować niezależność i działać zgodnie z własnymi przekonaniami, a nie pod dyktando innych.

Czy da się jeszcze oddzielić bycie samorządowcem od polityki?

Staram się zawsze kierować interesem miasta i mieszkańców. Jeśli coś na poziomie krajowym wpływa negatywnie na samorządy – mówię o tym otwarcie. Przykładem może być polityka edukacyjna ministerstwa, np. likwidacja zadań domowych. Podobnie jest z edukacją zdrowotną – mimo że to temat niezwykle ważny, presja społeczna i medialna sprawiła, że w wielu szkołach praktycznie nikt się na te zajęcia nie zapisał. Moim zdaniem ministerstwo podjęło pochopną i złą decyzję, że ten przedmiot jest dobrowolny. Zabrakło dobrego przygotowania. Nie boję się o tym mówić – nikt mnie za to z rady nie wyrzuci, z pracy też nie. Każdy z nas jest kowalem własnego losu. I, jak zawsze powtarzam, każdy z nas ma w domu lustro.

Co chce pan przekazać młodym ludziom swoją działalnością?

Przede wszystkim, żeby nie byli obojętni wobec tego, co dzieje się wokół nich. Warto interesować się sprawami publicznymi i chodzić na wybory. Musimy budować silną wspólnotę i głośno mówić o swoich problemach. Tylko wtedy można je rozwiązać. Nie wolno się poddawać – trzeba działać, podsuwać pomysły i angażować się. Często młodzi mówią: Nie podoba nam się to. Wtedy pytam: „To zaproponujcie coś w zamian. I tu pojawia się problem, bo nie zawsze wiedzą, jak coś zmienić. Dlatego tak ważne jest budowanie społeczeństwa obywatelskiego – tworzenie miejsc i okazji, by młodzi ludzie mogli mówić o swoich potrzebach. Nie można traktować młodych ludzi jak grupy, która nic nie wie i nie ma doświadczenia. To oni za kilka lat będą odpowiadać za swoje miasta, dlatego nie można ich ignorować. W przeciwnym razie miasta będą się starzeć, a my zostaniemy z „domem seniora”.

Patrycja Koprzak

Aplikacja jaw.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 18/10/2025 17:02
Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Mieszkaniec - niezalogowany 2025-10-18 16:56:44

    Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo jaw.pl




Reklama
Wróć do