Minęła 70. rocznica pierwszej masowej deportacji ludności polskiej 10 lutego 1940 roku na daleki Wschód
Represyjne zesłania Polaków, buntujących się przeciwko rosyjskiemu zaborcy, rozpoczęły się już w XVIII w. przez władze carskie. Ofiarami tych zsyłek byli głównie mężczyźni, uczestnicy walk zbrojnych lub działalności konspiracyjnej. Carskie metody walki z politycznymi przeciwnikami zostały przejęte i udoskonalone przez władze komunistyczne Związku Radzieckiego. Jako jedni z pierwszych poddani zostali represjom Polacy pozostający na przedrozbiorowych Kresach Wschodnich Rzeczpospolitej, których kilka tysięcy wywieziono w latach 1936-37 do Kazachstanu, gdzie w licznych skupiskach żyją do dzisiaj.
Od lewej 17-letnia Wanda z kuzynkami na Syberii w roku 1942
Po 17 Września 1939 roku Kiedy Armia Czerwona przekroczyła granicę Polski, na zagarniętych przez nią terenach, rozpoczęła się eksterminacja ludności polskiej na dużą, dotychczas niespotykaną siłę. Państwa zachodnie nie dotrzymały zobowiązań sojuszniczych wobec Polski, ziemie polskie zostały kolejny raz podzielone przez potęgi zaborcze. Podpisany układ rozbiorowy w Moskwie 29 września 1939 r. o granicy i przyjaźni Niemiec – Związku Sowieckiego, przydzielił Niemcom obszar Polski o powierzchni ok. 189 tys. km2 zamieszkałych przez ponad 22 mil. ludności, Związkowi Sowieckiemu przypadło 200 tys. km2 polskich ziem, na których zamieszkiwało ponad 13 mil. ludności. Początkowy okres okupacji sowieckiej upłynął pod znakiem licznych rewizji w domach, mieszkaniach, prowadzonych przez wojsko oraz milicję i NKWD. Bezprawnymi przeszukiwaniami nękano wyłącznie ludność polską. Zapoczątkowały je aresztowania tysięcy osób cywilnych, głównie mężczyzn. Później nastąpiły masowe deportacje całych rodzin. Wywożono zarówno obywateli polskich, zamieszkałych na terenach wschodnich, jak też wielkie grupy ludności przybyłej z Polski centralnej, uciekinierów z terenów okupowanych przez Niemców. W czterech głównych akcjach deportacyjnych 1940-41 wywieziono łącznie ponad 1.100 tys. osób cywilnych. Deportacje były niezwykle sprawnie zorganizowane i realizowane wg wcześniej sporządzonych spisów, opracowanych przez służby NKWD i przy współpracy miejscowych agentów.
10 lutego 1940 roku Pierwsza masowa deportacja miała miejsce z 9 na 10 lutego, dalsze 13 kwietnia, na przełomie czerwca i lipca oraz w maju i czerwcu 1941 roku. Pomiędzy tymi głównymi akcjami, trwał nieprzerwanie proces deportowania mniejszych grup ludności. Dokładna liczba wysiedlonych jest trudna do ustalenia, wg polskich źródeł od 17 września 1939 r. do wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej w czerwcu 1941 r. ze wschodnich terenów Polski ubyło ok. 1.700 tys. obywateli polskich. Majątek pozostawiony przez rodziny wysiedlone, zinwentaryzowany przechodził na własność państwa sowieckiego. Na bocznicach kolejowych oczekiwały na wysiedlonych Polaków wagony towarowe z okratowanymi oknami. Drzwi wagonów były zamykane na zewnątrz. Wyposażenie wagonów stanowiły półki z desek, piecyk żelazny, wiadro na węgiel, dziura w podłodze wagonu służyła za ubikację. W każdym wagonie umieszczano od 40-50 osób, panowała ciasnota. Odjazd pociągu nastąpił po skompletowaniu całego transportu, co trwało do 3 dni. Na stacjach zaopatrywano się w węgiel, wrzątek „kipiatok”. Podróż była niezwykle uciążliwa, na miejsce przeznaczenia na syberyjskie terytoria trwała do 4 tygodni. Z powodu zimna i dramatycznych warunków, dochodziło do licznych zgonów, zwłaszcza dzieci i osób starszych, zwłoki wyrzucane były z wagonów lub grzebane przy torach.
Wzruszające wspomnienia Pani Wanda Mleczko zd. Kurzawa od roku 1954 mieszkanka Jaworzna, we wspomnieniach o deportacji lutowej 1940 r. i ponad 6-letnim pobycie na dalekiej Syberii w tajdze i innych ośrodkach, nie ukrywa głębokich wzruszeń, smutku i łez. Była 15-letnią wówczas dziewczyną, kiedy wraz z całą rodziną, pięciorgiem rodzeństwa, rodzicami zostali deportowani z miejscowości Berdówka pow. Lida na Syberię. Pochodzili z Wieliczki. Ojciec był legionistą, walczył w I wojnie światowej w 1 p.p. I Brygady Legionów Polskich pod dowództwem Piłsudskiego. Od roku 1925 jako osadnicy wojskowi zamieszkali na Kresach Wschodnich w pobliżu Lidy. Sytuacja w każdej z rodzin wysiedlanych była prawie identyczna, zdarzały się przypadki różniące się od typowych, jak wspomina: o godz. 2.00 w nocy z 9 na 10 lutego kolbami karabinów dobijając się do drzwi, zbudzili wszystkich, wpadło kilku żołnierzy radzieckich z bagnetami, broń skierowali na ojca i matkę. Pod pretekstem szukania u nas broni, której nie posiadaliśmy, rewidowali wszystkie pomieszczenia i zabudowania gospodarcze. Kazali ubierać się do drogi. Strażnik, który pozostał w domu był wyjątkowym „bezmózgowym służalcem” nic nie pozwolił spakować, ojca unieruchomił na krześle z rękoma na stole aż do rana. Gdy rano zajechały sanie po naszą rodzinę, niczego nie zabieraliśmy, kiedy wszedł inny strażnik, widząc, że niczego nie spakowaliśmy, nakrzyczał na tego „durnowatego” i sam wrócił do mieszkania, zabrał pierzynę, poduszki i kilka przedmiotów, które wpadły mu w ręce. Tylko tyle zabraliśmy ze sobą. Pod eskortą żołnierzy jechaliśmy do Lidy na dworzec towarowy, docierając po południu przy temperaturze -40 st. C. Na dworzec wciąż zajeżdżały sanie, z których wysiadali liczni wysiedleńcy ze wszystkich okolic Lidy, głównie osadnicy wojskowi, cywilni, leśnicy, gajowi, nauczyciele, urzędnicy. Brat ojca Marian Kurzawa z rodziną także został deportowany, wraz z teściową, która przebywała u nich gościnnie. Oni mogli spakować więcej potrzebnych rzeczy.
Wanda Mleczko
Po 4 tygodniach podróży pociągiem towarowym szerokotorowym, po pokonaniu odległości ok. 7500 km dotarli do miejsca przeznaczenia, do tajgi na północ od Tomska. Zamieszkali w ciasnych, zainsektowanych barakach. Od początku zesłania wszyscy po ukończeniu 14 lat zmuszeni byli do ciężkiej, niewolniczej pracy przy wyrębie drzew i przy zbiorze żywicy. Strażnicy pilnowali i sprawdzali dzienne wykonania norm pracy. Po amnestii w roku 1942 przenieśli się do Ałtajskiego Kraju, za sprawą młodszego brata Tadeusza, który jako junak zaciągnął się do Armii Andersa, w r. 1944 walczył pod Monte Cassino. Głód, ciężka praca ponad siły, warunki klimatyczne, brak lekarstw były przyczynami wycieńczenia, chorób, zgonów. W r. 1942 zmarła młodsza siostra Bronisława, w r. 1943 zmarł ojciec Zygmunt Kurzawa. Niemal każda z rodzin pozostawiła kogoś bliskiego już na zawsze na syberyjskiej ziemi. Do Polski powrócili w ramach repatriacji w maju 1946 roku. Początkowo zamieszkali w Wieliczce w domu rodzinnym u babci. Pani Wanda od roku 1954 zamieszkała na stałe w Jaworznie. Jest członkiem Związku Sybiraków O/Kraków. Wspomnienia Jej oraz innych Sybiraków zostały zamieszczone w książce wydanej przez Związek w Krakowie pt. „Tak było …….Oblicza Syberii.” Zofia Żak
UWAGA: Archiwum dyskusji na forum znajdziesz tutaj.
Aplikacja jaw.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Obserwuj nas na Google News
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!