Reklama

Wielka rowerowa wyprawa pana Janusza z Byczyny

Jaw.pl - Jaworznicki Portal Społecznościowy
05/10/2023 09:53
Pasja rowerowa Janusza Staszewskiego z Byczyny zaczęła się już dość dawno. Pytanie nasuwa się więc samo - czy można przyjąć, że okrążył już pan Janusz Ziemię na rowerze? - To tylko 40 tys. km wzdłuż równika, czyli już prawie 4 krotnie objechałem Ziemię – odpowiada pan Janusz.

Rowerowa wyprawa pana Janusza, o której rozmawiamy, była może trzecią lub czwartą tak długą wyprawą. Inne trwały 25 dni, 30 dni a ta trwała 42 dni – można powiedzieć więc, że była najdłuższa. Tamte inne to podróże do Rumunii, Włoch, Węgier, Słowenii i po Polsce.


Ta najdłuższa wyprawa liczyła 4820 km, rozpoczęła się 8 czerwca, zakończyła się 17 lipca. Pan Janusz wsiadł na rower w domu w Byczynie i pojechał w siną dal… - Jestem zwolennikiem ruszania z domu na rowerze i powracania też na rowerze – mówi pan Janusz. - Niestety nie zawsze tak jest, ale zależy to od czasu. Wprawdzie pan Janusz jest już emerytem, ale ma obowiązki domowe.





Była to wyprawa po Europie. - Jechałem do środkowej Europy – relacjonuje wyprawę – kierunek Czechy, północna Austria, później zawitałem do dolnej Bawarii, aż na trójstyk Szwajcarii, Niemiec i Austrii, nad Jezioro Bodeńskie. Stamtąd pojechałem na Strasburg i obrałem kierunek na zachód – na Wielki Wschód Francji aż do Paryża, następnie do Dunkierki. Po czym obrałem kierunek na Belgię, Antwerpię. Stamtąd śladem gen. Maczka do Bredy i śladem gen. Sosabowskiego do Arnhem w Holandii. Następnie pojechałem na Bredę, Berlin, stamtąd z powrotem do Polski.





Kocimi łbami pan Janusz nie jeździ. - Całą zimę spędzam na wytyczaniu sobie tras – objaśnia. - Większość - ok. 80 % - to trasy rowerowe.  Do planowania tras korzystam ze specjalnych aplikacji jak Naviki albo Mapy.cz, które do tego są przeznaczone, jest wiele innych ale ja korzystam z tych.




Niestety czasami trzeba przejechać przez duże miasta, jakieś laski, różnie to bywa. Ustala co chce zobaczyć. Tym razem chciał zobaczyć cmentarz w Bredzie, udało się nawet wejść do muzeum, które tego dnia było zamknięte. Tego dnia polska szkoła w Bredzie obchodziła 25-lecie, był więc tam jej dyrektor, była też pani Krystyna z mężem, której bliski leży na tym cmentarzu. Wpuszczono nas więc do tego muzeum.


Wytyczając trasę pan Janusz myślał, żeby dojechać jak najdalej na północ, do Kanału La Manche, Morza Północnego i dalej na Dunkierkę, gdzie podczas II wojny światowej był największy odwrót wojsk alianckich. Szacuje się, że w tym odwrocie brało udział ok. 300 tys. żołnierzy.


- Jak gdzieś jadę, to się do tego przygotowuję. Chcę coś wiedzieć o tych miejscach – mówi pan Janusz. Musimy dodać, że pan Janusz nie posługuje się językami obcymi, ale podczas podróży nie stanowi to wielkiego problemu. Korzysta z internetowego translatora. Kłopoty czasem pojawiają się, gdy idzie o sprawy techniczne, np. w Bawarii, która ma swój dialekt. Pomógł syn pana Janusza, który przez telefon po angielsku całą sprawę wyjaśnił. - Zastanawiam się nad kupnem komunikatora – mówi pan Janusz – ale to wszystko tworzy koszty. W ubiegłym roku na 3000 km wyprawę wydałem ok. 1000 euro.


To, jak mówi, była to niskobudżetowa wyprawa. Wyposażenie piętnastoletniego roweru pana Janusza jest podstawowe – kuchenka, namiot, materac. To typowy rower szosowo-turystyczny. Waży w zależności od wyprawy od 45 do 50 kg. Ma tylko sakwy tylne. Pan Janusz nie bierze rzeczy niepotrzebnych, dobrze obmyśla co zabrać.
Raczej śpi pan Jan na dziko – lasach, pod mostami, nikt go nie przepędzał. Jedynie w Szwajcarii był lekki problem ze spaniem na dziko. - Dają do zrozumienia, żeby jechać na pole namiotowe – mówi pan Janusz. - Staram się rozbijać namiot ok. godz. 19, 20, przy rzekach, lasach, gdzie chodzi mniej ludzi, jak oczy nie widzą, to można sobie spać.


- Jak jadę na wyprawy zagraniczne, to zawsze biorę flagę polską – mówi pan Janusz. - Napotykani ludzi są bardzo mili i fajnie reagują Tylko raz w Polsce zdarzył mi się mały nieprzyjemny incydent. Wrażenie zrobił na panu Januszu Paryż, ale jak dodał mieszkać by tam nie chciał. - Jak jadę na rowerze to wjeżdżam do miejsc, gdzie na ogół turyści nie wchodzą, to dalsze dzielnice – opowiada – do których nawet nie przyjeżdża policja. Na szczęście nic złego się panu Januszowi nie przytrafiło.


- Wszystko było piękne, ludzie byli wspaniali – relacjonuje dalej wyprawę - choć czasem przychodzą myśli, że może coś się złego przydarzyć, ale nic takiego się nie wydarzyło. Był mały incydent – zepsuł mi się rower w Bawarii – ale pomogła mi Niemka, na szczęście było 200 m do sklepu, gdzie kupiłem nową część.


- Mam całą Polskę zjeżdżoną wzdłuż i wszerz, w tym Green Velo, ale nie mam Polski zrobionej naraz, to jest ok. 3500 km. Mam to więc w planach na przyszły rok – mówi pan Janusz. - Z domu pojadę na południowy wschód, następnie na północ, pod Wiżajny. Część szlaku Green Velo biegnie wzdłuż muru, który wytyczono na granicy Polski z Białorusią. Muszę więc zadzwonić do straży granicznej i zapytać, czy można tym odcinkiem jechać,.


Pytamy czy pan Janusz lubi jeździć sobie bez przygotowania. - Bez przygotowanie raczej nie – odparł – jak mam określone punkty, chcę zobaczyć to i to. Np. zaplanowałem zobaczyć trzy stolice i się powiodło: był Amsterdam, Paryż i Berlin. Lubię te wyprawy, muszę mieć pewną odskocznię od codzienności, mnie to relaksuje. Jeżdżę na rowerze codziennie, ile mam czasu, to tyle jadę. (eb)


Pozdrawiam wszystkich rowerzystów, z którymi kręcę po okolicy i nieraz spotkanych na trasach – Janusz Staszewski

Aplikacja jaw.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo jaw.pl




Reklama
Wróć do