Autko nazwane eSJotką zostało skonstruowane od A do Z przez jaworznianina Stanisława Suchetę. Były to lata 1942 do 1946. Jest to oczywista jedyne takie autko na świecie.
Ten oryginalny automobil powstał w garażu pana Stanisława, który wykorzystał do jego budowy części motocykla – m.in. silnik, skrzynię biegów i koła. Autko jest prezentowane w Muzeum Miasta Jaworzna. W środę 10 grudnia prelekcję o historii tego pojazdu poprowadził dyr. muzeum Przemysław Dudzik.
Jak mówi dyr. Dudzik pierwsze pomysły pana Stanisława to są lata 1938 i 1939, wtedy zaczęły być gromadzone pierwsze rzeczy. Zostało to doprowadzone do końca w okresie, kiedy robienie takiego samochodu było nie lada wyczynem.
- Natomiast potem ta jego determinacja, aby ten samochód w jakiś sposób zalegalizować, aby móc korzystać też przecież w czasach trudnych, kiedy samochód był swego rodzaju luksusem – mówi dyr. Dudzik. - No więc pan sobie coś takiego zrobił, zalegalizował i korzystał z niego czy to w ramach rodzinnych wycieczek, czy to w różnego rodzaju imprezach.
Przybyło na tę prelekcję liczne grono sympatyków motoryzacji i oczywista liczna szanowna rodzina konstruktora. Tę odsłonę po latach autko zawdzięcza mężowi wnuczki konstruktora panu Jackowi Goławskiemu, który odkrył autko w piwnicy podczas jej porządkowania.
- Ten samochodzik stał poprzykrywany tekturami z telewizora, z lodówki. Ja mówię: "Kurczę, szkoda troszkę, żeby to tak niszczało". Z synem wypchnęliśmy go na zewnątrz. Napompowałem powietrze. Do siostry żony mówię: "Sabka, ty znasz tego pana z muzeum. Może byśmy coś zrobili w tym temacie?" Dziadek tyle się starał, tyle robił. No i Sabina to wszystko pociągnęła dalej. Zawieźliśmy auto do warsztatu i oni już dalej sobie to zrobili. Niech ludzie to widzą, to jest jedyny egzemplarz na świecie.
Nad autkiem pochylili się uczniowie i nauczyciele jaworznickiego CKZiU. Nadali automobilowi niebywałego sznytu. Michał Skut – nauczyciel praktycznej nauki zawodu opisuje autko: to silnik z motocykla z całym oprzyrządowaniem plus dorobione oprzyrządowanie na potrzeby tego pojazdu.
- Jeżeli chodzi o prędkość maksymalną to jest w granicach 50, 65 km/h. - mówi. - Natomiast aktualnie ten pojazd nie jest jezdny ze względu na warunki przechowywania tego pojazdu, na to, żeby jak najdłużej zachował swoje oryginalne właściwości. Także jest pozbawiony płynów eksploatacyjnych. Z oryginalnego auta pozostał cały korpus, elementy tapicerki są w pełni oryginalne, zostały tylko wyczyszczone, odświeżone, zaimpregnowane. Całe nadwozie jest oryginalne. Została wymieniona powłoka lakiernicza, natomiast kolor jest również zgodny z oryginałem. Jeździł po całej południowej Polsce, ale nie tylko. Na pewno cenne są materiały, z których ten pojazd udało się wybudować. Na tamten czas były one bardzo trudne do zdobycia.
To co nas urzekło to to, że ten pojazd został wykonany z niezwykłą precyzją, elegancją, szykiem, jak na tamte czasy nie była to prosta konstrukcja, ale rzemiosło, które cieszyło oko na pewno w tamtych czasach jak i współcześnie. Jest tutaj troszkę unikatowych rozwiązań.
Na pewno jest zastosowana odpowiednia aerodynamika. Rysunki wskazują na wyższą precyzję i przygotowanie się konstruktora do do tego, żeby ten pojazd spełniał warunki techniczne oraz aerodynamiczne. Ma otwartą przestrzeń pasażerską, także jest to typ Cabrio - dodaje Michał Skut. .
Sam konstruktor Stanisław Sucheta to postać nietuzinkowa, oryginalna, to też doskonały konstruktor o ogromnej wyobraźni. Był też z pana Stanisława dziadek jak się patrzy. Wspominają dziadkowy garaż i autko jego dwie wnuczki.

Wnuczka Monika Goławska mówi, że dziadziu był człowiekiem bardzo opiekuńczym, bardzo serdecznym, ciepłym. - W zasadzie większość mojego dzieciństwa spędziłam z dziadkiem i z babcią. Myśmy mieszkali na górze z mamą, natomiast dziadkowi mieszkali piętro niżej. Bardzo był ciepłym dla dzieci, przynajmniej ja go tak wspominam. Może też dlatego, że z kuzynostwa byłam pierwsza, więc najstarsza. No i to pewnie też miało znaczenie. Dziadziu prowadził warsztat, gdzie naprawiał samochody i w zasadzie większość dzieciństwa ja z dziadkiem spędziłam w tym warsztacie. Gdzie stało właśnie to autko przykryte zielonym brezentem i mogłam sobie w nim posiedzieć. To była taka nagroda, natomiast nigdy nie miałam przyjemności wyjeżdżać.
Wnuczka Sabina Grzesik: Ja dziadka wspominam inaczej. Dziadka zapracowanego, schowanego właśnie w warsztacie i takiego dla mnie ostrego, bo nie wolno było dotknąć tego autka, nic ruszyć w warsztacie, wszystko miało swoje miejsce i nie wolno tego było ruszyć. Nie udało mi się tak jak siostrze siedzieć w autku.
Jak mówił Andrzej Sucheta, bratanek konstruktora, jechał tym autem z warsztatu przy ul. Sławkowskiej do Wilkoszyna. Osiągnięto prędkość 60 km/h. Wspominał też pan Andrzej notkę z krakowskiego Dziennika Polskiego z 1948 r. Auto pana Stanisława brało udział w rajdzie Automobilklubu Krakowskiego organizowanego do Zakopanego, a potem do Łysej Polany.
Automobil można do końca grudnia obejrzeć w Muzeum Miasta Jaworzna, później wskazane zostanie miejsce, w którym autko prezentowane będzie na stałe. Niestety autko nie będzie jeździło, choć z pewnością z górki by się potoczyło z może niezawrotną prędkością, ale co ważne by się zatrzymało, hamulce ma „jak ta lala”.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie