Reklama

Powstanie Warszawskie: W księgozbiorze i w sercu

Jaw.pl - Jaworznicki Portal Społecznościowy
31/07/2024 09:00

Wiedza o Powstaniu Warszawskiem towarzyszyła mi od dziecka. Z czasem, z tego niegasnącego zachwytu nad bohaterstwem dzieci, obrosła w bolesne myślenie o najwyższej cenie, jaką zapłaciło tamto pokolenie, o cierpieniu matek, które rozpaczając szukały swoich dzieci. Daremnie.

Moi dziadkowie mieszkali w Warszawie przy ulicy Pięknej, kiedy z rodzicami przyjeżdżałam do nich, to z tatą szłam zwiedzać Warszawę. Tam pierwszy raz usłyszałam o tragicznym powstaniu. Podziwiałam wielki pomnik warszawskiej Nike, postawiony w hołdzie bohaterom Warszawy 1939-1945. Wpatrywałam się w Syrenkę co twarz Krystyny Krahelskiej miała.

Fotografia z wystawy w bibliotece na Podwalu poświęconej Powstaniu 

 

Książki o powstaniu warszawskim, które wtedy wychodziły były w domu moich rodziców, miałam do nich dorosnąć. Wstrząsające wspomnienia Tadeusza Klimaszewskiego wydane z 1959 roku „Verbrennungskommando Warschau”, cenny dokument chwili. Świadectwo hitlerowskiej rzezi na Woli.

Autor walczył w powstaniu. Po wojnie opuścił Polskę. Wrócił odpowiadając na ogłoszenie „Ekspresu Wieczornego”, aby dać świadectwo hitlerowskich zbrodni popełnionych na Woli. Jest książka „Na barykadach Warszawy”, którą wydało Ministerstwo Obrony Narodowej w 1964 roku. Autor Stanisław Komornicki to dowódca drugiego plutonu 104 kompanii. Został oficerem Ludowego Wojska Polskiego, walczył o Kołobrzeg, dotarł do Berlina. Usunięty z wojska w roku 1975. Powstaniec warszawski, odznaczony Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari, pułkownik, który zginął 10 kwietnia 2010 w katastrofie smoleńskiej.

 

Książki z biblioteki ojca to: Bartelskiego: „Powstanie warszawskie” wydane w 1965, „Mokotów 1944”, wydanie z 1971 roku. „Pamiętnik żołnierzy batalionu „Zośka”, zawiera relacje powstańców walczących na Woli, w Śródmieścia, w Czerniakowie. Fundamentalnym wówczas dziełem o politycznym i dyplomatycznym znaczeniu Powstania Warszawskiego była wtedy książka Jana M. Ciechanowskiego wydana w Londynie w 1971 roku. W Polsce ukazała się dopiero w roku 1984.

Z wielkim przejęciem, kiedy miałam 11 lat, przeczytałam książkę Andrzeja Czarskiego: „Najmłodsi żołnierze walczącej Warszawy”, wydawnictwo PAX-u z roku 1970. Autor książki Jerzy Kasprzak podczas powstania miał 14 lat i był listonoszem Poczty Harcerskiej. Ofiarnie biegał wśród świszczących kul z torbą pełną listów. Książkę zadedykował „Matkom zawiszaków – najmłodszych żołnierzy Polski Walczącej”.

„Na tropach powstańczej przesyłki” dostałam od ojca na imieniny w roku 1972, a w książce napisał: „Kochana Basiu, umiłowanie Ojczyzny i Wolności wykazane przez dzieci w Powstaniu Warszawskim niech będzie dla Ciebie wzorem”. Brzmi jak przykazanie.

Domową biblioteczkę już przez kolejne lata sama uzupełniałam książkami o powstaniu. Dwutomowe wydanie „Poezji walczącej” z roku 1974, zdobyłam na kiermaszu organizowanym przez Miejską Bibliotekę Publiczną. Takie kiermasze z zaproszonymi pisarzami odbywały się przy ulicy Mickiewicza. „Poezja walcząca” zawiera wiersze: z powstania, i po powstaniu.

W roku 1980 ukazał się album „Warszawa w dniach powstania 1944, wydany przez KAW, pod reakcją L.M. Bartelskiego i Tadeusza Bukowskiego. Obaj walczyli w powstaniu. Bukowski ps. „Bończa”, fotoreporter, artysta fotograf, kierownik Działu Fotografii w Instytucie Wydawniczym „Nasza Księgarnia”.

Łatwego życia tam nie miał. Musimy pamiętać, że cenzora miało każde wydawnictwo, dzieło sztuki też. I choć haniebne czasy stalinowskie się skończyły i o Powstaniu Warszawskim zaczęły się ukazywać książki, to cenzor niejednokrotnie usuwał wiele fragmentów, bądź kazał przeredagowywać. Blokował inicjatywy, Bukowski z batalionu „Wigry” pierwszą wystawę swoich powstańczych fotografii zorganizował dopiero w 1979 roku.

Dopiero po październiku 1956 podziemie AK-owskie przestało być przemilczane, choć ów slogan „zapluty karzeł reakcji” wbił się cierniście w pokolenie powstańców. O tym pisał Bartelski w książce „Pejzaż dwukrotny”. Przecież II Rzeczpospolita przystała istnieć, trzeba było odnaleźć się w Polsce Ludowej; zwalczyć w sobie poczucie bezsensowności jakichkolwiek działań. Kolejna ważna dla mnie książka, pisarza-powstańca z pokolenia Kolumbów, to „Genealogia ocalonych”.

Kiedy przyjeżdżałam do Warszawy odwiedzałam stryjostwo na Ochocie. U stryjenki rozmawiałam z jej sąsiadami, a także z powstańcami. Oni ze łzami w oczach, opowiadali o tamtym czasie, w ich słowach, nie było zachwytu nad powstańczym zrywem. Rozpacz po zabitych i wspominanie modlitw przy kapliczkach podwórkowych. Niechętnie wracali do wspomnień.

A powstanie żyło w moim dzieciństwie, krążyło w opowiadaniach: spisanych i ustnych. Słyszałam kto siedział w więzieniu, kto zataił w rubryce personalnej, że należał do AK, kto pod zmienionym nazwiskiem wziął ślub. W moim podręczniku historii do klasy ósmej zawile napisano o „reakcyjnych cechach politycznych kierownictwa powstania”.

W latach osiemdziesiątych wiedzę uzupełniałam z drugoobiegowych wydawnictw. O akcji „Burza” znalazłam artykuł w publikacji pt. „Czego nie ma w podręcznikach”. 

 

„Niezależna Kultura” relacjonowała jak zniszczono w 1982 roku inicjatywę wybudowania Muzeum Powstania Warszawskiego.

Był rok 1989. Redaktor Zbigniew Złotnicki, na wydziale dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego, prowadził warsztaty fotograficzne. Złoty człowiek, przyjazny studentom; niezwykle kulturalnie analizował nasze niedociągnięcia w robocie fotoreportażu. Dobry, życzliwy nauczyciel. Takim go noszę w sercu. Każdy z uczestników seminarium dostawał lustrzankę oraz światłomierz i wyruszał w Warszawę. Wracał do pracowni fotograficznej, wywoływał w ciemni film i przynosił redaktorowi fotografie do oceny. Redaktor Złotnicki, kiedy zobaczył moje dzieła patrzył i milczał. Długa cisza. Fotografie przedstawiały miejsca pamięci warszawskiego powstania, tętniące życiem ludzi szczęśliwych, np. przy pomniku Małego Powstańca roześmiane dzieci. Redaktor milczał, we mnie kłębiły się myśli, odnoszące się do krytykowanego pomnika. Zamiast karabinu, najmłodszy powstaniec powinien mieć butelkę z benzyną, dla dzieci karabinów nie było – tak słyszałam. Czyżbym nieodpowiedni temat sobie wybrała? Wszyscy uczestnicy warsztatu pobiegli pod pomnik Dzierżyńskiego i przynieśli foto. jak z cokołu Dzierżyński spada.

Po długiej chwili redaktor Zbigniew Złotnicki odniósł się do wojennego czasu. Kiedy wybuchło powstanie miał 17 lat, już wcześniej działał partyzantce. Należał do Armii Krajowej, walczył w bitwie pod Jaktorowem. Słuchałam osłupiała. To seminarium było dla mnie najważniejsze i właśnie u red. Złotnickiego złożyłam prace z fotoreportażu.

W bibliotecznej działalności rocznicę powstania warszawskiego przypominałam kolejnym pokoleniom. Był rok1987. W Bibliotece dla Niewidomych przy ul. Wandy odbyła się prelekcja, o znaczeniu pieśni powstańczych, mówił dr Zbigniew Siatkowski z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Słuchaliśmy pieśni z płyty „Za każdy kamień Twój..”. W kronice Polskiego Związku Niewidomych znajdują się takie słowa krakowskiego gościa:

„Moi jaworzniccy słuchacze umieją myśleć Ojczyzną. Rozumieją dobrze, co jest istotą tamtych lat i naszych lat również; bo tamte i nasze lata stanowią ciągłość [...]”.

W roku 1994 Muzeum Historii Katowicach ogłosiło konkurs na gazetkę powstańczą. Czytelniczka biblioteki Kasia otrzymała I nagrodę i Grand Prix.

Kasia Radoń w bibliotece przy ul. Wandy

Wtedy spotkaliśmy się z powstańcem Panem Janem Tomaszewskim, to on zasiadał w jury, nasza gazetka najbardziej mu przypominała tę powstańczą.

A zawdzięczaliśmy wiedzę o gazetkach znakomitej publikacji: Witolda Grabskiego „Prasa powstania warszawskiego”, wydawnictwo Biblioteki Narodowej.

Jan Tomaszewski w czasie powstania miał 19 lat walczył w Śródmieściu, rejon „Ratusz”, tam, gdzie zginął 4 sierpnia Krzysztof Baczyński. Laureatom konkursu ufundował Jan Tomaszewski rejs jachtem na Mazurach.

 

W każdej filii bibliotecznej, w której pracowałam starałam się dzieci i młodzież skupić wokół tematu Powstania Warszawskiego. Układałam książki nie w gablotach, lecz na stoliku. Kilkulatkowie oglądali wydawnictwa, podczytywali, komentowali fotografie, pytali.


 

Wokół literatury powstańczej: satyra, wiersze, pieśni odbywały się zajęcia z dziećmi. Kolorowanie rysunków z satyrą wojenną, winiet powstańczych gazetek. Rysowanie znaku Polski Walczącej.

Oliwia w bibliotece na Podwalu 

Kopiowanie ekslibrisu poety. Słuchanie o powstańczych przygodach ich rówieśników.

Kamil i Karol w bibliotece na Podwalu 

Maja w bibliotece na Podwalu 

Historia powstania: bezgraniczna wiara w sens walki, zgoda na jej wysoką cenę, wierność wybranej sprawie i poświęcenie. Istota wielu polskich powstań. Nie jest ważne, że karabinów nam brak, że nasz bój to pełna odwagi improwizacja, Nie debatujemy przecież o tym, czy mamy militarną szansę. „Nam przecież te noce sierpniowe i prężne ramiona wystarczą”. Tak śpiewali.

Chłopcy zainteresowani Powstaniem w czytelni biblioteki na Os. Stałym 

Uczyliśmy się też szacunku dla dokumentu. Autorka lektury „Ten obcy” Irena Jurgielewiczowa brała udział w Powstaniu Warszawskim. Redagowała dla najmłodszych gazetkę „Jawnutka”, przygotowywała z dziećmi teatrzyk w swoim mieszkaniu na Żoliborzu. Pod koniec życia porządkowała swoje archiwum, nagle zauważyła, że „Jawnutka” powstańcza gazetka wylądowała w koszu. Dziewczyna pomagająca jej w tej żmudnej robocie, szary maszynopis, uznała, za nic niewartą zadrukowana kartę papieru. Oglądaliśmy tę gazetkę podczytując teksty.

Dużo zależy od tego co się dzieciom o powstaniu powie i jaki wybrało się ton do mówienia. To w końcu my dorośli w ogromnej mierze kształtujemy zainteresowania dzieci. Taka jest przecież wychowawcza rola dorosłych: zapewnić ciągłość patriotycznego myślenia. Ciągłość Ojczyzny. I musimy tę rolę udźwignąć bez kwękania, bez szukania samousprawiedliwień. Rodzice, nauczyciele, dziennikarze, politycy, bibliotekarki, każdy z nas.

Zajęcia z dziećmi w bibliotece na Podwalu  

Z wdzięcznością myślę o tym, że mnie mój Ojciec wychowywał – a przecież były to lata Ludowej Polski – na książkach o Powstaniu Warszawskim, pięknych i szlachetnych, które wtedy wychodziły. I nie kładł nacisku na rozważanie tego, czy słusznie, czy niesłusznie podjęto decyzję o rozpoczęciu powstania, ale mówił do mnie o wartości odwagi oraz bezinteresownego patriotyzmu

nieoglądającego się na wygodę, ani na zysk. Z czasem symboliczną kotwicę powstańców znalazłam na publikacjach „Solidarności”, a ideały patriotyzmu nie szukającego korzyści – w sercach tych działaczy, którzy stanowili moją „Solidarność”: „Solidarność” z duchowego wyboru.

Nie umiem z akceptacją patrzeć na obchody rocznicy powstania, obecne organizowane w atmosferze festynu, popkultury. Gry, zabawy. Radość z powstania warszawskiego. Zero refleksji. Reklamuje się powstanie jak towar. To mnie boli.

Pamięć o powstaniu ma żyć bez politycznych zawłaszczeń, ma być nauką, ma być szacunkiem dla poległych.

Polsko ty moja! gdy już nieprzytomni
Będziemy – wspomnij ty o nas! o! wspomnij!
Wszak myśmy z twego zrobili nazwiska
Pacierz co płacze, i piorun co błyska

Problem tamtego powstania czy w ogóle akcji „Burza” jest według mnie jednym z najbardziej aktualnych, więcej nawet powiem, najbardziej pilnych tematów współczesnej dziś refleksji o tym, kim my – Polacy – jesteśmy i jak należy być Polakiem.

Barbara Sikora

 

 

Aplikacja jaw.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 31/07/2024 09:54
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo jaw.pl




Reklama
Wróć do