
Zbigniew Adamczyk - jaworznianin, jest (wciąż) nauczycielem od ponad 50 lat, uczył w liceum, technikum, szkole zawodowej, ochotniczych hufcach pracy: polskiego, rosyjskiego, historii, PO, geografii, WOS, PDŻ i WF.
Prócz tego prowadził szkolne teatry – ReSpektakl i teatr kukiełkowy, konkurs kabaretowy Śmiej się pan z tego, konkurs talentów Szału nie ma, napisał kilka tekstów dramatycznych, kabaretowych, prozatorskich,Współpracował z kilkoma czasopismami, prowadzi obecnie stronę i miesięcznik MDK.
- W sumie nie ma o czym mówić, bo mogło być lepiej – podsumował Zbigniew Adamczyk.
Ela Bigas: Co uznaje Pan za szczególną głupotę tegorocznego sezonu kulturalnego?
Zbigniew Adamczyk: Nie uważam niczego za głupotę, zgodnie z zasadą: nie ma głupich pytań, nie ma głupich wydarzeń. Niejeden głupiec okazał się mądrzejszy od uznanego mędrca.
Co w tym sezonie kulturalnym szczególnie i niespodziewanie Pana zaskoczyło?
Szczególnie, niespodziewanie i boleśnie dotknęła mnie śmierć Joanny Kołaczkowskiej, która wykonała kapitalny pokaz swoich umiejętności w lutym 2025 na scenie MDK (opisałem w tekście Mizoandryczna Multi Hrabina), który zaczyna się od przedstawienia Gwiazdy kabaretu: Hrabina Pączek z domu Chuda (naprawdę), primo voto Matysik (ożesz!) obecnie Joanna Kołaczkowska... Na pożegnanie, zachwycona jaworznicką widownią i salą widowiskową obiecała, że „wkrótce powróci” – niestety nie dotrzyma obietnicy.
Miałem zaszczyt i niewątpliwą przyjemność poznać ją na początku kariery, gdy wystąpiła na wówczas jeszcze istniejącej dużej scenie Sokoła. Uczyniła mnie swoim scenicznym ojcem i, ku ogromnej frajdzie moich uczniów, których zabrałem na spektakl, cały czas zwracała się do mnie per „Zbyszku” – nie wiedząc, że tak mam na imię. Zawsze potrafiła trafić w punkt! Gdy się przedstawiłem, zobaczyłem na Jej twarzy najprawdziwszy pąs zakłopotania.
Prowadzi Pan w MDK zajęcia dla młodzieży z dziennikarstwa i kaligrafii. Czy generalnie można uznać, że młodzież dobrze rokuje?
Wyjątkowo inteligentne pytanie i niezwykle trudne do jednoznacznego stwierdzenia dla nauczyciela, więc po głębokim namyśle odpowiem rozbudowaną, wręcz barokową frazą: tak.
Czy przyłapał się Pan na tym, że uznał coś za fascynujące, a tymczasem tzw. środowisko uznało to coś za kicz nad kiczami?
Wydaje mi się, że pytanie zawiera drugie dno i jest zawoalowaną oceną mojej twórczości literackiej, zatem uchylam się od odpowiedzi.
Czy Pana zdaniem sztuka dzieli się na wysoką i niską? A może tylko dobrą, złą, nudną i fascynującą?
Znów niezwykle fascynujące pytanie dotykające problematyki filozoficznego esse, co oznacza rozważania na temat istoty bytu. Otóż w filozofii Tomasza z Akwinu, esse jest tym, co aktualizuje istotę bytu, natomiast w egzystencjalizmie, gdzie esse jest utożsamiane z egzystencją i przeżyciem. Zastanowić by się można czy sztuka w istocie istnieje, czy jest zaledwie naśladownictwem istnienia? Pytanie równie nierozwiązywalne, jak doktrynalne stwierdzanie co jest sztuką par excellence wysoką, a co niską. Tu można by zastanowić się nad pozornym kategoryzowaniem antonimów wysoki i niski. Toż wysoki jak brzoza, niekoniecznie znaczy wartość samą w sobie. Z kolei niski Napoleon (miał około 169 cm wzrostu, co w tamtych czasach było wzrostem średnim) zdecydowanie górował nad większością rówieśników, jak koniak Napoleon góruje nad większością spożywanych z ochotą przez Polaków trunków.
Jak przyjęto Pana premierową powieść? Kogoś zaskoczyła, zbulwersowała, kogoś zachwyciła?
O którą Pani Redaktor chodzi? Pierwszą wydaną powieścią była napisana wspólnie z Piotrem Mamcarzem (z zawodu ortopeda) Religia krwi. Niektórym się bardzo podobała, większości (kupujących) mniej. Podobnie było z moją, samodzielną zatytułowaną Wstyd. Wstyd powiedzieć, lecz sprzedaje się wstydliwie. Choć trafiła się też pochwalna recenzja pana prof. UJ Mariana Bębenka i pani dr Beaty Wrony. Widocznie zabrakło dobrego pijaru (tak się pocieszam), bo przecież nie talentu.
Nad czym teraz Pan pracuje? Jeżeli tak, to skąd taki wybór tematu?
Pracuję ciągle od pół wieku i nie zamierzam przestawać. Domyślam się, że to kontynuacja tematu,więc chodzi Pani o zajęcia literackie. Teraz piszę baśnie, bo na starość człowiek dziecinnieje.
Czy podczas tegorocznych wakacji udało się Panu urządzić najprawdziwszą wyprawę w nieznane?
Każdy dzień jest podróżą w nieznane, zatem – każdy dzień mnie zaskakuje samym faktem istnienia (jeszcze - mnie).
Czy miewa Pan wrażenie, że niektórzy współcześni poeci tak się wikłają w przenośnie, metafory, że w efekcie sami nie wiedzą o co im szło?
Tym razem odpowiem po żydowsku – pytaniem na pytanie - a było kiedyś inaczej? Na szczęście są krytycy i nauczyciele, który zawsze wiedzą, co poeta miał na myśli.
Gdyby przyszło Panu urządzić wielki bal na własną cześć, to gdzie by Pan go urządził, a kogo poprosiłby Pan o laudację na własną cześć?
Na to pytanie czekałem. Mój wielki bal odbyłby się w Pałacu Prezydenckim lub w Belwederze (nie wiem, gdzie obecnie pomieszkuje nasz Pierwszy Obywatel). Szlibyśmy oboje (Pani Redaktor i ja) w solidarnym szpalerze (boć wszyscy znaczki Solidarności mają wpięte w klapy i do zaszczytnego związku ze Związkiem się przyznają) zachwyconych dostojników z Kancelarii Prezydenta z jednej strony i Rządu z drugiej (nie mieszając się w żadnym wypadku) prowadzeni przez byłego do niedawna i obecnego od niedawna Prezydentów.
Laudację wygłosi na moją część jeden z nich - po Referendum obywatelskim z jednym zasadniczym pytaniem: który głośniej, krzykliwiej, bardziej donośnie i z większą pewnością swoich racji, stentorowym głosem uzasadni barwnie i przekonująco moją niezwykłość i niewątpliwy geniusz.
Oczywista gratuluję panu niezwykłości i niewątpliwego geniuszu, dziękuję za tę rozmowę arcyciekawą na skalę miejską, a może nawet ogólnopolską – Ela Bigas
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.