
Czasem opisujecie mi Państwo swoje sny. Z reguły nie podejmuję się takich tematów, nie wpisują się one w formułę mojego cyklu, w którym publikuję rzeczywiste wydarzenia. Ale ten opisany przez panią Martę jest nie tylko wyjątkowy, bo w następujących po sobie odcinkach w kolejne noce, ale i… mający swoje zakończenie w „realu”. Poczytajcie.
– Ten sen mnie prześladuje do dziś – opowiada pani Marta. – Był tak niesamowity i dziwny, że nie mogę przestać się zastanawiać, czy to były zwyczajne senne bzdury, proroctwo, czy może powinien mnie skłonić do ostrzeżenia jego bohaterki przed tym, co miało się stać? Pojęcia nie mam. Nigdy też nie miałam jakichś mistycznych skłonności, przeciwnie, byłam sceptyczna w stosunku do wszelkich opowieści o zjawiskach nadprzyrodzonych, wróżb, horoskopów, szamanów udających lekarzy. Aż tu jesienią ubiegłego roku przydarzyła mi się senna „telenowela”, w dwóch odcinkach. Już samo to było dziwne, że już nie wspomnę o samym zakończeniu.
Pracowałam kiedyś z taką panią Terenią, niedługo, bo jak ja się przyjęłam, to ona po jakimś pół roku odeszła na emeryturę. Bardzo ją lubiłam, to była miła, ciepła i uczynna kobieta, ale dzieliła nas taka różnica wieku, że nie utrzymywałyśmy potem prywatnych relacji. Owszem, gdy się spotkałyśmy, było o czym pogadać i nie raz postałyśmy sobie gdzieś pod sklepem i z godzinę, ale to tyle. No i miałam kiedyś sen (ni stąd, ni zowąd, bo na co dzień nawet o pani Tereni nie myślałam), że ona postanowiła sobie na tej emeryturze dorobić i postawiła w centrum miasta, obok niegdysiejszego „Górnika” taki kiosk na kołach, coś jak food truck. Miała tam artykuły spożywcze, kosmetyki, chemię, odzież, obuwie, jednym słowem wszystko – i tylko we śnie mógł się pomieścić w niewielkiej budzie tak bogaty asortyment. Do kiosku pani Tereni były zawsze bardzo długie kolejki, bo handlowała towarem najlepszej jakości, poza tym wszyscy ją lubili, więc dawali jej po prostu zarobić. Oczywiście bywałam tam i ja. I któregoś razu przechodząc przez rynek, dostrzegłam wielkie zamieszanie, krzyki, zbiegowisko, i… kłęby czarnego dymu nad miejscem, gdzie stał kiosk pani Tereni. Pobiegam tam co tchu, ale już było po wszystkim, kiosk spalił się doszczętnie, razem z panią Terenią w środku. Dobrze pamiętam to uczucie ze snu, tę rozpacz, niedowierzanie, żal. To było tak realne, że gdy obudziłam się z krzykiem i płaczem, jeszcze długo nie mogłam samej siebie przekonać, że był to tylko sen. Ale uznałam go w końcu za jeden z koszmarów, jakie się każdemu czasem przydarzają, oczywiście z ulgą, że to nie była rzeczywistość. W ciągu dnia i codziennych zajęć nawet o nim zapomniałam. Ale… on nie dał mi zapomnieć o sobie.
Kolejnej nocy przyśniło mi się, że szłam przez rynek i dostrzegłam z daleka przechadzającą się panią Terenię. Podbiegłam do niej bardzo uradowana i mówię, jak bardzo się cieszę, że ją spotykam całą i zdrową, bo miałam sen, że się spaliła i umarła. A ona mi na to: ty się głupio nie śmiej, bo ja się naprawdę spaliłam i umarłam.
– No ale jak to? – zdumiałam się – przecież panią widzę i z panią rozmawiam, to jakiś żart?
Pani Terenia bardzo się zdenerwowała, że jej nie wierzę i na dowód swoich słów kazała mi się uścisnąć, ale ja nie byłam w stanie tego zrobić, bo jakbym łapała powietrze. Zaczęłam więc dopytywać, jak to się stało, czy ktoś podpalił ten jej kiosk, jakaś zazdrosna konkurencja na przykład?
– Jaki znowu kiosk? – pani Terenia robiła się coraz bardziej poirytowana. – Ja nigdy nie miałam żadnego kiosku!
– Więc gdzie się pani spaliła?
– Nie wiem, nie widziałam, bo wszędzie był ogień i dym. I jak poczułam, że się palę, to nawet poleciałam do lustra, bo mi samej się nie chciało w to wierzyć. No i faktycznie, paliłam się.
– A gdzie było to lustro? – próbowałam dociec, bo może wówczas dałoby się określić miejsce zdarzenia.
– Jak to gdzie? W łazience!
Potem pani Terenia zarzuciła mnie pretensjami, że nie zadzwoniłam do niej i jej nie ostrzegłam, bo ona wierzy w sny i wówczas na pewno uniknęłaby takiego losu.
– Niech mi pani wierzy, pani Grażyno – mówi wstrząśnięta pani Marta – ale rano, po przebudzeniu sama już nie wiedziałam co o tym sądzić, kompletnie nie umiałam się pozbierać, już nawet nie dlatego, że sen był taki straszny, ale że był to jakby ciąg dalszy poprzedniego. Musiałam sporo się nagłowić, żeby oddzielić jeden od drugiego i przypisać każdy z osobna do właściwej nocy. Potem opowiedziałam oba mężowi i już razem się pośmialiśmy, bo w świetle dnia zaczęło nas to po prostu bawić.
– A może zadzwoń do tej pani Tereni i jej opowiedz, niech też się pośmieje – zasugerował mąż.
Uznałam to za niezły pomysł i postanowiłam sprawdzić czy wciąż mam do niej numer. Jak tylko wzięłam komórkę do ręki, dostałam wiadomość na Messengerze od koleżanki z pracy.
„Słyszałaś, że pani Tereni spalił się dom?” – brzmiała wiadomość.
Nogi się pode mną ugięły. Nie odpowiedziałam, zamiast tego zaczęłam nerwowo przeglądać listę kontaktów. Wybrałam numer, który wciąż jednak na niej był i na bezdechu wsłuchiwałam się w sygnał. Po chwili długiej jak wieczność pani Terenia odebrała. Okazało się, że ubiegłej nocy spalił się strych jej domu. Nikt nie ucierpiał, całą rodzinę zbudziło wycie psa, co pozwoliło im błyskawicznie zareagować. Straż pożarna przyjechała niemal natychmiast i udało się ugasić ogień, zanim się rozprzestrzenił. Skończyło się na tym, że część dachu będzie do wymiany, nad czym pani Terenia bardzo ubolewała, a ja, w przeciwieństwie do niej bardzo się z takiego obrotu sprawy ucieszyłam. Nie opowiedziałam jej moich snów, bo to nie był właściwy moment. Może kiedyś to zrobię, gdy ją spotkam, a może ona sama szybciej o tym przeczyta, jeśli Pani zechce moją historię opisać – zakończyła opowiadanie pani Marta.
Rzeczywiście, zdumiewające, prawda? A ja mogę tylko powtórzyć za klasykiem, że są po prostu rzeczy na niebie i na ziemi, które się filozofom nie śniły…
Grażka
Lubię słuchać ludzi, a ludzie lubią opowiadać mi swoje historie. Jeśli zdarzyło ci się coś, czym chcesz się podzielić, skontaktuj się z nami, a my opiszemy i opublikujemy twoją historię. Mail: [email protected]
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie