
„Co z tą Izerą?” – to pytanie słyszymy w Jaworznie częściej niż „Dzień dobry”. Pada z ust znajomych z innych miast, dziennikarzy, ciekawskich, no i sceptyków. I – nie ukrywajmy – coraz częściej nie wiemy, co odpowiedzieć. Bo historia jaworznickiego samochodu elektrycznego przypomina emocjonalny rollercoaster: raz jedziemy w górę, innym razem zjeżdżamy głową w dół, bez trzymanki.
Miała być Izera – polski samochód na miarę marzeń, ambicji i… budżetu. A wyszło jak zwykle, czyli: „no niby jest, ale nie do końca”. Bo jak tu budować fabrykę, skoro zamiast uzbrojonego terenu, mamy szczere pole, bez prądu, gazu i wody? Wydawało się, że propagandowy balon już dawno pękł, a po Izerze zostało tylko logo i foldery. No, ale… niespodzianka – duch Izery wciąż unosi się nad Dąbrową Narodową.
Dlaczego? Bo choć sam projekt pod tą nazwą został już oficjalnie uśpiony (żeby nie powiedzieć „skasowany”), to nadal ma potencjał. I co ważniejsze – pieniądze. A dokładniej, szansę na pieniądze z KPO. Elektromobility Poland złoży......
Chcesz czytać dalej? Wykup subskrypcję e-wydania Aktualności Lokalnych! Zapłać za pomocą BLIK lub przelewem ze swojego banku
Pozostało 68% tekstu do przeczytania.
Wykup dostępJeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Franek już przestań się błaźnić