
Jeszcze nie opadły emocje po fali gniewu wywołanej tajemniczą kartką nakazującą demontaż bramek, a już doszło do tego, czego najbardziej obawiali się mieszkańcy. 23 lipca, z samego rana, na boisku w dzielnicy Dobra pojawiła się ekipa działająca na zlecenie Miejskiego Zarządu Nieruchomości Komunalnych. Bez słowa, bez ostrzeżenia i — co najważniejsze — bez dotrzymania wcześniej wskazanych terminów, bramki zostały brutalnie zdemontowane. Stalowe konstrukcje, które przez ponad 20 lat służyły dzieciom i młodzieży, przecięto szlifierką. Fundamenty wykopano, jakby chodziło o jakąś nielegalną budowlę, a nie o symbol wspólnoty i dumę lokalnej społeczności.
— „W kartce, którą ktoś przykleił bez podpisu, jasno było napisane: mamy czas do końca lipca, inaczej bramki znikną do końca sierpnia. A tu co? 23 lipca i już po wszystkim!” — mówi z oburzeniem pan który dzień wcześniej, wspólnie z sąsiadami, malował bramki w ramach społecznej inicjatywy.
Bramki, które miały być „zagrożeniem”, okazały się wyjątkowo trudne do usunięcia. Solidne stalowe rury, zespawane i osadzone głęboko w ziemi, przez dwie dekady przetrwały wszystkie wichury i burze. Dla ekipy demontującej stanowiły jednak wyzwanie. A przecież to właśnie ich rzekomy „zły stan techniczny” miał być powodem likwidacji.
MZNK tłumaczyło wcześniej, że bramki były wykonane bez pozwoleń, z materiałów „niewiadomego pochodzenia” i stwarzają zagrożenie, zwłaszcza że stoją pod liniami energetycznymi. Tyle że bramki te nikomu nie przeszkadzały przez 20 lat. Dzieci grały, dorośli dbali o teren, a starsi wspominali czasy, gdy jeszcze były tam drewniane słupki.
— „Od lat wszystko robimy sami. Koszenie trawy, spawanie, malowanie. Gdy pojawił się zarzut o rdzę — od razu zareagowaliśmy. 22 lipca wszystko zostało odrdzewione, pomalowane, wyglądało lepiej niż niejedno miejskie boisko. A następnego dnia — bezczelna akcja cięcia” — mówią mieszkańcy, nie kryjąc frustracji.
Dla wielu mieszkańców moment, w którym przecięto stalowe słupy, był symboliczny.
— „To nie była tylko likwidacja bramek. To był pokaz siły. Pokaz, że nasze zdanie się nie liczy, że można nas zignorować, oszukać, i jeszcze zrobić to tak, żeby bolało” — mówi pani, która mieszka przy boisku od 40 lat.
Dzieci, które jeszcze tego samego dnia przyszły pograć w piłkę, musiały ustawiać sobie prowizoryczne bramki z plecaków i... drzew. — „Bez sensu. Wczoraj były fajne bramki, a dziś ich nie ma. Czemu?” — pytał ośmioletni piłkarz.
Najbardziej boli brak dialogu. Mieszkańcy nie rozumieją, dlaczego nie zaproszono ich do rozmów. Dlaczego nie zaproponowano wspólnego rozwiązania — np. wymiany starych bramek na nowe, zgodne z przepisami.
— „Gdyby ktoś przyszedł, wyjaśnił, porozmawiał — na pewno byśmy się dogadali. Ale nikt nie przyszedł. Nikt nie zadzwonił. Po prostu przyszli i zniszczyli” — komentuje jedna z mam.
Radna Wiesława Babula, która interweniowała wcześniej w tej sprawie, nie kryje rozczarowania:
— „Mamy obowiązek dbać o bezpieczeństwo, ale mamy też obowiązek szanować mieszkańców. W tym przypadku zabrakło przede wszystkim szacunku. Tak się nie powinno zarządzać wspólnym dobrem”.
Atmosfera w dzielnicy jest napięta. Ludzie czują się zlekceważeni i zdradzeni. Mówią wprost — „Będziemy działać sami”.
— „Te bramki to był nasz wysiłek, nasza praca, nasze miejsce. Jeśli trzeba — znów je zespawamy, znów je wkopiemy. I tym razem tak, żeby nawet koparka nie dała rady!” — mówią z determinacją.
Na koniec jedno jest pewne — mieszkańcy Dobrej nie zapomną tej decyzji. I nie chodzi tylko o bramki. Chodzi o styl zarządzania, który — jak mówią — pokazał, że głos ludzi można zignorować, a wspólnotowe miejsce potraktować jak przeszkodę do usunięcia.
To lato miało być czasem grania i pikników. Zamiast tego stało się symbolem konfliktu i braku zaufania. Boisko zostało zniszczone. Ale wspólnota Dobrej — nie.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Czyszczą teren pewnie pod tbsy albo dla dewelopera. Zły stan techniczny po 20-30latach stały twardo nie to co zalane fundamenty obok geosfery. Że mieszkańcy są ślepi i głusi na to co robia w tym mieście wszystko pod sprzedaż. Paranoja. A akurat to boisko było lepiej zadbane niż nie jeden plac zabaw w tym mieście. Najśmieszniejsze że boisko na warpiu też zostało usunięte a było tam pod liniami i według urzędu nic miało tam nie powstawać. Nawet pan wiceprezydent tam grał haha co kasa robi z ludźmi.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
W Hiszpanii dzieci latają z piłką pomiędzy stolikami z siedzącymi ludźmi, nikomi nie robi to problemu, tutaj nie dość że wszędzie jest zabroniona gra w piłke to jeszcze bramki znikają z dnia na dzień xD Ciężko patrzy sie na ten kraj, mamy końcowke 2025r, a mental PRLu ani troche się nie wygasza, stare zdezelowane capy i oklapniete polskie mordy zabraniają rozwijać się dzieciom. Szkoda że ten smutny kraj jakimś cudem przetrwał, bo to tylko męczarnia dla młodych z chęcią i ambicjami, mam nadzieję że w końcu to polskie gówno zniknke kiedyś z mapy bo szkoda młodych.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.