
Skandal, oburzenie i ogromna fala gniewu przetacza się przez dzielnicę Dobra! Mieszkańcy z niedowierzaniem przecierali oczy, gdy na bramkach ich dzielnicowego boiska pojawiła się tajemnicza kartka nakazująca… likwidację bramek. Bez konsultacji, bez podpisu, bez słowa wyjaśnienia. Ot, po prostu ktoś przyszedł, przykleił kartkę i… zniknął. Lokalna społeczność nie ma wątpliwości że to skandal. A może to początek wielkiej operacji przejęcia terenu pod inną inwestycję! Mieszkańcy wściekli są na władze miasta za taki tryb informowania „Nasze boisko niszczą po cichu!”. Na miejscu interweniowała radna rady miasta Wiesława Babula, która pomaga mieszkańcom.
— „Nie mamy złudzeń. Najpierw zdejmą bramki, potem zaorają całe boisko. A my zostaniemy z niczym!” — mówi rozgoryczona jedna z mieszkanek.
Z pozoru chodzi tylko o „stan techniczny bramek”. Tak przynajmniej głosi bezosobowa, anonimowa kartka, która nagle pojawiła się na bramkach boiska. Ale mieszkańcy nie kupują tej wersji wydarzeń.
— „Przez dekady było dobrze, przez dekady dzieci grały w piłkę, nikomu nie przeszkadzało. A teraz nagle wielkie zagrożenie? Proszę nas nie rozśmieszać!” — nie kryje złości pan, który od lat dba o porządek na boisku.
Na miejscu nikt nie widział żadnych oficjalnych inspektorów, żadnych kontroli, żadnych decyzji administracyjnych. Jedynie bezimienną kartkę z nakazem demontażu, jakby ktoś chciał sprawę załatwić „po cichu”.
— „Zwykły papier bez pieczątki, bez podpisu! Co to w ogóle jest? Mamy się domyślać, kto i dlaczego chce nam zabrać boisko?” — pytają wściekli mieszkańcy.
Dla Dobrej to nie jest zwykły skrawek trawy. To serce dzielnicy, przestrzeń, która łączy ludzi, integruje pokolenia, wychowuje dzieciaki. W sąsiedztwie jest plac zabaw i siłowania pod chmurką.
— „Boisko powstało dzięki mieszkańcom, bez złotówki z miasta. Sami spawaliśmy bramki, przynosiliśmy materiały, kosiliśmy trawę. To nasze wspólne dzieło!” — podkreśla mieszkaniec.
Jak podkreślają starsi mieszkańcy, boisko istnieje od pokoleń. Bramki są tam od 15, a nawet 20 lat, wcześniej były drewniane. A samo boisko – jak wspominają najstarsi — funkcjonuje co najmniej od lat 60-tych! Jeszcze nie było linii energetycznych, nie było infrastruktury — a boisko już służyło ludziom.
- Takie miejsca jak te służą mieszkańcom i nie możemy dopuścić aby działać wbrew ich woli – dodaje Wiesława Babula, radna rady miasta.
Mieszkańcy podejrzewają, że sprawa ma drugie dno. — „To jest bardzo dziwne, że nikt się nie przyznaje do tej decyzji. Ani urząd, ani zarząd nieruchomości, ani nikt inny. Zbyt dobrze wiemy, jak wyglądają takie sprawy — najpierw bramki, potem działka do sprzedania” — słychać na spotkaniu mieszkańców.
Padają konkretne pytania:
— „To miejsce ma wartość. To ostatni wolny kawałek przestrzeni w Dobrej. Może komuś się przydało? Po cichu chcą nas usunąć, żeby zrobić miejsce na budynek, magazyn, cokolwiek. My się na to nie zgadzamy!” — mówią ludzie wprost.
Według niepodpisanej kartki problemem jest „zły stan techniczny” bramek. Mieszkańcy reagują na to z oburzeniem, ale i rozbawieniem.
— „To nie są bramki z supermarketu! To solidne, stalowe konstrukcje, robione przez spawaczy, przez naszych sąsiadów. Są stabilne jak rusztowania. Jak coś się zardzewiało — przemalujemy! Jak coś trzeba naprawić — naprawimy! Ale zabierać bramki? Żenada!” — komentuje pan, który od lat dba o boisko.
Mieszkańcy podkreślają, że boisko to nie tylko miejsce gry w piłkę. To lokalne centrum życia społecznego.
— „Tu odbywają się sobótki, koncerty, pikniki. To miejsce integracji. Przyjeżdżają mieszkańcy sąsiednich dzielnic, dzieci, młodzież, dorośli. Wszyscy tu się spotykają. Zniszczenie tego miejsca będzie ciosem dla całej społeczności!” — mówią zgodnie.
Dzieciaki uwielbiają boisko. W czasach, gdy wielu młodych ucieka do ekranów komputerów, boisko na dobrej jest przykładem jak zmieniać ten trend.
— „Tu dzieci same przychodzą z własnej woli, tu się ruszają, grają, uczą zdrowej rywalizacji. Zamiast to wspierać, ktoś chce to zniszczyć. W głowie się nie mieści!” — żali się mama dwójki dzieci.
Niektórzy słyszeli plotki o liniach energetycznych jako powodzie likwidacji boiska. Mieszkańcy pukają się w czoło.
— „Jak linie przeszkadzają dzieciom grać w piłkę, to może od razu zacznijmy burzyć domy? Linie tu są od lat, bramki stoją od lat, a nagle robi się problem. Ktoś tu szuka pretekstu!” — komentują.
W kartce znalazła się informacja, że jeśli mieszkańcy sami nie zlikwidują bramek, to „ekipy” przyjdą w sierpniu i zrobią to siłą. Dla mieszkańców to jawna prowokacja.
— „Nie damy się zastraszyć! Będziemy pilnować naszego boiska, dzień i noc. Nie oddamy ostatniego wolnego miejsca dla dzieciaków bez walki!” — zapowiadają mieszkańcy Dobrej.
— „Niech miasto przyjedzie, porozmawia, wytłumaczy. Jeśli naprawdę są jakieś przepisy, znajdźmy wspólne rozwiązanie. Ale nie zrywajcie po cichu miejsca, które dla nas znaczy wszystko!” — apelują.
Mieszkańcy już zapowiadają, że nie pozwolą na zniszczenie boiska.
— „Dobrej boiska nie zabierzecie! To nasza przestrzeń, nasze miejsce, nasze dzieci!” — mówią z determinacją.
Jedno jest pewne: w Dobrej zapowiada się gorące lato, nie tylko przez temperatury, ale przez emocje, które wzbudziła jedna kartka. Sprawa dopiero się zaczyna. Rumieńców dopiero może nabrać jak dowiemy się kto jest autorem tej nieszczęsnej kartki.
Wiesława Babula, która zaangażowała się w wyjaśnienie tej sprawy, zapowiedziała, że doprowadzi do tego aby wyjaśnić kontrowersję związane z tą decyzją.
Po naszej publikacji znalazł się autor:
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.