Przy stacjach każdy koncentrował się na przemyśleniach tematów wskazanych do rozważań. Bolesnych przemyśleń, bo to przecież droga krzyżowa, wędrówka grupy skupionej w milczeniu. Grupy, która szybko mi zniknęła podążając do celu. Cel to kolej stacja. Jakoś tak dziwnie jeden na drugiego uwagi nie zwracał. Jakby z góry wiedziano, że nic złego w tym ciemnym lesie nikogo nie spotka. Zdałam się na własne siły, doświadczając bólu i zmęczenie. Gotowa byłam do rezygnacji, że nie podołam. Ciemno, drzewa straszą.
Pierwszy raz uczestniczyłam w takiej nocnej modlitewnej pielgrzymce. Było to przeżycie duchowe i ćwiczenie fizyczne. Ale i też strach czy nie zgubię się w lesie? Nikt z organizatorów nie zadał sobie trudu, aby choćby dyskretnie czuwać nad pielgrzymami. Nie było wśród uczestniczących w nocnej modlitwie zwykłej solidarności. Przecież jak ktoś idzie pierwszy raz na ekstremalną drogę krzyżową, to uczestniczący zwracają na niego uwagę, aby się nie zgubił, nie pozostawiają go samego. Sił dodawała mi wiara i modlitwa i to że jestem - niech i będzie, że w myślach tylko - wśród ludzi z którymi łączy mnie wspólna sprawa: droga krzyżowa, modlitwa, rozważanie, wiara w dobrego chrześcijanina. Strach pokonałam, z ciemnego las dojrzałam nadzieję widząc blask świateł ulicznych latarni na drodze do domu.
sdr[/caption]Angelika Woźniak
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie