
Zbliżają się święta wielkanocne, w ramach których wspominamy śmierć i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. Święta te uchodzą za największe i najważniejsze ze świąt chrześcijańskich. Wokół tychże narosło też wiele zwyczajów i obrzędów, których korzenie oscylują nie tylko w sferze sacrum, ale i szeroko pojętego profanum.
W przypadku takich świąt jak te bardzo często mamy do czynienia z różnego rodzaju zwyczajami, które zintegrowały się z sednem tegoż święta. Wkradła się tutaj szeroko pojęta ludowość, czyli kultura materialna i duchowa, stanowiąc finalnie zintegrowaną całość. Tak jest dzisiaj, ale szczególnie widoczne było to kilka pokoleń temu. Wspomina o tym między innymi Stanisław Polaczek w swojej monografii poświęconej powiatowi chrzanowskiemu, a więc i terenowi współczesnego Jaworzna. Praca ta została napisana i wydana na początku XX wieku. Co natomiast pisze pan Polaczek na temat zwyczajów poświęconych okresowi wielkanocnemu?
Zaczyna od środy popielcowej. Zauważa, że właśnie w tym dniu w domach ściągano różnego rodzaju ozdoby, co miało korespondować z nastrojem Wielkiego Postu, a więc czasem pokuty i skruchy. Podobnie w kościołach demontowano wszelkie feretrony. Kiedy natomiast przychodził czas Niedzieli Palmowej, to rzecz jasna palmy wykonywano własnoręcznie, te zaś w czasie mszy świętej poświęcano. Palmy tworzone były z zieleniny, dostępnych ewentualnie kwiatów i bazi. Po poświęceniu zwyczajem było to, że kilka kulek bazi połykano, co gwarantować miało zdrowie. Samej zaś palmy nie wnoszono do domu, ponieważ uważano, że za palmą do chałupy wlecą muchy. Toteż pozostawiano je na zewnątrz, osadzając na drzewach owocowych, co gwarantować miało urodzaj. Dopiero w Wielki Piątek z palm tych tworzono krzyżyki, które osadzano znowuż na szczytach domostw. Miało to gwarantować ochronę przed niebezpieczeństwami, przede wszystkim przed pożarem.
Około Wielkiego Czwartku zaczynano przygotowywać jaja do święcenia. Jak zauważa autor wspomnianej monografii, obyczaj zdobienia jaj nie był jakoś zbytnio rozpowszechniony. Najczęściej, podczas gotowania jaj, dorzucano do wrzątku obierki z cebuli. Powodowało to, że jaja były ciemniejsze. O wiele rzadziej jaja malowano. Czasem polewano jej cienką warstwa wosku, na którym potem wyskrobywano różnego rodzaju ornamentykę. Nie był to jednak w naszych stronach zbyt rozpowszechniony zwyczaj. Same jaja zaś, wraz z innym jadłem święcono w Wielka Sobotę. Święcenia dokonywano zazwyczaj przed kościołem, na rynkach bądź na na wsiach. Tego samego dnia, kiedy dzwony po dwudniowej przerwie odzywały się ponownie, obwieszczając zmartwychwstanie, gospodarze wychodzili do ogrodu i potrząsali drzewami, solidaryzując się z dźwiękami dzwonu.
Niedzielę Wielkanocną zaczynano od mszy rezurekcyjnej. Po niej gromadzono się przy śniadaniu. Był to jeden z niewielu dni w roku, kiedy jadano lepiej i syciej. Jedzono więc gotowaną szynkę, jaja, sery, chleb. Obecna była także omasta oraz różnego rodzaju napitki. Nie było natomiast zbyt rozpowszechnionego zwyczaju odwiedzania się w święta w obrębie rodziny. Częściej odwiedzali się sąsiedzi. I tutaj przechodzimy ostatecznie do tytułowego pytania: śmigus czy dyngus? Dziś określenia te kojarzą się nam rzecz jasna z lanym poniedziałkiem. Ale w przeszłości śmigus i dyngus były zupełnie odrębnymi obyczajami, aczkolwiek źródeł tak jednego jak i drugiego doszukiwać się można w Słowiańszczyźnie przedchrześcijańskiej. Śmigus, nawiązujący do słowa śmigać lub smagać oznaczał zwyczaj smagania się gałązkami lub polewania wodą. Miało to charakter pewnej formy oczyszczenia z brudu i z grzechu.
Zresztą wielu mężczyzn, w czasach, w których pisał swą pracę Polaczek, w Wielki Piątek kąpało się w rzekach na znak takiego właśnie oczyszczenia. Z czasem obyczaj śmigusa skoncentrował się na polewaniu wodą dziewcząt, niezamężnych panien. Dlaczego? Otóż wspomniana woda, oprócz właściwości oczyszczających, miała także wzmacniać płodność u dziewcząt. Dlatego obyczaj polewania dziewcząt stał się poniekąd aktem matrymonialnym, miał bowiem gwarantować dziewczynom zamążpójście oraz urodzenie dzieci. Natomiast dyngus był zwyczajem obdarowywania się drobiazgami. Drobiazgi te, często poczęstunek lub napitek, miały chronić przed wtórnym, nadmiernym oblaniem wodą. Chronić miały natomiast odwiedzających dany dom lub odwiedzanych, np. przez kolędników, ponieważ tacy, w okresie wielkanocnym po wsiach chodzili także. Dzisiaj zarówno jeden i drugi obyczaj zlał się w jedno, a rozumiany jest jako polewanie wodą bądź perfumami wszystkich, a nie tylko dziewczęta.
Jarosław Sawiak
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie