Reklama

Oczywista Nieoczywistość – Piwnica czy piach? (cz. 1)

Śmierć jest nieodłącznym elementem ludzkiego życia. I chociaż brzmi to dosyć absurdalnie, to jednak jest to niekwestionowanym faktem. Nic nie ma bowiem pewniejszego w naszym życiu jak śmierć; bez względu na to, czy nam się to podoba, czy też nie.

Krzysztof Zanussi – jeden ze swoich autorskich filmów – zatytułował jako „Życie jako śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową”. Tytuł ów jest niewątpliwie przygnębiający, ale odzwierciedla konkretną rzeczywistość. Rodzimy się, przychodzimy na świat między innymi, a właściwie finalnie po to, żeby umrzeć. I chociaż życie jako takie jest wartością samą w sobie, celem samym w sobie, to jednak bezsprzecznym jest to, że u jego kresu czeka nas unicestwienie. Po prostu.


Życie jako proces ma swój początek w chwili poczęcia. Bez względu wszak na to, jak bardzo sprzeciwialiby się temu zwolennicy nieograniczonego prawa do dokonywania zabiegu aborcyjnego, faktem jest niezaprzeczalnym, że życie zaczyna się właśnie wówczas. Możemy się spierać, kiedy płód staje się człowiekiem, możemy dyskutować do kiedy i w jakich okolicznościach możemy w to życie ingerować, ale bezsprzecznym jest to, że wszyscy kiedyś byliśmy zapłodnioną komórką jajową, zygotą czy embrionem. Ludźmi staliśmy się natomiast dlatego, że nasi rodzice wzięli w swoje ręce odpowiedzialność za fakt prokreacji i przyjęli nas na ten świat. Życie jednak ma swój kres. I chociaż w dzisiejszych czasach żyje się nam nieporównywalnie lżej niż kiedyś, to jednak procesu starzenia jak i zgonu u jego kresu nie udało się jak dotąd powstrzymać czy zahamować, a przynajmniej nie w takim stopniu, w jakim byśmy oczekiwali. Wydaje się to zresztą mało prawdopodobne. Dzięki rozwojowi medycyny, dzięki lepszemu odżywianiu, dzięki dostępności do leków, antybiotyków czy szczepionek żyjemy lepiej i dłużej. Ale jeszcze sto lat temu średnia długość życia wynosiła około pięćdziesięciu lat. W czasach zaborów było jeszcze gorzej. Na terenie Galicji rokrocznie pięćdziesiąt tysięcy osób umierało z powodu głodu, który był bezpośrednią przyczyną zgonu. Pytanie: jak trzeba być głodnym, jak długo trzeba nie jeść, żeby umrzeć z głodu? Ludzie byli niedożywieni, dieta była bardzo uboga, śmiertelność dzieci zatrważająca, poziom higieny nieprawdopodobnie niski.


Kobiety rzecz jasna żyły znacznie dłużej. Tak samo rzecz się ma w czasach obecnych. Bardzo często, kiedy idziemy do przychodni z takimi czy innymi problemami zdrowotnymi, widzimy tam w większości kobiety. Gdzie w związku z tym są mężczyźni? Niestety, w większości na cmentarzach. Mężczyźni bowiem gorzej radzą sobie ze stresem, z różnego rodzaju problemami, co przekłada się na stan ich zdrowia, większą zachorowalność oraz śmiertelność. Mężczyźni częściej dopuszczają się zachowań ryzykownych, giną w wypadkach czy popełniają samobójstwa. Kobiety, chociaż słabsze fizycznie, pod względem odporności psychicznej radzą sobie lepiej. I w związku z tym żyją dłużej. Ma na to wpływ również kobiecy układ genetyczny oraz szereg procesów, które to kobietom pozwalają dłużej cieszyć się życiem. Bez względu na te różnice jednak u kresu naszej ziemskiej egzystencji czai się kres. Jest on czymś naturalnym, nieuniknionym, czymś, czego niejeden z nas boi się panicznie. Pytanie jednak czego boimy się bardziej – śmierci czy umierania? Czy przeraża nas bardziej „tamta strona” – jeżeli takowa istnieje, czy cierpienie, bezduszne i straszne, które niejednokrotnie śmierci towarzyszy? Jeżeli by założyć, że po tamtej stronie nie ma absolutnie nic, że nie ma tam żadnej rzeczywistości, że nie ma Boga, to nasze istnienie można by uznać za celowe tylko wtedy, jeżeli by założyć, że sensem naszego życia jest samo życie, życie samo w sobie jako środek i cel. Nie jest to wcale alternatywa taka smutna i żałosna, chociaż niewątpliwie mocno zawężona w perspektywie czasu.

Jeżeli by jednak założyć, że coś „tam” jednak jest, to perspektywa ta nabiera innego wymiaru, a wszystko to, co nas w życiu dotyka, największe nawet dramaty i tragedie mają jednak jakiś tam sens. Oczywiście może ktoś zapytać o to, dlaczego w historii ludzkości było coś takiego jak holocaust, można by zapytać dlaczego ludzie cierpią i umierają na raka (dzieci także)? Ale równocześnie można by odpowiedzieć, że holocaustu nie dokonał Bóg, tylko Niemcy i ich poplecznicy, że chorych, cierpiących i umierających zabija straszliwa choroba, a nie Bóg. I chociaż bardzo trudno uchronić przed krytyką takie założenie, choć bardzo trudno je obronić to jednak nie można go wykluczyć. Gdzie jest więc Bóg? Być może w zupełnie innym miejscu niż przywykliśmy sądzić, a jego rola jest zupełnie inna niż ta, którą wpojono nam przez setki lat. Także przez setki, a właściwie tysiące lat ukształtowało się nasze podejście do śmierci jako do zjawiska społecznego i faktu osobistego. Podejście to dotyczy także faktu, w jaki sposób podchodzono do tego zjawiska, jak traktowano zmarłych, jak ich żegnano i grzebano i w jaki sposób ich wspominano i czczono pamięć o nich oraz tego, w jaki sposób do zagadnienia tego podchodzi się współcześnie. (C.D.N.)
Jarosław Sawiak

Aplikacja jaw.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo jaw.pl




Reklama
Wróć do