Reklama

Oczywista Nieoczywistość – Smugi

Jaw.pl - Jaworznicki Portal Społecznościowy
19/01/2025 08:00

Rzeki z pozoru wydają się dzielić niczym osobliwe, nieokiełznane smugi. Jednak, jakoby na przekór, są niezatartym spoiwem, łączącym niegdyś miejsca i ludzi. Dziś po tych ludziach jak i po takich czy innych miejscach właśnie pozostało już bardzo niewiele. A wydawałoby się, że jeszcze niedawno było zupełnie inaczej, a żywa, spajająca tkanka jest rzeczywistością nie do zdarcia.

Jaworzno ma to do siebie, że nie leży nad żadną dużą rzeką. Natomiast jego granice, zarówno ta północna, jak i zachodnia, wsparte są na dwóch dużych ciekach wodnych, a mianowicie – odpowiednio; na Białej Przemszy, jak i na Przemszy. Chociaż ta pierwsza przez kilka pokoleń miała charakter graniczny, sadowiąc na sobie sztuczny zaborowy podział naszego kraju, a ta druga przez setki lat była granicą państwa, to jednak wydają się one rzeczywistościami, które niegdyś bardziej łączyły, niż stanowiły realną linię podziału. W końcu Przemszą przez wiele lat spławiano chociażby jaworznicki węgiel. Potężne galary, zapełnione czarną skałą spływały w dół rzeki, natomiast już opróżnione, ciągnięte były w górę biegu przez konie, kroczące mozolnie po obu jej stronach. Natomiast Białą Przemszą spławiano drewno, galenę i galman. To właśnie ta druga zresztą jest na swój sposób osobliwa. Zachowała bowiem swój naturalny, dziki bieg, meandrując i wijąc się nieustępliwie pomiędzy zarośniętymi brzegami. Kiedyś nabrzeża były lepiej widoczne, rzeka była szersza i głębsza, ale i bardziej… niebezpieczna.


Utonęło w niej sporo osób, będąc albo przypadkowymi ofiarami nieokiełznanej natury, albo tymi, którzy w przypływie słabości i bezradności targnęli się tutaj na własne życie. Wielu też nad Białą Przemszą ciężko pracowało. W niektórych miejscach pozostały wyraźne ślady ludzkiej działalności; prawdopodobne resztki czegoś w rodzaju portu, w formie przybrzeżnych wzmocnień, do którego cumowały niegdyś łodzie. W końcu na wysokości Długoszyna intensywnie rozwijało się górnictwo kruszcowe, po którym pozostały resztki starej sztolni, od której budowy niebawem minie pięćset lat.


Kiedyś rzeka ta nie była żadną granicą i stan taki utrzymywał się naprawdę długo. Niewątpliwie żywiła ona autochtonów, poiła ich i dawała im pracę. Obecny podział wydaje się raczej więc dość sztuczny, po drugiej stronie generując niezrozumiałą pustkę, przez co owa druga strona do dziś wydaje mi się obca i niedostępna. Nie ma tu nawet żadnej wygodnej przełazki, dzięki której można by przejść bezpiecznie i zobaczyć miejsce, w którym znajdował się kiedyś niewielki garnizon wojsk carskich lub zapomniana niegdyś osada, która na drugim brzegu rzeki istniała pod nazwą Paszeka. Pamiętam z dzieciństwa, jak spoglądałem niejednokrotnie na drugi brzeg, który wydawał mi się obcy i opuszczony, będąc swego rodzaju ziemią niczyją. A jeszcze całkiem niedawno – bo parę dekad temu – kapali się tutaj ludzie, bawiły się tutaj dzieci, brodzono na delikatnych płyciznach, choć tych było niewiele, a woda była czysta. Czysta i wierna, konsekwentna, nieustępliwa. Paradoksalnie korzenie autora „Wiernej rzeki” zahaczają także o to miejsce, ponieważ w pobliżu urodził się jego dziadek.


A co do czystości to i dzisiaj nie jest najgorzej, woda jest przejrzysta, żyją w niej ryby i bobry, choć wody jest zdecydowanie mniej. Natomiast brzegi są zarośnięte drzewami i gąszczem krzaków, co świadczy o odludnieniu brzegu. Zrobiło się tutaj jakoś pusto, choć sam rejon Skałki, Zatwardzia i Drabidzionki to dość popularne miejsce dla spacerowiczów i rowerzystów. Dziś w szumie wody zanika wszak rzeczywistość tego, co było kiedyś, zanika przeszłość, a teraźniejszość niknie nam w odmętach wijącej się wody nieubłagalnie. Zostaje jedynie szum; szum wody i lasu, szelest spadających liści i zawodzącego wiatru. A pośród tego wszystkiego my, a więc ci, którzy stad pochodzą, którzy moczyli w tej rzece swoje stopy, którzy pływali tu na łodziach, galarach, tratwach i dętkach od kół, dla których to wszystko było częścią składową pracy, a czasem także zabawy i odpoczynku. Gdzie oni są? Czy są gdziekolwiek, ci żywi i ci umarli? Nie mam pojęcia. Jedyną rzeczą, której jestem pewien to fakt, że tak jak nieustającym jest szum owej dzikiej, żyjącej swym własnym życiem rzeki, tak nieustającą powinna być pamięć; zarówno o miejscach takich jak te, jak i o ludziach, którzy je współtworzyli, wypełniając elastyczną tkankę, którą dziś nazywamy historią.
Jarosław Sawiak

Aplikacja jaw.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo jaw.pl




Reklama
Wróć do