
Każdy z nas posiada swoje własne lęki. Mniej czy bardziej absurdalne, mniej czy bardziej realne. Odciskają się niejednokrotnie na naszej codzienności. Jeszcze bardziej uaktywniają się po zmroku.
Od kiedy przestawiliśmy zegarki o godzinę do przodu, zrobiło się zdecydowanie jaśniej i przyjemniej. Żadne przesunięcie wskazówek nie doprowadzi jednak do sytuacji, w obrębie której jasno będzie cały czas. Nawet na kole podbiegunowym, po kilku miesiącach jasności nadciąga noc polarna. Na biegunach trwa prawie pół roku. Jest nieprzejednana, okalając swoim całunem całą rzeczywistość. Zresztą co istotne, nawet trwający także niemal pół roku dzień polarny jest także irytujący. Osoby nieprzyzwyczajone do tego zjawiska skarżą się bowiem, że zasypianie w tych okolicznościach, nawet przy zasuniętych roletach, a jednocześnie przespanie całej nocy jest bardzo trudne i męczące jednocześnie. Jedną z najbardziej irytujących rzeczy jest bezsenność i tarzanie się w pościeli bez snu. Zastanawiające jest to, jaka była reakcja ludzi, którzy w tamtych rejonach świata pojawili się po raz pierwszy w swoim życiu. Jak zareagowali na fakt, że jasno jest przez całe miesiące, podobnie z ciemnością. Czy towarzyszył im strach, irracjonalny lęk, że być może Ziemia zatrzymała się w swojej wędrówce i że skazani zostaliśmy jako gatunek na wieczny mrok i, co za tym idzie, unicestwienie?
Mroku właśnie boimy się najbardziej. Dlaczego? Czy aby dlatego, że budzą się właśnie wówczas przysłowiowe potwory? A może potworów owych nie ma, a to, co dzieje się wokół nas jest jedynie dagerotypem naszej wyobraźni.
Całkiem niedawno, nie po raz pierwszy sięgnąłem po książkę jaworznianina, pana Bohdana Dziunikowskiego, który w swojej publikacji pt. „Nieodwracalność czasu – czyli garść wspomnień chłopca z Jaworzna” opowiada nam o czasach swego dzieciństwa i młodości spędzonej w Jaworznie. Jest to bardzo ciekawe źródło, z którego dowiadujemy się o wielu frapujących rzeczach, związanych z Jaworznem sprzed wielu lat. Autor snuje tam jednak wiele refleksji o charakterze ponadczasowym czy bardziej uniwersalnym. Opowiada o swoich pasjach, ale także o dziecięcych lękach.
W obrębie tych drugich wspomina o niejakich „kanaponach”. Czym owe były? Ich nazwa bezpośrednio wywodziła się od słowa „kanapa”. Kanapa była wówczas miejscem do odpoczynku i snu. Niejednokrotnie służy tym celom i dziś. Dzieci jednak, a te wyobraźnie mają o wiele bardziej rozbudzoną, wyobrażały sobie, że to w tych kanapach, tam, gdzie w ciągu dnia chowana jest pościel, mieszkają dziwne i straszne istoty. Podczas leżakowania czy snu, wszelkie odgłosy, wydobywające się z kanapy, wszelkie skrzypienie, jakikolwiek dźwięk, było pochodną obecności kanaponów. Były to istoty tajemnicze, istoty, których nie sposób było zobaczyć. Można je było jedynie usłyszeć. Czy to skrzypienie, jęczenie czy buczenie… Jednak dźwięki, rozchodzące się w annałach nocnego mroku rozbudzały wyobraźnię dziecka, budząc lęk i utrudniając zasypianie i spokojny sen jako taki. Całe szczęście nas noc polarna nie doświadcza i nie dotyczy. Trudno byłoby wyobrazić sobie, że musimy się mierzyć ze słyszalną obecnością owych stworów przez wiele miesięcy bez chwili wytchnienia. Okazuje się, że nawet kilka godzin ciemności potrafi „zrobić nam noc”.
Zarówno wszak w przeszłości, ale i współcześnie zmagać musimy się z owymi potworami naszego umysłu, doszukującego się w nierealności czegoś realnego. Niezmiernie często w kształtach i zarysach doszukujemy się czyjejś twarzy. Wiszący na wieszaku płaszcz, sweter czy kurtka przywodzi na myśl nieznanego, groźnego intruza. Szum wody czy wiatru, towarzyszące temu stukonny, przybierają kształtu nieznanych gości, których intencje nie należą do pozytywnych. Często boimy się zajrzeć po zmroku pod łóżko, obawiając się tam obecności nieznanego, który przy pierwszej lepszej okazji wciągnie nas pod łóżko, ciągnąc za wystającą spod kołdry stopę. Otwarta szafa, jej skrzypiące drzwi, skrzypienie spowodowane przeciągiem, nieznane szumy…
A przecież drzwi to drzwi, kanapa to po prostu kanapa, a szafa to szafa. To zaś, co czai się w ich obrębie, nigdy do końca nie odsłoni przed nami swojego prawdziwego oblicza. Dlaczego? Ponieważ cała „zabawa” tkwi nie w tym, by załapać króliczka, lecz w tym, aby go gonić. Nieznane musi pozostać nieznanym. Tylko bowiem wówczas będzie dla nas tym, co stanowi kwintesencję sama w sobie i źródło przyspieszonego bicia serca. Wszystkie zaś zmory, nawet jeśli istnieją, nie muszą być oskarżane o złe intencje. Może po prostu i one potrzebują spokoju, potrzebują spokojnego snu i wypoczynku. Nie osiągają go jednak z powodu dziwnych dwunożnych istot, wiercących się lękliwie na skrzypiących starych kanapach, wpatrujących się jednocześnie w nieprzeniknioną ciemność z lekiem i strachem w oczach. My boimy się ich, one boją się nas. Jedynym zaś owocem owego związku są nieprzespane noce i podkrążone oczy.
Jarosław Sawiak
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.