
Ogrody są rozmaite. W dużych realizacjach jako parki bywają geometryczne lub angielskie. Jeśli nie dysponujemy sporą przestrzenią, jesteśmy skazani na coś bardzo małego. I tutaj również możemy pójść w minimalizm lub pozwolić naturze przejąć nad nim władzę, co najwyżej delikatnie naprowadzając w pożądanym przez nas kierunku. Z czymś takim zapoznałem się trzeciego października na Pechniku. Ze zrozumiałych względów nie podam dokładnej lokalizacji. Nie podam także pełnej listy florystycznej.
Najstarsze drzewa w oglądanym ogrodzie mają nieco ponad sto lat. Część z nich jest w stanie zejściowym. Wiele lat temu dominantą był tutaj wiekowy jesion wyniosły. Według właścicielki znakomicie regulował stosunki wodne. Drzewo zostało usunięte z bardzo ważnego powodu. Teraz pod ogrodzeniem zalega tutaj spory kawał pochodzącego z niego drewna. Pozostawiono go dla sporej rzeszy zjadaczy drewna, głównie owadów, które mają dom i stołówkę w jednym. Widocznych gołym okiem grzybów nie zauważyłem. W ogrodzie znajduje się sporo młodych drzew tego gatunku. Są one potomkami martwego już olbrzyma. Część osobników jest dość agresywnie przycinana, ale bez trudu wypuszcza nowe pędy. Teraz jeszcze zauważyłem, że na spodniej stronie jego blaszek liściowych wyrasta mączniak z gatunku Phyllactinia fraxini.
Nad ogrodem dominuje gatunek, który na pierwszy rzut oka przypomina tuję, czyli żywotnika zachodniego. Uważnie go oglądając ustaliłem, że jest to cyprysik groszkowy. Wyróżniają go spłaszczone pędy. Są one ciemnozielone od góry i z białymi plamami od spodu. Te układają się we wzór przypominający motyla. Prawdziwy żywotnik zachodni także występuje w tym ogrodzie. Trzecim okazałym gatunkiem jest tutaj jałowiec pospolity. Wyróżniają go długie, luźno ułożone szpilki. Nieco podobnym do niego jest gatunek o luźnych, ale bardziej tępych sinozielonych szpilkach. Uznałem go za jałowca chińskiego. Do tego dochodzi cis pospolity. Jest tutaj nawet owocujący, czyli żeński osobnik. Najmniejszym przedstawicielem dendroflory z tej kategorii jest świerk biały w odmianie stożkowatej.
Jak przystało na ogród przydomowy, są tutaj również drzewa owocowe i to w odmianach określanych jako stare. Mamy jabłonie, mamy śliwy. Jest jeszcze bardzo dzika czereśnia. Ona już nie daje owoców zdatnych do jedzenia, chyba że będziemy się nimi delektować niczym egzotycznym liczi. Tutaj po prostu pestka dominuje nad jadalnym miąższem. W ogrodzie jest jeszcze bardzo okazała morwa biała. Nie wiem jakiej barwy ma owoce, ale to jest bez znaczenia. Mogą być białe lub czarne, ale zawsze będzie ona formalnie biała, bo tylko ten gatunek wytrzymuje nasz klimat. Ogrodzenie posesji oplata winobluszcz zaroślowy. Właścicielka powoli go eksterminuje, zastępując trzmieliną pnącą. To zrozumiałe, ponieważ owo dzikie wino już dziś ma cechy bardzo groźnego zielonego najeźdźcy. W ogrodzie jest również winorośl dająca jadalne owoce. Z gatunków obcego pochodzenia zauważyłem jeszcze pochodzącą z Ameryki Północnej hortensję dębolistną. Generalnie ogród jest bardzo gęsty i z tego powodu można go uznać za swoistą miniaturową dżunglę. Gospodyni jest z niego dumna.
PS Dziewiętnasta tegoroczna wycieczka odbędzie się dopiero w sobotę 11 października. Jak zawsze spotykamy się do godziny 9.00 w Chrzanowie przy Muzeum i wybieramy cel wypadu.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie