
Wszyscy mamy w swoim życiu różnego rodzaju oczekiwania i życzenia. Niektóre z nich znajdują się w zasięgu naszych możliwości. Inne natomiast porównać można z tytułowymi „pobożnymi życzeniami”, a więc takimi, których zrealizować się nie da.
Całkiem niedawno rozmawiałem ze swoimi rodzicami. Wspominaliśmy wszystkich krewnych i członków rodziny, których nie ma już wśród nas. Temat może trochę odstający od pory roku i jej jakże odmiennego klimatu. W ostatnich kilku latach jednak dość mocno przetrzebiło i zdziesiątkowało naszą rodzinę, toteż pozostaje nam niejednokrotnie tylko powspominać tych, którzy odeszli, traktując to jako jedną z niewielu form łączności z nimi. Wzruszyło mnie wówczas to, co powiedziała moja mama. Stwierdziła bowiem, że bardzo by chciała, aby możliwym było to, byśmy wszyscy mogli choć raz zasiąść jeszcze przy jednym stole, zarówno żywi, jak i umarli. Ażeby możliwym było to, by ci, którzy odeszli, mogli powrócić raz jeszcze i zasiąść z nami chociaż na chwilę, by mogli zobaczyć jeszcze raz swoje dzieci, wnuki i prawnuczęta, aby mogli zobaczyć jak teraz żyjemy, w jakim życiowym punkcie się znajdujemy, co nas martwi, weseli i cieszy. Wspominaliśmy rodziców taty i jego siostrę, rodziców mamy i jej brata oraz siostrę. Byłoby rzeczywiście przefajnie, gdyby jeszcze raz można było się spotkać, porozmawiać, nacieszyć sobą jeszcze raz nie myśląc o wszystkim tym co nas dotyka, martwi, pochłania i absorbuje. Nie wszyscy moi bowiem dziadkowie doczekali niektórych prawnucząt. Mój ukochany dziadek Tadek nie doczekał żadnych: Wiktorii, Dawida, Kalinki, Martyny i mojego syna Adama. Na pewno bardzo by się cieszył, widząc ich wszystkich. Jego żona, a moja babcia (pani Stasia) doczekała wszystkich, ale zapewne cieszyłaby się dzisiaj bardzo widząc ich wszystkich; patrząc jak rosną, dorastają, pnąc się wytrwale na drodze swojego życia.
Żadnych prawnucząt nie doczekał ojciec mojego taty, dziadek Andrzej, ale już babcia Kasia (jego żona rzecz jasna) wszystkim z wyjątkiem mojego syna. Nie mam wątpliwości, że byłaby przeszczęśliwa widząc nas wszystkich, widząc radość nas samych. Zapewne fajnie byłoby spotkać raz jeszcze siostrę mojej mamy, która zmarła rok temu, jej męża, wujka Jasia, brata mamy, który zginął tragicznie czterdzieści dwa lata temu. Tych, których chcielibyśmy spotkać raz jeszcze jest zapewne znacznie więcej. Spotkanie to jest jednak niemożliwym. Niestety. Wbrew naszym życzeniom i pragnieniom. Dzieli nas bowiem nieprzekraczalna granica, linia nie do pokonania dla nas żywych. Oni są tam, my jesteśmy tutaj. Jedynym sposobem na ponownie spotkanie jest śmierć – ale we wszystkich nas, stąpających po ziemi – tli się przecież nieustannie pragnienie życia, tego życia, tego które odczuwamy swoimi zmysłami. Śmierć wydaje się być zbyt wysoką ceną za możliwość ponownego spotkania z tymi, którzy odeszli z tego, naszego świata. Nie daje zresztą, z naszej perspektywy, żadnych realnych przesłanek co do istnienia po drugiej stronie jakiejkolwiek bądź rzeczywistości. Wolimy więc trwać w nadziei długiego i szczęśliwego życia ze świadomością nieuchronności odejścia i kruchości tego co teraz. Kiedyś zaś my wszyscy przekroczymy ową granicę, która stanowi nieuchronny element naszego bytu? To również niezbadana tajemnica nieodkrytych jeszcze warstw istnienia. Dziś jednak trzeba nam cieszyć się życiem, czerpać z niego to co ważne i dobre, z nadzieją jednak, że gdzieś tam, w niezbadanym i niezdefiniowanym świecie wszyscy ci, którzy odeszli, czekają jednak na nas, spoglądają jednocześnie na nasz świat ze swej perspektywy, może czasem go odwiedzają, cieszą się, smucą i przeżywają, współuczestnicząc nadal w naszym świecie i życiu, który jeszcze nie tak dawno był ich udziałem. Nam zaś pozostaje życie, po prostu życie, które jest sensem samym w sobie. Bo nawet jeśli potem (nie daj Boże) nie ma już nic, to właśnie nasze obecne życie jest podstawowym filarem przeświadczenia, graniczącego z pewnością, że wszystko to, w czym uczestniczymy i co nas otacza ma sens, po prostu, ponieważ życie samo w sobie ten sens posiada i jest jego kwintesencją, przyczyną i pochodną. A my, przypominając trochę domino, stanowimy jednocześnie sumę przeszłości i perspektywę przyszłości. A naszą nieśmiertelnością jest to wszystko, co odziedziczyliśmy po naszych przodkach oraz to wszystko, co przekażemy naszym dzieciom, wnukom i prawnukom z całym bogactwem przeszłości i teraźniejszości. A czy nam wszystkim przyjdzie się jeszcze kiedykolwiek spotkać ponownie to już zupełnie inna sprawa.
Jarosław Sawiak
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie