Reklama

Zdarzyło się w Jaworznie. Historie prawdziwe. Jak Hubal na perkusji grał…

Dziś dla odmiany wrócimy do tematów nadprzyrodzonych, których zebrało się w mojej skrzynce mailowej kilka, po publikacji artykułu „Duch”. Rzecz działa się około 2005 roku w jednej z placówek kulturalnych naszego miasta, dziś już nieistniejącej. Opowiedziała mi ją jedna z pań, która pracowała tam wówczas na etacie sprzątającej, ale nie tylko, bo w tych czasach w budynkach publicznych nie montowało się alarmów, czy innych elektronicznych zabezpieczeń, więc trzeba było również przychodzić do pracy na nocną zmianę, w charakterze stróża.

– Wszystko zaczęło się od tego, że do naszej szefowej przyszedł kiedyś facet, który na stałe mieszkał i pracował w Niemczech, ale tu miał rodzinę, więc przyjeżdżał okazjonalnie w odwiedziny – opowiada kobieta. – I on przyniósł taki plik czarno-białych zdjęć z czasów drugiej wojny, jako ciekawostkę, bo dostał je od jednego Niemca, którego ojciec walczył wtedy w Polsce i fotografował różne rzeczy. Głównie były to budynki z jakiejś polskiej wsi, ludzie w takim codziennym życiu, ale było też zdjęcie, które wyglądało na zrobione po jakiejś egzekucji, przedstawiało zwłoki polskiego oficera ułożonego na furze, przykrytego sosnowymi gałęziami. Kierowniczka uznała, że może to być zdjęcie majora Hubala, wiele rzeczy jej się zgadzało, no i podobieństwo do majora ze zdjęć z Internetu było uderzające.


Zaczęła więc szukać potwierdzenia albo zaprzeczenia swoich przypuszczeń u pracowników muzeów, historyków, u każdego, kto mógłby cokolwiek na ten temat powiedzieć. Z tego co pamiętam, nikt jakoś szczególnie nie zainteresował się tym znaleziskiem, nie ustalono też, kim mógł być mężczyzna ze zdjęcia, tak czy inaczej kierowniczka postanowiła przynajmniej pokazać fotografie szerszemu gronu ludzi i zrobiła z nich wystawę w głównej sali, korzystając z tego, że miała się tam odbyć duża uroczystość za kilka dni.
Zdjęcia zostały powiększone, umieszczone w antyramach i zawisły na ścianie. Miałam wtedy nocny dyżur, siedziało się wówczas do rana w fotelu, trochę czytając, trochę przysypiając i generalnie nie mogąc się doczekać pójścia do domu, bo przebywanie samemu, nocą w pustym, ponurym obiekcie, zwłaszcza dla kobiety, nie było niczym przyjemnym. Takie to było stróżowanie, sobie a muzom, bo człowiek się wtedy własnego cienia bał, serce zamierało na każdy szelest, a co tu dopiero mówić o obronieniu czegokolwiek, gdyby zdarzyło się włamanie.


No i w pewnym momencie, jakoś po północy usłyszałam w głównej sali straszny huk, z duszą na ramieniu poszłam zobaczyć co się stało, a to antyrama akurat z tym zdjęciem martwego mężczyzny spadła ze ściany i stłukła się w drobny mak. Z trudem doczekałam się koleżanki z rannej zmiany, poprosiłam o zawiadomienie o sprawie kierowniczki, która przychodziła do pracy później. Zdjęcie oprawiono więc ponownie i powieszono na swoim miejscu, ale… kolejnej nocy, gdzieś mniej więcej o tej samej porze znów spadło i się roztrzaskało, na szczęście już nie na moim dyżurze. Powieszono je więc znowu, tym razem na potrójnej, grubej żyłce, bo następnego dnia miała się odbyć uroczystość z towarzyszącą jej wystawą i kierowniczka chciała mieć pewność, że już nic podobnego się nie powtórzy. I się nie powtórzyło, przynajmniej nocą. Nawet nie chcę wiedzieć, jak się czuła koleżanka, która miała wtedy dyżur, bo ja na samą myśl o tym do dziś ciarek na plecach dostaję…
– Bo to może był po prostu zwykły przypadek? – zasugerowałam. – Może to nie była wina żyłki, tylko na przykład gwoździa na którym wisiała?
– Nie wisiała na żadnym gwoździu, tylko na solidnej metalowej rurce przymocowanej do ściany – oburzyła się kobieta. – Może i przypadek, ale akurat dwa razy spadło to samo zdjęcie? Niejedna wystawa się za moich czasów tam odbyła i nigdy nic nie spadło.


– Tak czy inaczej potrójna żyłka pomogła i duch takiemu zabezpieczeniu nie dał już rady – skomentowałam żartem.
– Żyłce nie, ale zaraz potem jak w sali zebrali się goście i kierowniczka przywitała ich swoim przemówieniem, a potem zachęciła jeszcze do obejrzenia wystawy, spomiędzy szyby i pilśni antyramy powoli wysunęło się zdjęcie martwego mężczyzny i upadło na podłogę. I niech mi pani powie, że to też był przypadek? Ja uważam, że facet nie chciał po prostu takiego pośmiertnego eksponowania, albo może coś innego chciał przez to przekazać. Kto to wie? I pewnie nikt nigdy się nie dowie. W każdym razie jeszcze przez długi czas przychodziłyśmy na nocne dyżury z mężami.
– I nic się nie działo?
– Niby nic, ale podobno… w tę pierwszą noc ktoś cały czas grał na perkusji w pomieszczeniu z instrumentami muzycznymi. Mąż koleżanki tam chodził i sprawdzał, ale wtedy wszystko cichło, a za chwilę powtarzało się znowu.
– Podobno?
– Mnie przy tym nie było – odparła kobieta powściągliwie. – Może i ten Hubal-nie-Hubal nie życzył sobie wisieć po śmierci na ścianie, bo ja też bym sobie tego nie życzyła, ale żeby… na perkusji grał?
Grażka

Lubię słuchać ludzi, a ludzie lubią opowiadać mi swoje historie. Jeśli zdarzyło ci się coś, czym chcesz się podzielić, skontaktuj się z nami, a my opiszemy i opublikujemy twoją historię. Mail: [email protected]

Aplikacja jaw.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo jaw.pl




Reklama
Wróć do