
Ostatnio w naszej miejskiej prasie wiele jest artykułów o próbach oszukania seniorów rozmaitymi metodami, a to „na wnuczka”, to „na policjanta”, to „na pracownika banku”. Niestety, wiele z nich nie kończy się dobrze i starsi ludzie tracą niejednokrotnie oszczędności swojego życia. Bardzo to smutne, tym bardziej, że mimo iż coraz częściej nagłaśnia się takie historie, znajdują się osoby, które nie uczą się na cudzych błędach. Ale jeśli postawić na szali uczucia i emocje kontra zdrowy rozsądek, w bardzo wielu przypadkach ten drugi nie ma szans dojść do głosu.
I właśnie napisał do mnie Bartosz, bo razem z kolegą wymyślił i zrealizował podstęp, który trzeba byłoby nazwać… „przekrętem na babcię”. Nie jestem pewna, czy ta metoda jest godna polecenia, ja w każdym razie się uśmiałam.
„Moja babcia mieszka sama. Nie dlatego, że ma wredną rodzinę i nikt nie miałby ochoty się staruszką zająć, ale po pierwsze: to jej decyzja, bo babcia bardzo ceni sobie niezależność, a po drugie – żadna z niej staruszka. Zbliża się co prawda do siedemdziesiątki, do czego się nie przyznaje i czemu uparcie zaprzecza stylem ubierania i życia. Biega regularnie z kijkami, włóczy się z koleżankami po knajpach, jest na każdej miejskiej zabawie, surfuje w Internecie, udziela się w social mediach. Naprawdę jest w świetnej kondycji, fizycznej i psychicznej, więc jakby nie ma zmartwienia, jest jednak jedno ale: babunia (zabiłaby mnie za to słowo) często daje się naciąć różnej maści oszustom. Kupiła na prezentacji „cudowną samoleczącą kołdrę”, filtr do wody od domokrążcy, podpisała umowę z szemranym dostawcą prądu, wykupiła wyjątkowo atrakcyjną wycieczkę, która nigdy się nie odbyła.
Tata za każdym razem się wściekał jak diabli, ale jeśli dowiedział się o kolejnym złotym interesie swojej mamy, zanim upłynął termin rezygnacji, biegał i odkręcał, a potem tłukł jej do głowy czego, gdzie i dlaczego ma nie kupować. I wydaje się, że poskutkowało, „staruszka” dawno już nie dala się w nic wkręcić, przeciwnie – na prezentacje owszem, chodzi, zje i wypije co tam dają, posłucha i wraca do domu. Ale rodzicom mimo to jedno nie dawało spokoju: co będzie, gdy ktoś do babci zadzwoni z „metodą na wnuczka”? Oczywiście wiele razy ją na to uczulali, były rozmowy i konkretne przykłady za każdym razem jak w naszej prasie ukazał się artykuł o kolejnym oszukanym seniorze. Babcia się tylko z tego śmiała, twierdząc, że nie jest taka głupia, ale przy ostatniej „prelekcji” taty już się obraziła na amen. Wpadłem wtedy na cwany pomysł i postanowiłem babcię sprawdzić. Trochę się wahałem, bo już z góry było mi jej żal, ale kiedy powiedziałem o swoim pomyśle kumplowi, on mnie bardzo poparł i nawet zaangażował się w sprawę. Że niby cel uświęca środki. Wybraliśmy odpowiedni dzień oraz porę i kolega zadzwonił do babci, na „głośnym”, żebym mógł wszystko słyszeć. Podając się za policjanta oznajmił, że właśnie rozjechałem na pasach ciężarną kobietę, dwójkę małych dzieci i inwalidę na wózku. Trochę przedramatyzował, ale chęci miał dobre i tu pierwszy dzwonek: jakoś się to babci nie wydało podejrzane. Przeciwnie, bardzo się zdenerwowała i zaczęła dopytywać o szczegóły.
Tu kolega uprzedził babcię, że zaraz zadzwoni do niej prokurator i się rozłączył. Odczekaliśmy chwilę i on nawet nie zmieniając głosu udał „prokuratora”. Poinformował ją, że właśnie zarobiłem dożywocie, ale jest pewne wyjście z sytuacji, o czym powiem jej już osobiście. Babcia była tak przerażona, że o mało nie zrezygnowałem z eksperymentu, ale kolega natychmiast zaczął odgrywać mnie i z wielkim płaczem poprosił babcię o pięćdziesiąt tysięcy w gotówce na łapówki dla prokuratora i policjanta. Tyle nie miała, ale obiecała, że do dwóch godzin jest w stanie zebrać połowę, na co „prokurator” ostatecznie się zgodził. Babcia dostała wytyczne gdzie ma zostawić reklamówkę z pieniędzmi i o której dokładnie godzinie, po czym o odpowiedniej porze zaczailiśmy się z kumplem w pobliżu tego miejsca. Jeszcze liczyłem na to, że babcia się ogarnie i zadzwoni do mnie żeby sprawdzić co jest grane, ale nie, przyszła punktualnie, dzierżąc pod pachą siatę z Biedronki. Rozejrzała się i włożyła ją do wskazanego przez nas kosza na śmieci. To był moment, w którym się ujawniliśmy.
Zanim babcia zajarzyła, że to był fejk, zrobił się istny cyrk: najpierw się ucieszyła że mnie widzi, potem zaczęła płakać, a potem się wściekła i zaczęła walić z pięści na zmianę mnie i kumpla. Ale nie szkodzi, uznaliśmy to za „koszty operacyjne” warte całej akcji, bo okazała się skuteczna, o czym przekonałem się niedawno. Wspomnę jeszcze tylko, że babcia na jakiś czas przestała się do mnie odzywać, ale jak przetrawiła całą sprawę, sama do mnie zadzwoniła i zaprosiła na ciasto. Razem żeśmy się pośmiali, a ona nie mogła wyjść z podziwu nad własną głupotą, choćby dlatego, że ja nie mam ani auta, ani prawka, a gdybym miał kogoś przejechać, to tylko rowerem. Ale to jedynie dowód, jak można komuś pograć na uczuciach i sprawić, że kompletnie przestanie myśleć. Tak czy inaczej dziś wiem, że to uchroniło babcię przed prawdziwymi oszustami, gdy zadzwoniła do mnie chichocząc, że już drugi raz nie da mi się na coś takiego nabrać. A ja nawet nie próbowałem, jakiś inny „wnuczek” faktycznie do niej zadzwonił, a babcia myśląc, że to ja, wypaliła: „dobrze ci tak debilu, a niechby ci nawet dali krzesło elektryczne”.
Grażka
Lubię słuchać ludzi, a ludzie lubią opowiadać mi swoje historie. Jeśli zdarzyło ci się coś, czym chcesz się podzielić, skontaktuj się z nami, a my opiszemy i opublikujemy twoją historię. Mail: [email protected]
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie