
Jaworznicki Pchli Targ rozłożył się tradycyjnie na Małym Rynku. W niedzielę – 22 września - łowcy skarbów licznie się na tym targu pojawili. Dobra wiadomość jest taka, że w tym roku to najprawdopodobniej nie koniec historii tego targu.
Marta Zuber – organizatorka wydarzenia, Jaworznicki Pchli Targ informuje: rozważamy jeszcze jedną edycję październikową, jeżeli pogoda pozwoli. Pchli targ cieszy się bardzo dużym zainteresowaniem, jeśli byłaby taka możliwość, to jak najbardziej wychodzimy naprzeciw oczekiwaniom naszych wystawców. Będzie to druga lub trzecia niedziela października. Składam serdeczne podziękowania państwu Januszowi i Ewelinie Woźniakom z Libiąża, którzy cały sezon udostępniali za darmo teren dla targu.
Termin październikowy podany zostanie na FB Jaworznicki Pchli Targ.
Oto co ciekawego wypatrzyliśmy na tej wrześniowej odsłonie tego lubianego przez jaworznian targu.
Karol i Wojtek prezentowali nie lada gratkę - kolekcję dla paleontologów, skamienieliny sprzed tysiąca lat, w tym takie z muszlami i amonitami, wszystko przywiezione z różnych miejsc, Wojtek kolekcjonował to osiem lat, niedawno dołączył do niego jego przyjaciel Karol.
Laura, Pola i mama Olga -
dziewczynki zaproponowały biżuterię robioną ręcznie, na jej wykonanie przeznaczyły cały sobotni wieczór, jeszcze nie mają pomysłu na co wydadzą pieniążki ze sprzedaży tych arcydzieł.
Pani Karolina sprzedawała swoje rękodzieło – ramki, makramy, zakładki do książek, sklejkowe serduszka z trafnym zdaniem: trzeba mieć wielkie serce, by kształtować małych ludzi. Pani Karolina sama – od A do Z- wymyśliła ładniutki makramowy balonik.
Pan Łukasz proponował figurę bogini łowów i przyrody Diany z jeleniem, arcyoryginalną lampę i najoryginalniejszą dziewiętnastowieczną kopię obrazu Rubensa.
Apolonia – wszyściuteńkie obrazki, które sprzedawała zrobiła sama. - Maluję różnymi stylami – mówi – np. odbijam ręce, maluję pędzlem, maluję kropkami. Dziewczynka zbiera pieniążki na maskę do nurkowania.
Sprzedawano też śmieszną tacę, która została kupiona na pchlim targu w Białymstoku. - Tam jest ogromna tradycja, jest co niedziela targ, można kupić przepiękne rzeczy – mówi pani Ewa, właścicielka tacy.
Pan Sebastian proponował niezwyczajną klatkę dla chomika, miała trzy poziomy – na górnym kołowrotek, na środkowym zjeżdżalnia na poziom najniższy. Prawdziwy apartament, każdy chomik o takim marzy. Pan Sebastian nie miał chomika, to „klatka znajda” ze sprzątanego garażu.
Pani Hania miała do sprzedania kartki z kalendarza, ale nie takie współczesne, lecz z 1965 r. To rzeczy po rodzicach męża pani Hanki, jak mówi „oni zbierali wszystko”.
Dokładniej się temu „zbierającemu wszystko” towarzystwu przyjrzeliśmy i doszliśmy do wniosku, że to bardzo mili i ciekawi ludzie. Przekonajcie się sami.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie