
W Galerii ExLibris Miejskiej Biblioteki Publicznej trwa wystawa malarstwa Lidii Miś. Artystka nadała wystawie tytuł "Malowaniem głowy zawracanie".
Lidia Miś pochodzi z Zembrzyc. W Jaworznie mieszka od 1984 roku. Malować zaczęła niedawno, chociaż malowanie było jej marzeniem od dzieciństwa. Dusza artysty oraz wrodzone zdolności manualne przez wiele lat przejawiały się w wykonywanej pracy – kaletnictwie. Również w kaletnictwie artystycznym. Ciekawa różnych form, wyzwań, aktywności, w malowaniu wszystko to odnajduje.
Artystka jest samoukiem, próbuje różnych technik: akryl, tempera, farby olejne. Tematyka wieloraka. Eksperymentuje z malarstwem abstrakcyjnym, lubi fotografować i malować uchwycone w kadrze chwile.
Wiele swoich prac wykonała przebywając we Włoszech i na Korsyce, gdzie malowała również na zamówienie. Jej obrazy znajdują się więc w prywatnych kolekcjach w kraju i zagranicą. Od 2022 roku jest członkinią Stowarzyszenia Twórców Kultury w Jaworznie. Uczestniczyła w kilku konkursach malarskich i wystawach zbiorowych w Jaworznie, Zembrzycach, Wiśle, Dąbrowie Górniczej, Chełmku i Bielsku Białej. Wernisaż zatytułowany „Malowaniem głowy zawracanie”, który odbył się 10. stycznia w Galerii ExLibris Miejskiej Biblioteki Publicznej w Jaworznie, był jej debiutem. Wystawa potrwa do 10. lutego.
Ela Bigas: Malowanie z natury do łatwych nie należy. Światło zmienia się z sekundy na sekundę, wiatr tarmosi to co malowane. Jak panuje Pani nad tymi utrapieniami?
Lidia Miś: Światło, wiatr, deszcz, jak i wiele innych czynników rzeczywiście zakłócają i zmieniają obraz otoczenia. Piękno jest ulotne, często więc fotografuję moment i miejsce, które mnie urzekło w danej chwili, robię wiele zdjęć i wybieram najlepsze ujęcie do malowania. Bywa, że zafascynuje mnie drobiazg czy zdjęcie zrobione przez kogoś, czasem szare, któremu postanawiam nadać kolor.
Czy wymyśliła Pani zupełnie nowe tematy do obrazów, z którymi niebawem się Pani zmierzy?
Bywa, że wizje i pomysły kłębią się w mojej głowie tak intensywnie, by nie rzec zuchwale, że często daję sobie czas na decyzję, co najpierw, a co potem malować. Jaki format, jakie tło – muszę mieć pewność, co namaluję i dopieszczam przemyślaną wizję. Czasem zostawiam rozpoczęty obraz na jakiś czas, na kilka dni, ponieważ pojawia się troszkę zmieniony koncept w mojej wyobraźni. Najbardziej lubię malować jakby dwa obrazy w jednym – to znaczy tło fantazyjne, tajemnicze, a na pierwszym planie konkret bardziej realistyczny. Niedopowiedziany obraz rzeczywistości zlewa się z tym, co malowaniem powiedziane wprost.
Jakie emocje towarzyszą Pani podczas malowania? Co sprawia Pani radość, a co jest trudne?
Mam w życiu zasadę – najpierw obowiązki, potem przyjemności. Zabieram się do robienia sobie przyjemności z dużą energią, zapałem i emocjami. Lubię ciszę i samotność podczas malowania. Niekiedy towarzyszą mi ciche dźwięki muzyki. Malowanie otwiera drzwi do mojego świata i zamyka zmysły na świat zewnętrzny. Bywam w tak mocnych emocjach, że wychodzą mi wypieki na policzkach. Trudne są szkice – długo nad nimi pracuję. Trudne bywają również decyzje, od czego zacząć.
Czy lubi Pani prezentować swoje prace i czy ciekawią Panią opinie oglądających?
Skończonym obrazem szybko chcę się podzielić z rodziną. Chętnie słucham opinii. Krytyka pozwala mi jeszcze raz zobaczyć, co namalowałam i ocenić samą siebie, swoje dzieło, swój warsztat. Emocje temu towarzyszące są cennym doświadczeniem. Opinie innych często mijają się z moim własnym wyobrażeniem i oczekiwaniami. Wciąż zdumiewa mnie, jak różnorodnie postrzegany jest każdy z moich obrazów.
Co szczególnie ostatnio Panią zachwyciło – wystawa, książka, muzyka?
Długo przygotowywałam się do wystawy, pierwszej w moim życiu, więc zaabsorbowana byłam ostatnio właśnie tym. Zachwycona jestem też muzyką, gitarowymi aranżacjami mojego zięcia, który na co dzień realizuje swoją muzyczną pasję grając w zespole Mandragora, który zresztą wprowadził w niesamowity nastrój gości podczas mojego wernisażu. Lubię czytać kryminały, uwielbiam sudoku i rozwiązywanie zagadek matematycznych i logicznych. Relaksują mnie popołudniowe spacery.
Artyści nie bez powodu uchodzą za ekscentryków, np. Boznańska miała oswojone stado białych myszy wędrujących po jej pracowni. Czy Pani uznaje siebie za osobę ekscentryczną?
Czy jestem ekscentryczką? Trochę tak, każdy ma jakiegoś bzika. Lubię drobne dziwactwa, niespotykane ubrania, wyjątkowe wnętrza. Podziwiam odwagę w byciu sobą, wierność swojemu stylowi, ale też poszukiwanie i otwarcie na zmianę.
Co w pani artystycznych planach?
Plany – malowanie nowych kolorów. Kolorów, ponieważ nie używam czystych farb. Mieszam i tworzę własną paletę barw. Innym moim zamysłem jest organizacja kolejnych wystaw. Najważniejsza jest jednak moja rodzina, nasz dom, gotowanie… Lubię być mamusią i babcią.
Dziękuję za rozmowę, życzę realizacji planów - Ela Bigas
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie