Reklama

Z perspektywy: Ważniejsza jest przyszłość górników niż branży

Jaw.pl - Jaworznicki Portal Społecznościowy
07/12/2020 09:02

Sytuacja polskiego węgla nie rysuje się w różowych barwach. W debacie publicznej większość głosów obwinia za taki stan rzeczy import rosyjskiego węgla. Czy tak jest naprawdę? Spróbuję, jako zwykły obywatel, przeanalizować dostępne informacje na ten temat. Zastrzegam, że nie podważam ciężkiej i niebezpiecznej pracy górników, bo wydaje mi się, że im – jako grupie zawodowej – nie daje się szans, aby usłyszano ich głos.

Uważam, że największą bolączką polskiego węgla jest polityka, a właściwie brak apolityczności. Branża, w którą od czasu transformacji wpompowano 100 mld złotych, w dalszym ciągu jest na krawędzi bankructwa. Czy temu może być winny zwiększony import w ostatnich kilku latach?


Niestety, nie mogę zgodzić się z tą opinią. Rosyjskie kopalnie już dawno zostały sprywatyzowane. Jednym z największych producentów węgla w Rosji jest firma SUEK, która ma przedstawicielstwo w Polsce od 2007 roku. Co roku sprzedaje na naszym rynku ok. 3 mln ton węgla, ale kupując go, nie kupujemy od Rosji, tylko od Szwajcarów.


Jak można przeczytać na portalach branżowych, zwiększony import dotyczy głównie wysokogatunkowych rodzajów węgla, których wydobycie przez nasze kopalnie nie jest w stanie pokryć zapotrzebowania. W Polsce, w dalszym ciągu ok. 36 proc. gospodarstw domowych ogrzewanych jest węglem. Zapotrzebowanie wynosi około 10 mln ton rocznie, gdy tymczasem nasze kopalnie mogą zapewnić jedynie od 5 do 6 mln ton. Następnym, dużo poważniejszym klientem jest przemysł, inny niż energetyka, który także potrzebuje dobrej jakości surowca. W 2019 roku sprowadzono do Polski ok. 13 mln ton węgla, z czego tylko ok. 4 mln ton zostało zakupione przez spółki skarbu państwa. To już powinno dać do myślenia, że o sytuacji górników wcale nie decyduje import, jak próbuje nam się to pokazać. I być może musi paść tu kilka mocnych słów.


Polskie kopalnie nigdy nie działały w warunkach gospodarki rynkowej. Od zawsze wydobycie było dotowane na różne sposoby. To spowodowało, że w dalszym ciągu nasze wydobycie należy do najdroższych na świecie. Ostatnią próbą ratowania branży było wcielenie nierentownych kopalń pod skrzydła przemysłu energetycznego. Moim zdaniem był to błąd, odsuwający w czasie upadek przemysłu górniczego. Błąd, który dodatkowo zaczął pogrążać przemysł energetyczny. Obie te branże wpadły w swoisty labirynt bez wyjścia niczym w zamknięty krąg.


Elektrownie, zmuszone to zakupu surowca po zbyt wysokich cenach, przestały być konkurencyjne na rynku europejskim. Obecnie ceny hurtowe prądu wytwarzanego w krajowych elektrowniach należą do najwyższych w Europie. Zbyt drogi prąd dla przemysłu powoduje wzrost nakładów proekologicznych, skutkujących zmniejszonym zużyciem energii. To z kolei coraz bardziej nadwyręża i tak chwiejny balans pomiędzy kosztami a zyskiem branży. Bo przecież trudno jest szukać ekonomicznego sensu, gdy wydobycie spada, a koszty rosną.


Sytuację dodatkowo pogarszają inwestycje w odnawialne źródła energii, bo niestety nie mamy innej drogi, aby ochronić naszą planetę. Ten nasz zamknięty krąg dodatkowo domyka, o czym się nie mówi, wzrost importu taniej energii. Tylko w 2019 roku kupiliśmy 10,6 TWh. Ten rok zapowiada się na rekordowy, gdyż po pierwszych trzech kwartałach import wyniósł już 10,2 TWh. To stawia polski przemysł energetyczny w bardzo niekorzystnych sytuacji.


To widać dokładnie na przykładzie Tauronu. Już teraz segment wydobycia i wytwarzania przynosi straty. Przez pierwsze trzy kwartały spółka córka Tauron Wydobycie SA przyniosło stratę EBIT w wysokości 348 mln złotych. Sytuację Grupy ratuje przynoszący dość duże zyski, segment dystrybucji i sprzedaży. To niestety powoduje wzrost napięcia wśród pracowników poszczególnych branż. Jak donosi branżowy portal energetyki wysokienapiecie.pl, pracownicy dystrybucji już nie chcą dotować nierentownego górnictwa. Elektromonter bowiem, pracujący przy wysokich napięciach, przeciętnie zarabia dwa razy mniej od górnika. Czary goryczy wśród pracowników dystrybucji przelewa fakt, że górnicze związki zawodowe nie poparły ich protestów płacowych.


Patrząc na powyższe i wiele innych aspektów, odnosi się wrażenie, że już niedługo czeka nas tąpnięcie w branży wydobywczej. I raczej nie powinno się mówić, jak przedłużyć agonię upadających kopalń, a raczej, jak pomóc zwalnianym górnikom w odnalezieniu się na rynku pracy. Jak na wstępnie wspomniałem, możliwy jest także inny scenariusz, z powodów politycznych oczywiście.


Bardzo mi przykro, ale tak czy inaczej, nie widzę przyszłości dla tej branży.


Felieton Artura Nowackiego


[vc_facebook]


Aplikacja jaw.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo jaw.pl




Reklama
Wróć do