Pacjentka z chorym rocznym dzieckiem nie mogła być przyjęta dopóki nie zrobiła kopii karty ubezpieczeniowej, a ksero na miejscu nie było. Jaworznianka, od 7 lat mieszkająca na stałe w Austrii, nie miała udanych świąt wielkanocnych. Jej roczne dziecko zachorowało i potrzebna była interwencja lekarska. W przychodni okazało się, że bez ksero karty ubezpieczeniowej lekarz jej nie przyjmie.
Cudzoziemcy mieszkający w krajach Unii Europejskiej mają karty magnetyczne, na których umieszczane są ich dane i numer ubezpieczenia. Aby lekarz przyjął taką osobę, trzeba mieć kserokopię karty.
Osoba, która poprosiła nas o interwencję urodziła się w Polsce, ale od kilku lat mieszka w Austrii. Przyjechała do Jaworzna spotkać się z rodziną w czasie świąt. Jej roczne dziecko zachorowało, matka podejrzewała grypę żołądkową.
– Całą noc dziecko wymiotowało i rano poszliśmy do lekarza,
bo ja też źle się czułam – opowiada kobieta.
Ze szpitala matka z chorym dzieckiem została odesłana do przychodni Górniczego Zakładu Lecznictwa Ambulatoryjnego. Tam jednak osoba przyjmująca pacjentów zażądała kserokopii dokumentu potwierdzającego ubezpieczenie. Ponieważ w przychodni nie ma kserokopiarki dostępnej w sobotę, matka musiała poszukać punktu ksero gdzie indziej.
– Byłam w tej przychodni kilka miesięcy temu i była taka sama sytuacja. Wtedy poszłam do apteki, która jest niedaleko i tam skserowałam kartę, tym razem też mi się udało. Ale wydawało mi się, że po tych kilku miesiącach jednak w przychodni będzie dostępne ksero, wtedy pacjenci nie musieliby szukać na mieście – mówi.
Kierownik przychodni, doktor Jerzy Małocha, wyjaśnił nam, że prowadzone są dwa dyżury, dla dzieci i dla dorosłych, w dwóch sąsiadujących budynkach. – Tam gdzie są dorośli, ksero jest dostępne, bo ono jest w ogólnej rejestracji. I tam nie ma problemu z kserem. Natomiast jeżeli chodzi o dzieci i tę pomoc dla obcokrajowców, członków Unii, to są na pewno sporadyczne przypadki, ale trzeba będzie coś pomyśleć, być może – mówi Jerzy Małocha.
– Można by ewentualnie oczekiwać od rejestratorki, czy od pielęgniarki dyżurnej, chociaż też jak jest jedna, to nie poleci żeby zrobić ksero, ale mogła zadzwonić do koleżanki
i posłać tę panią na przykład do tego budynku głównego, to jest dosłownie 3 minuty. No może za mało elastycznie postąpiła pielęgniarka, bo w jakiś sposób dostęp do tego ksero był – dywaguje Małocha.
Jednocześnie kierownik powiedział, że tego typu przypadki są bardzo rzadkie, a przychodnia raczej nie dysponuje takimi funduszami, żeby kupować urządzenie, po to, by wykonywało jedno ksero na miesiąc.
Komentarz redakcji Nam się wydaje, że przychodnia nie może uzależniać pomocy w ratowaniu zdrowia lub życia człowieka od jego pochodzenia, rasy lub koloru skóry, a tym bardziej nie może stawiać dodatkowych biurokratycznych warunków do udzielenia pomocy człowiekowi, kiedy sama może je spełnić, kupując np. używane ksero za 50 zł. A całe to tłumaczenie przypomina nam austriackie gadanie, którego znaczenie można znaleźć w słowniku. p.jamroz
UWAGA: Archiwum dyskusji na forum znajdziesz tutaj.
Aplikacja jaw.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Obserwuj nas na Google News
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!