
Wydaje się w pierwszej chwili, że jest to retoryczne pytanie postawione przez Pana Jezusa na końcu dzisiejszej Ewangelii. Jednak po głębszej refleksji można zaprzestać rozważań na temat losów świata, a skoncentrowawszy się na sobie usłyszeć to pytanie nieco inaczej, bardziej osobiście. Jezus dzisiaj pyta mnie: czy znajdę w tobie wiarę, jak po ciebie przyjdę?
Głupotą człowieka, jako bytu krótkoterminowego byłoby sądzić, że takiego spotkania nie będzie. Roztropnością człowieka, który to pytanie Jezusa słyszy, jest poważna i nieustanna refleksja nad stanem swojej wiary.
Przestrzenią daną nam przez Boga dla kształtowania naszej wiary jest Kościół. Znakomitym jego obrazem jest scena z Księgi Wyjścia, której opis czytaliśmy w pierwszym czytaniu. Jozue walczył z Amalekitami, a Mojżesz na górze modlił się z podniesionymi rękami. Aaron i Chur, którzy byli z nim, podtrzymywali jego ręce, aby jego modlitwa nie ustała. Mojżesz nie przestał się modlić, a Jozue nie przestał walczyć i tak pokonali Amalekitów.
Mojżesz jest niewątpliwie figurą Chrystusa, który nieustannie wstawia się za tymi, których Ojciec Niebieski mu dał. Jego ręce są podtrzymywane przez tych, których sobie wybrał, a powierzony lud walczy, każdy na swoim miejscu.
I tak do tych wybranych podtrzymujących Jego ręce, czyli do następców Aarona i Chura, Jezus kieruje swe przesłanie ustami św. Pawła. W liście skierowanym przez niego do biskupa Tymoteusza czytamy: Zaklinam cię wobec Boga i Chrystusa Jezusa, który będzie sądził żywych i umarłych, i na Jego pojawienie się, i na Jego królestwo: głoś naukę, nastawaj w porę, nie w porę, w razie potrzeby wykaż błąd, poucz, podnieś na duchu z całą cierpliwością, ilekroć nauczasz. Ta bliskość Chrystusa i powierzone im zadanie jest szczególnym wyzwaniem do doskonałości ich osobistego życia. Nie naszą rzeczą jest teraz zajmować się „tymi na górze”. My jesteśmy bowiem na placu boju.
W ewangelicznej przypowieści o wdowie i niesprawiedliwym sędzim, który w końcu uległ jej prośbom, Jezus do każdego z nas kieruje bardzo mocne przesłanie. Na polu naszej życiowej walki zazwyczaj mamy przeciwników silniejszych od nas, a musimy zmierzać się z zadaniami, które nas przerastają. Do takich walczących, którzy jeszcze się nie poddali, Jezus mówi: A Bóg, czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie? Powiadam wam, że prędko weźmie ich w obronę. Jest to dla nas ze strony Jezusa bardzo mocna zachęta do wytrwałej modlitwy, bez czasowego limitu, skierowana do wybranych, których sytuacja jest po ludzku beznadziejna, tak jak była beznadziejna sytuacja wdowy.
Jezus modlący się na górze jest jednocześnie w bardzo bliskiej relacji z każdym z nas na linii naszego życiowego frontu. Trzeba więc nam postawić sobie pytanie: jak wejść z Nim w kreatywną współpracę?
Kilka lat temu na rekolekcjach dla architektów, spotkałem bardzo ciekawego rzeźbiarza, który mógł się poszczycić ogromnym dorobkiem artystycznym w dziedzinie sztuki sakralnej. Jego aktywność twórcza, mimo bardzo zaawansowanego wieku była imponująca, a dzieła niemal przerastały ludzkie możliwości. Zapytałem go tak bardzo prywatnie, skąd bierze siły. Przyznał się wtedy, że codziennie uczestniczy w Eucharystii, codziennie kilka godzin przeznacza na modlitwę, i codziennie robiąc wieczorem rachunek sumienia, kreśli nowy projekt. Pokazał mi wtedy swój kalendarz, a w nim na każdej stornie rysunek.
To spotkanie było dla mnie konkretną życiową lekcją. Choć nie mogę Profesora we wszystkim naśladować, ale pokazał mi on właściwy sposób współpracy z Chrystusem, który nieustannie spogląda w moje serce i szuka w nim wiary. Jest ona wyciągnięciem ręki, aby uchwycić nieustannie wyciągniętą do mnie Jego rękę.
Ks. Lucjan Bielas
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie