Reklama

15 lat Salosu w Jaworznie

AWAP
21/11/2015 16:28

SALOS, to nic innego, jak Salezjańska Organizacja Sportowa. Piłkarskie Stowarzyszenie Sportowe SALOS w Jaworznie obchodzi w roku bieżącym 15. rocznicę powstania. Utworzone zostało w sierpniu 2000 roku pod nazwą Stowarzyszenie Lokalne SALOS, a w 2001 roku zostało zarejestrowane w Krajowym Rejestrze Sądowym. Nieco wcześnie, bo w latach 1998 i 1999, działacze późniejszego Salosu organizowali rozgrywki tzw. Ligi Podwórkowej.


[caption id="attachment_67211" align="aligncenter" width="637"] Ks. Mirosław Król i jeden z założycieli Salosu – Włodzimierz Guja[/caption]

W kolejnych wydaniach gazety przedstawiać będziemy historię stowarzyszenia, która stała się integralną i znaczącą częścią wydarzeń sportowych w naszym mieście na przestrzeni ostatnich 15 lat. Na początek proponujemy wywiad z ks. Mirosławem Królem, salezjaninem, proboszczem parafii w Długoszynie, który w roku 1998 przyjechał do parafii w Dąbrowie Narodowej, gdzie właśnie rozpoczęła się działalność jaworznickiego Salos-u.

Ryszard Karkosz: Jak to się stało, że ksiądz trafił do Zgromadzenia Salezjanów, którego jedną z głównych misji jest praca z dziećmi i młodzieżą?

Ks. Mirosław Król: Pochodzę z województwa Zachodniopomorskiego i wychowałem się w parafii, którą obsługiwali salezjanie. Mój kościół we wsi Sulimierz
k/Barlinka był jednym z pięciu kościołów filiarnych kościoła parafialnego w Nowogródku Pomorskim. Salezjanie znani są z tego, że pracują z młodzieżą. Ksiądz do wsi przyjeżdżał tylko w piątek i niedzielę, i wszystko zaczynało się na boisku. Graliśmy najpierw dwie godziny w piłkę, potem była spowiedź w kościele, msza święta i wracał do siebie. Grali wtedy z nami też młodzi księża, co nam bardzo imponowało. Byłem wtedy oczywiście też ministrantem, a nawet ich prezesem. W mojej wsi, która liczyła mniej niż tysiąc mieszkańców, drużyna piłkarska grała wtedy w rozgrywkach „A” klasy, co było wielkim wydarzeniem, jak na owe czasy. Przyjeżdżały do nas drużyny z różnych miast i dostawały baty. Ja grałem w drużynie juniorów. Naszym trenerem był miejscowy, na którego mówiliśmy szef. On nie tylko uczył nas gry w piłkę, ale też wychowywał w dyscyplinie. W niedzielę o godz. 7.30 wszyscy byli w kościele, a po mszy świętej śniadanko i wysypywanie linii boiska przed meczem juniorów i seniorów. Mieliśmy taką pakę w juniorach, że w meczu strzelaliśmy 15-17 bramek. Potem, podczas nauki w szkole średniej mieszkałem w internacie prowadzonym przez księży, a dojeżdżałem do „świeckiego” liceum. Po maturze dużo chłopaków z mojego rocznika poszło do salezjanów.

Rodzinne strony księdza od Jaworzna dzieli ponad 500 km. Jak to się stało, że ksiądz trafił tutaj?

– Po wyświęceniach byłem w kilku parafiach, m.in. na wybrzeżu i tam założyłem pierwszy Salos, do którego należało 700 chłopaków. W Jaworznie było 350, a tam 700. Przyjeżdżali nawet z Trójmiasta. Moja grupa chłopaków, w kategorii od 18 lat wzwyż, wywalczyła w rozgrywkach piłkarskich Mistrzostwo Polski i Mistrzostwo Europy. W nagrodę pojechaliśmy na 2 tygodnie do Włoch. Potem powstała diecezja sosnowiecka, a biskupem został salezjanin ks. biskup Adam Śmigielski. Nowo tworząca się diecezja nie miała za dużo księży i biskup zaprosił swoich kolegów salezjanów do pomocy. Zgłosili się księża salezjanie z całej Polski, a między nimi i ja. Po pracy w kilku parafiach trafiłem w 1998 roku do parafii w Dąbrowie Narodowej, gdzie spędziłem 4 lata.

Jak wyglądały pierwsze lata działalności Salosu w Jaworznie?

– Początkowo graliśmy w hali z grupą chłopaków i po jednej z gierek zrodził się pomysł, by na wiosnę 1998 roku utworzyć coś na wzór ligi piłkarskiej. Nazwaliśmy ten twór Ligą Podwórkową. Najbardziej zaangażowani wtedy byli późniejsi założyciele stowarzyszenia: Włodek Guja, Włodek Michno, Jurek Bujniak, Gienek Grabowski, Heniek Knapik, Edmund Knapik i Tadeusz Dziubek. Do pierwszych rozgrywek zgłosiło się
14 drużyn, które skupiały ponad 100 zawodników. Początkowo graliśmy na „dzikim” boisku za tzw. Leśniczowką, na Łubowcu, a potem przy plebanii w Dąbrowie Narodowej. Każdy mecz zaczynał się modlitwą „Zdrowaś Mario”. Za niecenzuralne słowo zawodnik był karany niebieską kartką i opuszczał boisko na 2 minuty. Ponieważ boisko było na terenie kościelnym, zarówno zawodników jak i kibiców obowiązywał zakaz palenia papierosów, picia alkoholu oraz używania brzydkich słów. Wokół boiska były ławeczki dla widzów. Mecze prowadzili sędziowie profesjonalni. Każdy sezon rozpoczynał się i kończył mszą świętą. Na zakończenie wręczane były nagrody rzeczowe, m.in.: sprzęt sportowy, ufundowane przez sponsorów oraz puchary. W sezonie 2000/2001 w grupie młodszej grała drużyna dziewczyn, która nazywała się Zbuntowane Anioły. Wygrały nawet jeden z meczów. W 2002 roku przystąpiliśmy do budowy nowego boiska. Akurat trwała modernizacja stadionu Victorii przed I-ligowym debiutem Szczakowianki. Dzięki przychylności ówczesnego z-cy prezydenta Jaworzna pana Janusza Gui udało się przewieść likwidowaną na Victorii murawę. Bardzo pomogli nam wtedy m.in.: panowie Jan Kurp – dyrektor elektrowni i Stefan Lichtański z Transprzętu. Boisko miało wymiary
64 m x 35 m. W budowę nowego boiska zaangażowanych było wiele osób. Panowały wtedy straszne upału i strażacy z OSP w Dąbrowie Narodowej cały czas polewali boisko.

Przygoda księdza z Salosem w Jaworznie zakończyła się po czterech latach. Co było dalej?

– Po czterech latach pobytu a Dąbrowie Narodowej dostałem przydział do parafii w Sosnowcu, a od 2006 roku wróciłem do Jaworzna. Zostałem powołany na proboszcza parafii w Długoszynie. Zaraz po przyjeździe założyłem drużynę Salosu, kupiłem stroje, piłki, niektórym chłopakom buty, załatwiłem sponsorów, ale po roku niestety drużyna zakończyła swoją działalność. Wyjeżdżając w 2002 roku z Dąbrowy Narodowej do Sosnowca zostawiłem Salos, w dobrych rękach, mojego zastępcy Jurka Bujniaka. Zresztą pozostali członkowie zarządu również bardzo pomagali mi w działaniu. Wszystkie decyzje podejmowaliśmy razem. Tworzyliśmy jedną wspólnotę. To byli świetni ludzie. Po moim odejściu z parafii w Dąbrowie Narodowej klimat się nieco zmienił i rozgrywki przeniesione zostały na boisku w Łubowcu.

Rozmawiał Ryszard Karkosz

Aplikacja jaw.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo jaw.pl




Reklama
Wróć do