Reklama

Historie prawdziwe. Prezent z zaświatów

Historia, którą opisała mi pani Dorota, wydarzyła się pod koniec lat osiemdziesiątych i wcale mnie nie dziwi, że jak sama mówi, ma i będzie ją miała na zawsze w pamięci. Bo trąci ona zarówno opowiadaniem z zaświatów, jak i historią typu „karma wraca”, a nawet typowo bajkowym zakończeniem, gdzie dobro zawsze bywa wynagrodzone.

„Z dzieciństwa pamiętam ciocię Wandzię jako starszą kobietę wyrabiającą domowy żurek. To był sposób na dorabianie do skromnej pewnie emerytury, ale że nikt z okolicy nie zaopatrywał się w żurek gdzie indziej, może i miała z tego całkiem zadowalający przychód. Ciocia Wandzia mieszkała całkiem niedaleko, mama więc wyręczała się mną i już jako kilkuletnia dziewczynka, zaopatrzona w pięć złotych z rybakiem, dreptałam do Wandzi z żurkową misją. Mieszkała sama, w niewielkim drewnianym domu, który okalał piękny ogród z mnóstwem kwitnących, różnokolorowych róż. Te róże zdobiły też pokój cioci, stały na stole w wielkim wazonie, zawsze świeże i starannie ułożone. Lubiłam do niej chodzić, miała w mnóstwo pięknych rzeczy: porcelanowe figurki, wielki stojący zegar z wahadłem, oszkloną witrynkę ze złoconą zastawą i drugą, pełną książek. A także miękką aksamitną sofę, lustro w złoconej ramie, nawet pianino, no i… zawsze miała dla mnie naleśniki z dżemem różanym. Mama zazwyczaj liczyła się z tym, że jak mnie po żurek wyśle, wrócę nieprędko. Ciocia nie przypominała znanych mi staruszek w jej wieku, prostych, wiejskich kobiet. Była damą. Inaczej się ubierała inaczej mówiła, inny miała sposób bycia. Nie „robiła w polu”, nie hodowała krowy ani nawet drobiu, za to pięknie robiła na szydełku i dużo czytała.


Wyjechałam z domu zaraz po podstawówce (wróciłam po studiach i nieudanym małżeństwie) i przez ten czas nie bardzo wiedziałam co się w mojej rodzinnej miejscowości dzieje. Oczywiście, zmieniło się wiele, ciocia Wandzia nie robiła już żurku, teraz naprawdę była staruszką, na tyle niesprawną, że moja mama nosiła jej obiady, robiła zakupy, sprzątała, zabierała do domu rzeczy do prania. Ciocia bardzo się ucieszyła, gdy ją odwiedziłam, ale to już była całkiem inna relacja, dorosłej kobiety z dorosłą kobietą. Opowiadałam jej więc o wszystkim, co się ze mną działo przez te kilka lat nieobecności, a ona wciąż pytała i pytała. O sobie nie mówiła nic, choć przecież i ja byłam ciekawa jej losów. Gdy byłam małą dziewczynką, ciocia była po prostu ciocią i nie bardzo mnie interesowało cokolwiek więcej, ale teraz też bym chętnie usłyszała coś o niej – od niej. Bo i owszem, coś tam wiedziałam, ale od tak zwanych osób trzecich. Mówiło się, że Wandzia była niegdyś kobietą wyjątkowej urody i inteligencji. Nie chciała zwyczajnego męża „stąd”, takiego jak wszyscy tutejsi mężowie, ale będąc już po czterdziestce, nagle się zakochała. W artyście, sporo od siebie młodszym, którego zobaczyła na scenie w jakimś wodewilu.

Mimo iż teatr był objazdowy, jakoś nawiązał się między nimi romans i gdy tylko zaczęła się wojna, wyjechała z kochankiem za ocean, gdzie on zamierzał rozwijać dalszą karierę. No ale czas niestety biegł, o wiele bardziej nieubłaganie dla kobiety w średnim wieku, niż dla jej faceta, który nawet się jeszcze do tego wieku nie zbliżył. Reszty można się jedynie domyślić, w każdym razie ciocia zwinęła manatki i wróciła do kraju, do rodzinnej miejscowości. Kupiła domek, i urządziła go w sposób, do jakiego pewnie przywykła w Ameryce. Mówiło się też, że przywiozła masę dolarów, chociaż poziom jej życia na to wcale nie wskazywał. Może wydała wszystko na domek i jego nietuzinkowe urządzenie?
I jak to zwykle bywa w podobnych historiach, zwłaszcza tych owianych legendami, dopiero po śmierci osoby za życia samotnej znajdują się jacyś nieoczekiwani krewni-spadkobiercy. Po pogrzebie cioci, który opłacili i zorganizowali moi rodzice, w domku po staruszce zaczęli się pojawiać się wnukowie jej dawno nieżyjącego rodzeństwa i uzurpować sobie prawo do spadku. Oburzało mnie to do głębi, bo gdy trzeba było pomóc, nawet nie było wiadomo gdzie ich szukać, ale po śmierci staruszki natychmiast znaleźli się sami. Na początek urządzili totalny kipisz, wyrzucając do ogrodu meble i wszystkie elementy wyposażenia, które nie miały większej wartości, a potem zaczęli remont, który bardziej wyglądał na poszukiwanie skarbu niż na jakieś celowe działanie. Pewnego razu moja babcia wracając ze sklepu przytaskała pod pachą donicę z mirtem, którą dziarscy młodzieńcy razem z innymi kwiatkami cioci wywalili na kupę przed domem. Wandzia kochała rośliny, bardzo o nie dbała, i o te w ogrodzie, i o te w doniczkach, więc to się wydało babci wyjątkowym świętokradztwem. Dom Wandzi w krótkim czasie zrównano z ziemią, duży, atrakcyjny plac sprzedano. Mirt natomiast rósł, bujniał i zdobił parapet mojej babci, która przeboleć nie mogła, że mojej mamie, która tyle dla niej poświęciła, nie dostało się nic.


– Przestań – napominała ją moja dobrotliwa mama. – Bo nam tam Wandzia czkawki w niebie dostanie, że już o braku wiecznego odpoczynku nie wspomnę. – Na nic nie liczyłam, niczego nie chcę i wcale nie czuje się poszkodowana.
Ale widocznie Wandzia, widząc z góry całą aferę na tle pozostawionego po sobie dobytku, sama postanowiła rozdysponować spadek. Bo babcia, przesądzając najbliższą wiosną mirt, znalazła zaplątane między jego korzeniami male zawiniątko, a w nim… trzy złote pięciodolarówki! Mama była nawet skłonna je zwrócić „spadkobiercom”, ale po przemyśleniu doszłyśmy do wniosku, że tylko by sobie problemów narobiła. Bo kto by im udowodnił, że monety były tylko trzy, a nie na przykład trzydzieści? Albo że jeszcze czegoś po cioci nie uszczknęła?
Dziś są warte w sumie około pięćdziesiąt tysięcy złotych, ale nie są na sprzedaż. Zostaną w rodzinie, tak jak we mnie zostanie pamięć o Wandzi, kobiecie legendzie, która dziwnie mnie fascynowała i inspirowała od najmłodszych lat.
Grażka

Lubię słuchać ludzi, a ludzie lubią opowiadać mi swoje historie. Jeśli zdarzyło ci się coś, czym chcesz się podzielić, skontaktuj się z nami, a my opiszemy i opublikujemy twoją historię. Mail: [email protected]

Aplikacja jaw.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    pyszowatypajacbudakcity - niezalogowany 2025-04-27 08:47:54

    polacy mnie nie intreresuja 159 krajów a ja siedze i słucham wariatów polskich zaswiatów

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo jaw.pl




Reklama
Wróć do