
„W zeszłym roku byłam na weselu bliskiej kuzynki, a w tym na chrzcinach jej dziecka. W poprzednią niedzielę natomiast byłam na komunii chrześnicy. Wrażenia? Niesmak. Tak, takie miałam odczucia po wszystkich trzech imprezach, w których najistotniejszą rzeczą powinien być sakrament. Nie jestem podstarzałą krytykantką współczesności, co to za jej czasów wszystko było lepiej. Mam dwadzieścia cztery lata, narzeczonego i wszystko to jeszcze przede mną. Czemu więc to, co powinno być w moim życiu najpiękniejszymi wydarzeniami, napawa mnie dziś lękiem i niepewnością? Opowiem po kolei.
Wszystkie wydarzenia związane z religią są w życiu człowieka bardzo ważne, to jakby uhonorowanie i przepustka do kolejnego etapu chrześcijańskiego życia, błogosławieństwo Boże na dalszą drogę. Ale te oczywistości coraz bardziej umykają uwadze samych zainteresowanych, a jeszcze bardziej zaproszonym na nie gościom. Pierwsza myśl gościa: ile kasy będę musiała wydać, żeby nikogo nie urazić i nie narazić się na krytykę? Bo prezenty też podlegają inflacji, modom, tendencjom, więc należy rozpytać lub wygooglować, jaka kwota czy podarek jest aktualnie w obiegu. Ale to nie wszystko, jeszcze trzeba się ubrać, co też rządzi się niepisanymi prawami. Najdrożej wypadają kreacje weselne. A ponieważ dzisiaj już nie jest tak, że powyższe uroczystości odbywają się wyłącznie w weekend, jeszcze trzeba zadbać o urlop w pracy i opiekę nad dziećmi, jeśli się je ma, bo na zaproszeniu widnieje, że bez dzieci. No więc od momentu, gdy ewentualny gość otrzyma zaproszenie, takie myśli spędzają mu sen z powiek. Nie są to natchnione dywagacje na temat roli przyjmowanego sakramentu w życiu mniej lub bardziej bliskiej nam osoby. Drugą stroną medalu są dylematy organizatorów: na ile osób zrobić przyjęcie, kogo zaprosić, a kogo można sobie darować bez ryzyka obrazy? No bo jak zaprosi się tego, to i tamtego by wypadało i tą drogą liczba gości rozrasta się niemiłosiernie. Sala, dekoracja, kreacje, orkiestra oraz transport dla gości (w przypadku wesela) i wydatki mnożą się wprost proporcjonalnie do ambicji i chęci zaimponowania zaproszonym. Tak więc w kulminacyjnym momencie mamy chrzczone dziecko, dziecko komunijne lub nowożeńców, kompletnie zdominowanych przez świeckie tradycje, cudze opinie, poglądy i wymagania. I liczących na hojność gości organizatorów, którzy wyżyłowali się z kasy lub zadłużyli, a ich marzeniem jest wyjście na zero.
Mamy też samych gości, których szczęście bliskich również solidnie walnęło po kieszeni i jedyne co im pozostało, to zjeść, wytańczyć i zakropić ile się da. A teraz nadzieje kontra rzeczywistość: na weselu kuzynki okazało się, że część kopert była pusta, co zrodziło mocne podejrzenia, że to rodzina drugiej strony była taka podła. Młodzi, zamiast celebrować swój nowy stan, poddani zostali presji plotek, domniemań i wzajemnych pretensji. W końcu nie wytrzymali i wygarnęli rodzicom (każde swoim), że do wesela zostali przymuszeni, choć sami woleli skromną uroczystość, ale za to bardziej wypasioną podróż poślubną. Chrzcinom, które odbyły się ponad rok później, towarzyszyła więc atmosfera wzajemnej nieufności i usilnie skrywanej niechęci wszystkich do wszystkich, a aluzjom do zawartości kopert na weselu nie było końca. Padła nawet sugestia, by tu i teraz, przy obiedzie zajrzeć do tych otrzymanych dzisiaj. No ale motywem do napisania tego maila pani Grażyno była komunia mojej chrześnicy, więc do brzegu. Otóż tę uroczystość zorganizowały wspólnie dwie zaprzyjaźnione rodziny, pewnie żeby było taniej, ale oficjalnie mówiono, że dzieciaki są jak rodzeństwo.
Dwie dziewczynki konkretnie. I tu ze strony gości nie zdarzyło się nic, co mogłoby popsuć uroczystość. Jeśli chodzi o prezenty, wszyscy stanęli na wysokości zadania, ale nie będę wymieniała co (i ile) te dwie panienki dostały. Powiem tylko, że ja wyłożyłam dwa tysiące i o mało się ze wstydu pod ziemię nie zapadłam. Bo otwieranie prezentów było publiczne, jako clou programu. No ale tu popis dały małe bohaterki dnia, które jeszcze tak jak my dorośli nie umiały ukryć zawiści oraz niechęci do obdarowanej (ich znaniem) czymś lepszym przyjaciółki. Były żale, płacz, a nawet rękoczyny. Była też, siłą rozpędu, licytacja na ładniejsze sukienki, buty, torebki i wianki, a w końcu na fajniejsze mamusie i tatusiów. Zdecydowanie nie był to jeden z najpiękniejszych dni w życiu dziewczynek, podejrzewam, że będzie im się kojarzył wyłącznie z rozczarowaniem, że już o zakończonej spektakularnie przyjaźni nie wspomnę. Dlatego, pani Grażyno, jeśli już powyższe wydarzenia będą dotyczyły osobiście mnie, żadnych chrzcin (chrzest owszem), wesela, może tylko cywilny ślub, a komunia tylko w towarzystwie rodziców, rodzeństwa i chrzestnych. Już wiem, że łatwo nie będzie, bo znam nastawienie mojej rodziny do tych kwestii, ale skoro i tak wszyscy się o coś obrażą, to chyba lepiej, że jak najmniejszym kosztem finansowym”.
Ufff… Ciężko mi się czytało list pani Olgi, bo chyba nikt tak wyraźnie i obrazowo nie uświadomił mi, jak te „najszczęśliwsze” chwile w życiu wyglądają naprawdę. Ale tu panią rozczaruję, bo dopóki chodzi o nasz własny komfort i spokój, nawet o te trudne decyzje jest dużo łatwiej, niż gdy chodzi o nasze świadome już otoczenia dzieci. Bo tu wchodzi w grę pozycja w grupie rówieśniczej, która polega w tym wieku na tym, by nie ostawać od ogółu, nie być pod żadnym względem gorszym. I najbardziej szczytne nawet ograniczenia będą tylko eksperymentem na poczuciu wartości naszej pociechy. Nie wytłumaczymy jej, że ważniejsze są sfery ducha niż materii i nie przekonamy do tego żadnymi argumentami, gdy będzie wytykane palcami i wyśmiewane przez kolegów i koleżanki. Czasy i priorytety się zmieniają, często na gorsze, a z tym nie wygramy. Ale mamy inną możliwość, możemy uczyć dziecko już od najmłodszych lat co jest w życiu ważne, tłumaczyć i dawać temu przykład. Bo dziecko tyle wie i zrozumie, ile mu przekażemy. Ono nie ma innego źródła poznawczego niż rodzice, a wszystko czego doświadczy potem, odbywa się na bazie i w oparciu o to, w co my je wyposażymy.
Grażka
Lubię słuchać ludzi, a ludzie lubią opowiadać mi swoje historie. Jeśli zdarzyło ci się coś, czym chcesz się podzielić, skontaktuj się z nami, a my opiszemy i opublikujemy twoją historię. Mail: [email protected]
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.