Reklama

Ks. Stojałowski - w Jaworznie zakładają Bratnią Pomoc

Na Śląsku Cieszyńskim oraz w Galicji – w powiecie wadowickim i chrzanowskim – Stojałowski zakładał robotnicze stowarzyszenia ubezpieczeniowo-kulturalne, tak zwane Bratnie Pomoce.

Szukał różnych dróg walki z biedą, wyzyskiem; chciał wszelkimi sposobami zmienić chłopską i robotniczą dole. Przeczytać było można w „Wieńcu - Pszczółce”: 
„W każdym prawie n[ume]rze gazetki naszej oraz gazet innych, czytamy o nieszczęśliwych wypadkach, które spadają na ludzi.

Tu zginie robotnik, ojciec rodziny i zostawia wdowę i dzieci; tam umrze rodzicom w krótkim czasie kilkoro dzieci, albo choroba w rodzinie wyniszczy do szczętu biedaków. To znowu sierota błąka się pomiędzy ludźmi bez przytułku, albo wreszcie uczciwa dziewczyna ubogich rodziców tuła się po służbach, lub iść musi za robotą w obce kraje, bo nikt dziś najuczciwszej dziewczyny nie weźmie za żonę – bez pieniędzy.

Na te wszystkie nieszczęścia i niedostatki, nie ma w obecnych czasach dla biednego żadnego poratowania. Kasy pożyczkowe dają tylko na procent i za poręką, ludzie zamożniejsi się nie ulitują i nie pamiętają na to, że to, co im zbywa, ma być obrócone na wsparcie biedniejszych. Kasy chorych istnieją tylko dla niektórych robotników, tak samo jak kasy zabezpieczające od wypadków – a zabezpieczenia na starość lub przedwczesną niezdolność do pracy wcale nie ma” (przyp. 1).

Jak na kapłana przystało, wypatrywał wzorców dla chrześcijańskiej pracy w Piśmie świętym. I znajdował. Nowy Testament opowiada, że „bratnie ofiary” dla biednych bogaci składali apostołom i do nich właśnie należało rozdzielić dary sprawiedliwie wśród najbiedniejszych. Z tą sprawiedliwością nie najlepiej było; jedni biedni dostawali mniej, drudzy więcej, a zdarzało się, że najbardziej potrzebujący – nic nie dostawali. I nie z chciwości apostołów takie krzywdy się działy, ale z braku czasu dla naprawdę dobrej roboty charytatywnej. Czytelnikom swego pisma, po swojemu tekst „Dziejów Apostolskich” uprzystępniał ksiądz Stojałowski, tęgi (jak się mówiło) biblista z jezuickiej szkoły. Tak cytował św. Piotra, który po naradzie z apostołami zwołał wiernych i przemówił:

„Nie możemy zaniedbać nauczania, a służyć stołom i zaopatrywaniu ubogich; więc wybierzcie, z pomiędzy siebie mężów pełnych ducha Bożego, aby nas wyręczali w zaopatrywaniu wdów, sierot i ubogich” (przyp. 2) 

W artykule zatytułowanym „Zakładajcie towarzystwo: Pomoc Bratnią!” nawiązując do czasów pierwszych chrześcijan apeluje o solidarność społeczną w socjalnych sprawach wspierania ubogich. Przypomina jak dawniej było:

Redaktor, ksiądz Stojałowski ubolewa, iż w parafiach nie ma już opiekunów ubogich: 
„[…] bo o tym, że najlepszym nabożeństwem, milszym Bogu niż pacierz i złocone obrazy w kościele, jest zaopatrywanie ubogich i niesienie im pomocy – już dawno zapomnieli chrześcijanie”. (przyp.4) 

Pisze to w roku 1904. I nie oszczędza księży; cóż się dziwić, iż wielu z nich i jego, konfratra w sutannie, też nie oszczędzało: 
„Zniknęli diakonowie z urzędu, pozostał po nich tytuł, nigdy nie wykonywany, a skarby i ofiary kościelne zamiast na ubogich idą na ozdobę martwych murów kościelnych, pod którymi siadają gromadami d z i a d y, w których sercu nędza zabiła poczucie ludzkiej godności. - A wdowy, sieroty i inni biedacy, którzy się wstydzą rękę wyciągać po jałmużnę, mrą z głodu, bo oni gorsi od szczeniąt, zbierających okruszyny z pańskich stołów, gdyż im ani okruszyny nie spadną ze skarbca kościelnego, z bogactw nagromadzonych przy kościołach. Owszem od nich jeszcze ściąga się czasem przymusowo, a czasem w drodze dobrowolnej składki, ostatni grosz na to, aby pomalować kościół, lub naprawić dach na plebani proboszcza, który złożył swe oszczędności w kasie Raiffeisena - s t a ł s i ę d o b r o c z y ń c ą l u d z k o ś c i. Smutno zaprawdę się robi w duszy, gdy się pomyśli o tem do czegośmy doszli w 20 tym wieku po ogłoszeniu nam Ewangelii Chrystusowej. Ale właśnie dlatego powinien każdy, w kim żyje jeszcze czucie chrześcijańskie zawrócić z tej błędnej drogi – i pomagać do tego, abyśmy wskrzesili w nas <> i zabrali się do zakładania w każdej parafii towarzystwa <> (przy.5) 

Po ludzku, po władczemu zrozumiałe, iż księża zakazują czytać gazetki Stojałowskiego; również przyproboszczowskie Jaworzno widomie włącza się w takie nabożne działanie cenzorskie. Jan Dziadek (warto by wiedzieć, kto to) skarży się w „Wieńcu Polskim”, że rozgrzeszenia nie dostał:

„Ksiądz Wincenty Bieniek w Jaworznie, gdym mu wyznał przy spowiedzi, że jestem wpisany do socjalistów i czytam „Wieniec i Pszczółkę”, „Naprzód”, „Prawo Ludu”, rzekł, że takich n i e s ł u c h a. […] Więc odszedłem z niczym i chodzę bez spowiedzi, jak jaki poganin. Tak się z nami obchodzą duchowni, pod zarządem X[iędza] Puzyny”. (przyp.6) 

Bardzo poważnie ten list redakcja potraktowała, zresztą nie był to pierwszy czy ostatni w tej sprawie. Żalili się prenumeratorzy, czytelnicy gazetek nagminnie. List Wincentego Bieńka został wysłany do Watykanu o czym we wrześniowym numerze informowała Poczta redakcji:

„List wysłaliśmy do Watykanu. Ksiądz, który nie dał rozgrzeszenia za czytanie gazetek – okazał się nieposłuszny Ojcu Leonowi XIII.” (przy.7) 

Nie odstraszyły Jaworznian sankcje, braku rozgrzeszenia – i gazetki były czytane. Ojcowie wskazywali synom, co czytać należy, niewiele zważając na słowa potępienia padające z kościelnej kazalnicy lub nawet z konfesjonału. Gazetki przecież redagował ksiądz więc z Bogiem w nich pisze. Dobry ksiądz, miłosierdzie biednym okazujący. Roman Syska, nad wiek wyraźnie rozgarnięty, czternastoletni syn robotnika „w Jaworzniu”, zadebiutował w roku 1896 na łamach „Wieńca Polskiego” takim oto listem nie skąpiącym uwielbienia dla Księdza Redaktora (a od razu trzeba zauważyć, że list jest napisany wierszem, choć nie ułożony w rządki – zapewne przez drukarnianą oszczędność miejsca):

„ Winszuje Ci Wielebny X. Redaktorze! To pismo twoje jest w wielkim u nas honorze. Ty gwiazdo i mężu z nieba zesłany; dla nas ludzi biedaków od Boga posłany, abyś nas nauczył rozumu i jak mamy robić w domu. A jak urośniemy to Ci pomożemy, bo wszystkie „Wieńce i Pszczółki” rozbierzemy: bo nas rosną na pomoc miliony, a potem stańczyk (przyp.8)  będzie utrącony. Niech żyje Wielebny X.Redaktor, Niech żyje chrześcijańskie stronnictwo! Całuję rączki W.X. Życzę 100 lat zdrowia, a teraz pozdrawiam W.X. Redaktora i całą Szanowną Redakcję i wszystkich szanownych czytelników […]”.(przyp. 9) 

Tę przyszłą pomoc młodziutki entuzjasta wymarzył sobie na taką modłę, iż ci, którzy urosną, „rozbiorą’ wszystkie „Wieńce” i „Pszczółki”; to znaczy, że liczba prenumeratorów tygodnika powiększy się do maksimum. Stanie się to jak amen w pacierzu, „[…] bo nas rosną na pewno miliony, a potem stańczyk będzie utrącony”. Drżyj, stańczyku, zawczasu: utrącony będziesz niczym dyjabeł w jasełkach; sprawiedliwość i prawda zatriumfują nad inteligencką fanaberią. Również i na taki sposób można sobie wyobrazić frenetyczną galicyjską odę do młodości, chrześcijańsko-ludową. Skarzą się Jaworznianie na trudny los, redakcja zamieszcza na łamach takie listy, ten od górnika z Jaworzna opatrzyła tytułem „Dbałość kopalnianych lekarzy”. Czytelnik „Wieńca -Pszczółki dzieli się swoim smutnym doświadczeniem:

„Ja, który to piszę, pracuję w kopalni i należę też do kasy chorych, lecz gdy idę do lekarza górniczego po radę on zaledwie zapyta co ci jest? Czy chory powie trafnie, czy nietrafnie, to mu wszystko jedno, on na tem poprzestaje i wcale nie bada jego słabości. A tu do kasy wkładaj regularnie, czyś chory, czy zdrów, ale jak zasłabniesz, to pomocy żadnej się nie spodziewaj bo krankszychty (przyp.10)  nie dadzą ci całej, tylko tyle, ile im się podoba. Co do mnie, to już od roku chodzę po innych lekarzach, szukając pomocy, bo choć tam, co prawda, musi człowiek za receptę i lekarza zapłacić, to prędzej jakiegoś ratunku dla zdrowia się doczeka. Ów lekarz dał się już słyszeć przed jednym z górników temi słowy: gdybym ja wszystkich chciał wyleczyć, t o b y ś w i a t lu d ź m i za r ó s ł. Co za poczciwy z niego człowiek. Tacy lekarze jak on, to warci, aby ich tępić, bo darmo chleb jedzą i pieniądze biorą, a robotników lada czem zbywają: proszkiem, lub kroplami, które nikogo nie wyleczą. Biedak niech umiera, aby zysk mieli.” (przyp.11) 1

Nauki księdza Stojałowskiego nie szły w las, już nie jeden chłop o swoje prawa z odwagą, bez służalczej pokory, umiał się upomnieć. Nazywało się to „obrazą majestatu”. Jego hardość często rodzinę w kłopot wpędzała:

<> (przy.12) 2

Jaworznianie zwracali się do redakcji z wielkim zaufaniem i nadzieją na interwencję. Skoro chłopów urzędnicy z powagą nie traktują to może interwencja księdza coś wskóra. Lekceważyć się gospodarz nie da o sprawie redakcję poinformował, ktoś znający sprawę. Podpis pod listem to literki R.B. Zapewne nazwisko redakcja zachowała dla siebie. Ów urzędnik, co z lekceważeniem gospodarza potraktował o sobie przeczytał w rubryce „Z Jaworzna donoszą”:

„Józef Bobrowski, gospodarz z Jaworzna, zasądzony został na 20 koron, zapłacił je 11.listopada za pokwitowaniem panu oficjaliście Dankowi. Mimo to ten wysłał d. 25 listopada o godzinie pół do 8 wieczór dwu sekwestratorów, Józefa Jezierskiego i Franciszka Ziarka do mieszkania Borowskiego. Mimo przedstawień, zafantowali jedyny zegar, wartości 32 koron i maszynę do szycia, bardzo w domu potrzebną, wartości 90 koron za rzekome nie zapłaconych 20 kor. Na próżno szukał poszkodowany sprawiedliwości. Sędzia Nowiński podesłał go do pana radcy, p. radca do p.oficjalisty Danka, a ten kazał Bobrowskiemu wynieść się mówiąc: Ustąp się, bo jak nie pójdziesz, to drzwi tobą wybije. Takie to sądy i taka sprawiedliwość w Jaworznie.

D o p i s e k r e d a k c j i: Czy W. Prezydium raczy wglądnąć w tę sprawę, czy też trzeba będzie aż do niemców [sic!]w Wiedniu udać się z interpelacją? (przyp.13) 3

Bratnia pomoc na gwałt potrzebna była. Miało okazać się, czy stajałowczycy rzeczywiście dobrym prawem nazywali siebie nawzajem braćmi.

Ksiądz Stojałowski, świetnie wykształcony, władający piękną polszczyzną, wśród chłopów i robotników nie zawsze spotykał się ze zrozumieniem. W mowie poselskiej wygłoszonej w Sejmie Krajowym w 1908 roku po licznych już doświadczeniach, zdobytych w pracy socjalno-chrzścijańskiej pozwolił sobie na taką refleksję:

 

„Ja wiem, jak to jest między ludem. Jak się pójdzie w tłum robotników, a nawet czasem w tłum rolników, to choćbyś duszę wylał dla tych ludzi, jak przyjdzie ktoś i podszczuje, to umykaj zawczasu, jeśli chcesz mieć całe kości. Mówię to śmiało i otwarcie, bez względu na to czy się to ludowcom podoba, czy nie podoba (p.Bojko:Podoba się!).

Dla prawdy i zasady to mówię. Nie przeczę, że na wiecach mogło być, że bili się i chrześcijańsko-socjalni, ale stało się to dlatego, żeśmy za mało chrześcijańskimi, ażeby wykonać to przykazanie: jak cię kto uderzy w jeden policzek, to nadstaw drugi. Do tej doskonałości rzeczywiście jeszcześmy nie doszli. ”. (przyp. 14) 

Z roboty twardej jak na ugorze jednak nie ustępował. Orał sobą. Do założenia w Jaworznie stowarzyszenia Bratnia Pomoc zabierano się na kolejnych zebraniach. Daremnie. Kończyło się na gadaniu.

Aż wreszcie – – –

17 stycznia 1904 roku w domu Franciszka Płonki w Jaworzniu znowu odbyło się zgromadzenie. Przybył poseł Fijak, który przewodniczył zebraniu. Zastępcą został Wolski, sekretarzem Kamiński, a ławnikami Ślacan i Rożnowski. Reprezentantem „Wieńca – Pszczółki” był redaktor Stohandel. Jan Mzyk na początek wygłosił przedmowę wierszowaną.

Nędzny los górnika przejmująco opisał w dyskusji tenże niezwykle zaangażowany Jan Mzyk. Wspomniał o lekarzu Damskim, który wśród robotników nie cieszy się widać zaufaniem, skoro wolą leczyć się u pruskiego lekarza w Mysłowicach. Narzekał Mzyk na jaworznicki szpital, „[…] gdzie nie dają należycie jeść i nie ma nawet odpowiednich ubrań dla ludzi”. Z gorzkim wyrzutem wspomina inspektora Kowarzyka, który z mściwości, naigrawając się z ludu, mówi niejednemu przy udzielaniu zaliczki: „idź sobie po zaliczkę do Mzyka”.(przyp. 15)

Zgromadzenie ustaliło, by domagać się podwyższenia zasiłku udzielanego w czasie choroby z 60% na 100%.

„Następnie Mzyk i Płonka przemawiali o sądzie polubownym dla górników w Krakowie, zaznaczając, że Sąd polubowny skazuje górników, którzy przegrali na zapłatę 10 koron kosztów, a więc zamiast wspomóż tego biedaka, który szuka sprawiedliwości i poprawy bytu, jeszcze go niszczy. Pięknie przemówił potem Wolski, że nic nie pomogą ani modlitwy ani różańce, jeżeli nie będziemy przy tym pracować i trzymać się jedności.(przyp.16) 

Stanisław Stohandel 1907 (fot. Wikipedia) 

Wreszcie Stanisław Stohandel – a po to przyjechał przecież – omówił statut bracki. Sprawozdawca notuje:

„Przyszła dalej pod obrady sprawa założenia Bratniej Pomocy w Jaworzniu. Koszowski podniósł, że górnicy boją się taką kasę zawiązywać, ponieważ są zależni. Po innych jeszcze uwagach uchwalili zgromadzeni Bratnią Pomoc zawiązać, a w tym celu wybrali komitet z pięciu górników, który się ma zająć uzyskaniem zatwierdzenia statutu. […] przemawiał też Stohandel, wskazując jaki wróg trzyma całą Galicję i całe państwo w swoich szponach i jakie są środki do zwalczania tego wroga.(przyp.17)

Po sześciogodzinnych obradach zgromadzenie zamknięto. Utrudzeni, lecz zadowoleni z postępu sprawy uczestnicy gorąco podziękowali wielkiemu Nieobecnemu okrzykiem: „Szczęść Boże dla księdza Stojałowskiego”. Odśpiewano hymn chrześcijańsko-ludowy. Założenie Bratniej Pomocy w Jaworznie nie szło łatwo; wciąż co innego było ważniejsze. Aż pewnego dnia przyjechał w tej założycielskiej sprawie ksiądz Stojałowski. I doprowadził ją do finału.

Barbara Sikora

1. Zakładajcie towarzystwo: Pomoc Bratnią, „Wieniec - Pszczółka” nr 5, 1904, s. 70.

2. Tamże

3. Tamże

4. Tamże

5. Tamże s.10-71

6. Wieniec Polski”, XXIII, nr 10, Wiedeń, ostatnia niedziela maja 1897, s.169.

7. „Wieniec Polski”, nr 18, niedziele trzecia września 1897 s. 299.

8. Nazwa pochodzi od Teki Stańczyka (1869) pamfletu przeciw patriotycznym demonstracjom. Konserwatyści obejmujący w Galicji czołowe stanowiska, współpracujący z rządem austriackim. Byli przeciw radykalnym i liberalnym prądom społecznym.

9. „Wieniec Polski” nr 15 i 16, trzecia niedziela października 1896, s. 267

10. Krankszychta tzw. chora dniówka, „Przegląd Techniczny”, nr 31, 1900, s. 514. p. 9

11. "Wieniec Polski”, nr 7, 1902, s. 108.

12. „Wieniec-Pszczółka”, nr 45, 1902, s. 717.

13. „Wieniec – Pszczółka”, nr 2, 1904, s. 27.

14. „Wieniec – Pszczółka”, nr 48, 1908, s. 764.

15. „Wieniec – Pszczółka”, nr 4, 1904, s. 55.

16. Tamże

17. Tamże, s. 55-56,

Aplikacja jaw.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 08/12/2025 10:40
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo jaw.pl




Reklama
Wróć do