Bratnia Pomoc jaworznian działała skutecznie. Solidarność wśród bratniaków procentowała dobrą robotą na rzecz najuboższych. Żywo we wspomnieniach pozostawało poświęcenie ich domu (które odbyło się 26 listopada 1905) (przyp. 1 ), otwarcie sklepu, tworzenie brackiej kasy.
Zdarzało się, że na zebrania przyjeżdżał w celu ścisłej kontroli działań Bratniej Pomocy nadkomisarz Krasicki z Chrzanowa. Z uzbrojonymi żandarmami i naturalnie w asyście policji jaworznickiej przysłuchiwał się zgromadzeniu. Uważał, że stowarzyszenie Bratnia Pomoc buntuje lud przeciw istniejącym ustawom – z takim oskarżeniem musiał zmierzyć się Stanisław Stohandel w lutym 1906 roku.
„Pan Stohandel omawiając położenie polityczne i ekonomiczne ludu pracującego, dotknął między innymi ustawy kopalnianej. Ustawa ta pozwala bogaczom zakupować wszelkie minerały i kruszce we wnętrzu ziemi, a zamyka do nich przystęp pojedynczym ludziom i gminom [...]. Z powodu tego przyszło z nadkomisarzem do ostrej wymiany zdań. […]. Następnie zaciął się p. Komisarz tak dalece, że zaczął nawet przywoływać mówcę do porządku oraz grozić rozwiązaniem zgromadzenia.” (przyp. 2)
Stohandel zdecydowanie ripostował: „[...] nie przyjmuję żadnych napomnień od nadkomisarza, a w ogóle nadkomisarzowi nie wolno przywoływać nikogo mówiącego na zgromadzeniu do porządku, bo od tego jest prezydium wiecu, a nie wysłannik starostwa”. (przyp.3)
Stohandel syn organisty, prawnik z dyplomem Uniwersytetu Jagiellońskiego, wspierał jaworznian w trudnych sprawach, pomagając ofiarnie księdzu Stojałowskiemu. Nie było łatwo domagać się równych praw dla wszystkich. Niech nikt nie przypuszcza, że w stowarzyszeniu tak prężnie działającym wszyscy członkowie byli zawsze jednomyślni. W wielu sprawach porozumieć się nie mogli; byli przecież w stowarzyszeniu ważni i mniej ważni. O posłuszeństwo trudno, jak to między Polakami. W październiku 1906 roku doszło do nieporozumień. Oczywiście poszło o finanse.
„[...] górnicy lgną do Bratniej Pomocy i chcą popierać sklep stowarzyszenia, atoli zniechęca ich i odstręcza od pracy w tym kierunku kilku ludzi, którzy popadli w gniew z resztą i chcą obecnie psuć sprawę publiczną” (przyp. 4) – żalił się w „Wieńcu – Pszczółce” gruntowny sprawozdawca.
14 października 1906 roku zwołano walne zgromadzenie. Stary wydział zrezygnował z pełnionych funkcji. Awantura była taka, że kiedy doszło do wyboru nowego prezesa, to nikomu z Jaworzna tej funkcji nie powierzono. Jednogłośnie prezesem Bratniej Pomocy został redaktor „Wieńca – Pszczółki” Stanisław Stohandel; z czasem nasz poseł do austriackiej Rady Państwa.
Powołano komisję kontrolującą, w skład jej weszli: Ignacy Marcinkowski, Jan Palka, Tomasz Jamróz. Powstała także komisja sklepowa, należeli do niej: Antoni Koszowski, Franciszek Paszek, Tomasz Palka, Błażej Kucharski, Michał Bobrowski, Konstanty Raczek.
Kontrolę nad wszelką finansową działalnością stowarzyszenia przejął wydział. To jemu podlegały wszystkie komisje - taką podjęto uchwałę. Powołano skarbnika wydziału. Na walnym zebraniu zobowiązano Konstantego Raczka, aby w terminie 14 dni rozliczył się z dochodów sklepowych. Janowi Cichemu jako zadanie powierzono wypożyczać książki: prowadził bibliotekę.
Stanisław Stohendel funkcję prezesa przyjął nie bez wahań. Prosił członków o współdziałanie; rzecz zrozumiała w wytworzonej sytuacji. Mówił:
„Bratnia Pomoc jest stowarzyszeniem wojującym o los górników – o tym wie każdy w Jaworznie i okolicy – ona prowadziła i wygrała ostatni strajk w Jaworznie, ona zapala ducha, zatem niech jak najwięcej członków garnie się obecnie do jej domu i do wspólnej pracy!”. (przypis 5)
W Jaworznie Stohandel zarówno poseł i prezes Bratniej Pomocy aktywnie działał. 16 lipca 1907 w dzień odpustowy przybył na zebranie chrześcijańsko-ludowe:
„Przybyłego posła Stohandla przywitali nasi bracia górnicy wystrzałami wiwatowymi. [...] wybrano przewodniczącym zgromadzenia p. Heznera, zastępcą p.Walugę, sekretarzem p. M. Bobrowskiego, poczem na prośbę posła zabrali głos najpierw nasi bracia górnicy i włościanie celem przedstawienia swoich zażaleń i życzeń. I tak Śliwiński Józef zażądał jak najrychlejszego zaprowadzenia zabezpieczenia na starość na wypadek kalectwa i na wypadek niezdolności do pracy.”(przyp. 6)
Każde zebranie stowarzyszenia to ogrom tematów: a to Jan Byrczek żąda od gwarectwa podwyższenia tak zwanych „krankszycht”, czyli zasiłków w razie choroby, a to Jan Ślósarczyk biadoli na powszechną drożyznę. Antoni Palian, „żali się, że z powodu podkopania gruntu pod jego domem przez miejscową kopalnię, budynki jego się walą, a zarząd kopalni nie chce mu dać żadnego odszkodowania.” (przyp.7)
Prezes Stohandel na tym lipcowym zgromadzeniu zajął się także sprawami dotyczącymi domu Bratniej Pomocy. Kupiony na kredyt dom, z poręczeniem bogatych gospodarzy nie był w terminie spłacany. Stohandel podjął starania o wykreślenie „z hipoteki nazwisk zaintabulowanych (przyp.8) ręczycieli, został wybrany komitet złożony z następujących osób: p.Stopal,[sic!], Stypal, Borowski, Kamieński, Koźbiał, Grzyb, Waluga i poseł Stohandel” (przyp.9) - relacjonował w gazetce sekretarz M. Bobrowski
Bratnia Pomoc ofiarnie wspierała górników i ich rodziny nie tylko podczas strajku. Posłowie Stojałowski i Stohandel w wyniku rozmów z gwarectwem załatwili w 1907 roku dwadzieścia wagonów węgla dla inwalidów i wdów. Komentarze bywały zazdrosne, zwłaszcza księdza Władysława Bachórza ze Szczakowej. W „Wieńcu – Pszczółce” czytamy:
„Otóż owe 20 wagonów gwarectwo daje, ale potrzeba, żeby rozdział węgla był sprawiedliwy, by sami robotnicy wybrali spomiędzy siebie komitet, mężów zaufania, bo przeciwnicy naszego chrześcijańskiego stronnictwa, tak klerykalni przyjaźniacy, jak i czerwoni, już sobie zęby ostrzą na nowe zaczepki. W ogóle przyjaźniacy, którym przewodzi ksiądz wikary Bachórz, prawie jeszcze zacięciej napadają na Bratnią Pomoc niż socjaldemokraci, i wyrażenia księdza Bachórza jak <>, wcale nie świadczą o tym tak na każdym kroku wychwalanym katolicyzmie klerykalnych przyjaźniaków.” (przyp.10)
W niedzielę 3 listopada członkowie stowarzyszenia zebrali się w celu powołania komitetu, który zajmie się rozdzieleniem węgla. Tak się organizowali, że przez 14 dni nic nie zdziałali w tej sprawie. Zapewne sporów było mnóstwo, nie dla każdego potrzebującego bądź tylko upominającego się wystarczy. To i zweryfikować trzeba. Aż 17 listopada ponownie się bratniacy zebrali i wedle sporządzonej listy węgiel rozdzielili. Komitet się tym zajął.
„Przyjaźń” przyglądała się bratniakom krytycznie, stowarzyszenia rywalizowały z sobą. Przykład z tragicznego wydarzenia. Wesela odbywały się albo w lokalu Bratniej Pomocy, albo w lokalu Przyjaźni. W tym drugim nocą z 4 na 5 października 1909 wesele zakończyło się zabójstwem. Otóż późnym wieczorem do bawiących się weselników przyłączył się nieproszony gość, zawiany dwudziestojednoletni Jan Sitko i wszczął bójkę, nożem ugodził w twarz śmiertelnie Feliksa Budaka, brata pani młodej.
„Tak się stało w lokalu katolickiej Przyjaźni. Gdyby taki wypadek wydarzył się w Bratniej Pomocy – toby „Postęp” i „Głos Narodu” psy wieszali [tak!] na nas!” (przyp.11) – cierpko oceniła gazetka księdza Stojałowskiego. Nie omieszkała zamieścić obszernej relacji:
„Nie wiadomo z jakiego powodu brat pani młodej, Budak nie pozwolił Sitce tańczyć. Sitko był już podchmielony, więc się uniósł zaraz gniewem i opuścił salę weselną. Zatrzymał się atoli na podwórzu i tam przyrzekał, że musi pomścić doznaną zniewagę. Traf zrządził, że na podwórko wyszedł właśnie ów Budak, który Sitce tańczyć nie pozwolił. Sitko wszczął bójkę, w której Budak ciężkie otrzymał ciągi. Na pomoc Budakowi pośpieszył brat jego, Feliks. Wtedy Sitko pochwycił nóż i tak nim uderzył w twarz nadbiegłego z pomocą Feliksa, że nóż wbity w prawy policzek wyszedł szyją, podcinając żyły. Feliks padł w omdleniu na ziemię. Zawołano lekarza, którego pomoc jednak okazała się już nie potrzebna.” (przyp.12)
21 stycznia 1909 do „Świetnego” c. k. starostwa w Chrzanowie wpłynęło całkiem profesjonalnie sporządzone pismo informujące, że jaworznicka Bratnia Pomoc „sprzedaje trunki propinacyjne bez pozwolenia.” (przyp. 13) Wiemy, kto doniósł na Bratnią Pomoc i na Stypala: niejaki Mandelbaum, który sam świadkiem owego „handlu” nie był. Na świadków podał Wojciecha Daczkiewicza, Tomasza Małochę i Franciszka Smolarczyka.

Jan Stypal, ówczesny przewodniczący Bratniej Pomocy, musiał się w starostwie tłumaczyć. 11 marca 1909 Koszowski Antoni i Bobrowski Michał wystosowali do starostwa obszerne wyjaśnienie, że trunki podaje się tylko podczas zabaw, a zakupywane są wyłącznie ze składek uczestników zabawy. Nie jest to handel i koncesji na taką działalność nie trzeba.

„O sprzedaży trunków mowy więc być nie może, a doniesienie do Świetnego c.k. Starostwa jest z gruntu fałszywe. Nadmienić nam wypada jeszcze, i to że z tzw. naszego <> Stowarzyszenie żadnego zysku nie ma […]. ” (przyp.14)

W roku 1909 bratniaków było ponad 450, miesięczne składki regularnie płaciła tylko połowa, sklep miał przeszło 40 tysięcy rocznego obrotu, dług hipoteczny z tytułu kupna kamienicy wynosił 1000 koron. Jan Stypal, Bobrowski, Kamiński, Koźbiał, Grzyb, Waluga - zostali zobowiązani do zaspokojenia żądań wierzycieli i wykreślenia z hipoteki nazwisk poręczycieli. Sprawa, nadal nie załatwiona, mimo interwencji, już dwa lata temu, poprzedniego prezesa Stohandla.
„Bratnia Pomoc podała prośbę do władzy o utrzymanie kasyna gospodarskiego i opłaca półroczną boletę (przy.15) w kwocie 20 koron czemu uzyskała możność publicznego otwarcia wyszynku.” (przyp. 16)
Prezesem wybrany został Antoni Koszowski, jego zastępcą Michał Bobrowski, wśród wydziałowych i ich zastępców pojawiają się nowe nazwiska: Palka Tomasz, Gnyp Franciszek, Kawala Alfons, Jan Sierszecki; Jaworek Wawrzyniec, Malik Antoni, Jan Wrona, Antoni Smalcerz. Sąd polubowny reprezentują: Berny Wincenty, Bazarnicki Błażej, Jan Gwizd. (przyp. 17).
Pomysły na działanie na rozrastanie się Stowarzyszenia, są zadziwiają. A przecież od kłopotów finansowych stowarzyszenie wolne nie jest. Gorące głowy „wydziałowe” nie odstraszają trudności. Pisze sekretarz Stowarzyszenia:
„Bratnia Pomoc” jaworznicka przystąpi w niedługim czasie do wybudowania obszernego domu <>, w którym by się mieściła i sala do zgromadzeń i przedstawień amatorskich, sklep towarowy i kasyno gospodarskie; plany budowy już są gotowe.” (przyp. 18)
Oczywiście Bratnia Pomoc zaangażowała się w wybory gminne. Na niedzielę 4 lipca 1909 roku zwołała wiec „[…] celem zastanowienia się, jak się zabrać do wyborów do rady gminnej, aby móc klikę rządzącą zwalić.”(przyp.19) Mocno im widać już dopiekła władza. Przewodniczył Koszowski. Raczka wybrano zastępcą, a sekretarzem Kiebzaka. Temat wyborów do rady gminnej referował Franciszek Ruda z Białej, poinformował „że na czas wyborów zjadą do Jaworzna nasi posłowie, aby baczyć nad porządkiem wyborów i wszelkie nadużycia gwarectwa uniemożliwić.” (przyp. 20)
8 sierpnia przyjechał do Jaworzna ksiądz Stojałowski. „Radzono nad wyborami do rady gminnej oraz nad tym, co czynić wobec kończącej się 2 września ugody z gwarectwem.”(przyp.21). Gwarectwo nie wywiązało się z umowy, jaką zawarło z górnikami. Między innymi nie wybudowano przykopalnianych łaźni; nie utworzono też konsumu, gdzie według obietnicy miał być tani chleb.
Na czele wyborczego komitetu chrześcijańskich obywateli, do którego weszli sami przyjaźniacy, stanął Stawarski, właściciel gospody w Jaworznie. Wiemy, iż ten komitet wydał w Krakowie ulotkę, „[…] wzywając w niej wyborców, ażeby mu zupełnie zaufali i głosowali na tych kandydatów do rady gminnej, których ogłosi w ostatniej chwili, przed samymi wyborami.” (przyp.22) My dzisiejsi powiedzielibyśmy, że takiego zaufania, aż takiego, żądać – to pachnie skandalem.
Wobec tych działań członkowie Bratniej Pomocy zaalarmowali księdza Stojałowskiego. Tajność wzbudzała nieufność: „[…] zaczęto dość głośno opowiadać w całym mieście, że ten komitet c h r z e s c i j a ń s k o - p r z y j a ź n i a c k i ułożył się z żydami.”(przyp. 23) .
Zjechali do „Przyjaźni” delegaci z Krakowa, pod ich przewodnictwem zgromadzenie przedwyborcze wybrało komitet: „chrześcijański obywatel”.
Nazwa komitetu jednoznacznie sugeruje, że chrześcijanin to przyjaźniak. Głosuj zatem na chrześcijanina czyli tego, którego wskaże ci stowarzyszenie „Przyjaźń”; współpracujące przyjaźnie z księżmi, tylko takimi, co z pokorą iście mało ludzką biskupa Puzynę słuchają.
Ksiądz Stojałowski już dojeżdżał do domu Bratniej Pomocy. Tuż przed wjazdem do miasta czekał na księdza Stawarski, prezes komitetu wyborczego, (właściciel restauracji), który chciał Stojałowskiego pozyskać dla swojej koncepcji. Ignacy Stawarski wszczął rozmowę: „Prosimy bardzo księdza posła zgodzić się na wybrany komitet, który cicho popierają księża. Myśmy uchwalili, że wybierzemy dwu żydów, a oni za to wybiorą w II kole sześciu katolików.” (przyp.24) Knowania tak cyniczne, tak od demokratyzmu dalekie, że i XXI wiek by podobnych się nie powstydził.
Ksiądz ani myślał krętactwami się zajmować. „Jadę do Bratniej Pomocy – i tam dopiero się dowiem, czego sobie życzą wyborcy.” (przyp. 25) – odpowiedział Stawarskiemu.
Podjęto uchwalę zażądano m.in. aby do komitetu zgłoszonego przez „Przyjaźń” przyjęto dziesięciu członków z Bratniej Pomocy. Czterech robotników i ośmiu gospodarzy. O jedności między ,„Przyjaźnią” a Bratnią Pomocą, nawet w tak ważnej sprawie, jak wybory do rady gminy, mowy być nie mogło. Ot, polityka. Taką informację z Jaworzna zanotowała gazetka:
„Jaworzno. Przy wyborach do rady gminnej, które odbyły się 9 sierpnia, wybrano do rady 12 żydów! Było ich w dawnej radzie 8. Tak pokierował wyborami komitet „chrześcijański” obywateli, zawiązany przez kat. „Przyjaźń” i krakowskich klerykałów.” (przyp. 26)
Zamieszania wokół wyborów było wiele. „Wieniec i Pszczółka” obszernie relacjonowała: „po raz trzeci w przeciągu niespełna 7 miesięcy stanęliśmy do wyborów gminnych”. Protesty unieważniały kolejne głosowania. Aż wreszcie radnymi zostali: ksiądz katecheta Józef Sosin, Karol Brożek, Jan Brożek byli to zwolennicy „Przyjaźni”. Zwolennicy Bratniej Pomocy „przeszli większością olbrzymią przeszło 500 głosami. Radnymi zostali: Tomasz Byrczek, Ludwik Cichy, Stanisław Kolka, Jakób Koziarz, Franciszek Matyasik,Wojciech Patucha, Wincenty Siedzioch, Józef Smalcerz, Marcin Smalcerz. Do rady nie weszli: ks. Skoczyński i Stawarski.
Na temat przebiegu wyborów, agitacji księży, czytelnik „Wieńca -Pszczółki” nadesłał list:
„Chcę jeszcze parę słów donieść o wyborach, które cały przebieg dotkliwie dał się uczuć. Wspomnę tylko, jak to dla nas smutne, że mieliśmy zawód i ze strony księży, zwłaszcza dziekana, który poobjeżdżał okoliczne wioski, należące do Jaworzna żeby wszelkimi siłami agitować za Zarańskim. A było ich dość, aby jeździć i namawiać, bo aż sześciu, ale mogli byli raczej kościoła pilnować, bo aż wstyd, że dom Boży stoi obszarpany jakby jatka, a kurzu w nim na ścianach i ołtarzach tyle, że mógłby rękami zbierać.
Ks. dziekan raz do gwarectwa odezwał się temi słowy: <
Księże Redaktorze, jakby w tej sprawie rozstrzygnąć, aby nas tak nie goniono do wilczej paszczy na pożarcie?” (przyp. 27)
Jaworznicka Bratnia Pomoc wiele dobrego dla jaworznian zrobiła. W roku 1921, a więc dziesięć lat po śmierci jej założyciela, ukazały się „Wspomnienia z życia Księdza Stanisława Stojałowskiego”, spisane przez Helenę Hempel, długoletnią i wybitną współpracownicę redakcyjną księdza. We wstępie do tej publikacji Jan Zamorski, poseł, który po Stojałowskim przejął spuściznę polityczną i dziennikarską, mówi: „[…] ksiądz Stojałowski rychło zauważył, że bez organizacji robotnik był wydany na łup przedsiębiorcy. Zaczął więc tworzyć tak zwane Bratnie Pomoce. Na Śląsku opanowali je później socjaliści, ale w Chrzanowskiem dotrwały do dnia dzisiejszego, zwłaszcza ruchliwa i zapobiegliwa Bratnia Pomoc w Jaworznie.” (przyp.28)
Była zatem czymś więcej aniżeli jedną wśród mnóstwa podobnych.
Barbara Sikora
1. „Wieniec-Pszczółka”, nr 47, 1905, s 742.
2.„Wieniec-Pszczółka”, nr 9, 1906, s. 137
3. Tamże
4. „Wieniec -Pszczółka”, nr 45, 1906, s. 722.
5. Tamże, s.722-723.
6. „Wieniec-Pszczółka”, nr 29 1907, s. 445.
7. Tamże
8. Zaintabulować – wpisać do ksiąg hipotecznych
9.„Wieniec-Pszczółka”, nr 29,1907, s. 446.
10. „Wieniec-Pszczółka”, nr 43, 1907, s. 669.
11. „Wieniec-Pszczółka”, nr 43, 1909, s. 685.
12. Tamże, s. 684
13. AP w Krakowie StCh I, 135, s. 389.
14. Tamże, s. 399,
15. Boleta – opłata, dowód opłaty
16. „Wieniec-Pszczółka”, nr 8, 1909, s,124
17. „Wieniec-Pszczółka”, nr 8, 1909, s,124
18. Tamże, s. 125.
19. „Wieniec-Pszczółka”, nr 28, 11 lipca 1909, s.441
20. Tamże
21. „Wieniec-Pszczółka”, nr 33, 1909, s.523.
22. „Wieniec-Pszczółka”, nr 35, 1909, s.547.
23. Tamże
24. Tamże
25. Tamże
26. „Wieniec-Pszczółka” 1909, nr 34, s. 539.
27. „Wieniec-Pszczółka”, 1910, nr 35, s. 510.
28. Wspomnienia z życia Ś.P. Ks. Stojałowskiego, z notatek, listów i pamięci spisała Helena Hempel, Kraków 1921, s.11.
Fot. Antonina i Jan Stypalowie z córką Marią i synem Zdzisławem
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.