Reklama

Maroko w trzy tygodnie (3)

AWAP
07/07/2015 06:02

O tym, że dzisiaj świat jest „globalną wioską” nikogo chyba nie trzeba przekonywać. Również ja wielokrotnie korzystałem z tego przywileju. W tym roku wybór padł na Maroko. Wraz z czterema kolegami z Jaworzna spędziliśmy tu 22 dni.


Po wylądowaniu w popularnym kurorcie nad Oceanem Atlantyckim – Agadir, 24 kwietnia 2015 roku, w pierwszym tygodniu pobytu w Królestwie Maroka przedzieraliśmy się przez góry Antyatlasu. Ponieważ Maroka, kraju większego od Polski (312 tys. km2 – 446 tys. km2) nie można objechać na rowerze w trzy tygodnie, dwukrotnie korzystaliśmy z usług komunikacji autobusowej. 9 dnia wyprawy podjechaliśmy z miejscowości Erramedicia do Meknes (320 km, 7 godzin, 52 zł), a 16-go z Tangeru do Marrakesz (575 km, 10 godzin, 112 zł). W tym drugim przypadku, trasa wiodła m.in.: przez Rabat i Casablancę. Ustaliliśmy, że w miastach słynących ze światowych zabytków architektury, umieszczonych na liście UNESCO – Meknes, Fez i Marrakesz, obowiązkowo będziemy mieli dzień wolny od jazdy, poświęcony na zwiedzanie.

Erramedicia – Meknes, 2 maja 2015 r. – 320 km autobusem

[caption id="attachment_61732" align="aligncenter" width="577"] Na dworcu autobusowym przed odjazdem do Meknes[/caption]

O godz. 8.00 rano z hotelu El Ansar w mieście Erramedicia udaliśmy się na dworzec autobusowy. W dużym 50-osobowym autobusie komplet pasażerów. Kilka matek z małymi dziećmi na rękach. Rowery po zdjęciu przednich kół i bagaże trafiły do luków bagażowych pod podłogą. Bilet na 7-godzinny przejazd kosztował 8 euro (32 zł), do tego dodatkowo za bagaż 5 euro (20 zł). Jak się potem okazało pokonaliśmy 320 km. Na trasie kilka krótszych postojów i jeden dłuższy. Krajobraz zmieniał się z każdym kilometrem. Góry stały się coraz mniejsze, a pustynię zastępowały zielone pola i ogrody.

Meknes, Volubis – 3 maja 2015 r. (niedziela)

Do Meknes dotarliśmy zgodnie z rozkładem jazdy, co w Afryce nie jest takie oczywiste. Mieliśmy problem ze znalezieniem noclegu, bo w mieście odbywał się festiwal. W końcu udało się znaleźć miejsca w hotelu Maroc, w cenie 10 euro za nocleg. W okolicy Meknes uprawiane są rozmaite zboża, winogrona, oliwki, cytrusy itp. Piąte co do wielkości miasto w Maroku, liczy 600 tys. mieszkańców i jest najskromniejszym z czterech cesarskich miast Maroka. Założone w X wieku swój gwałtowny rozwój zawdzięcza legendarnemu władcy Mulaj Ismail, który z prowincjonalnego miasta uczynił tu stolicę imperium. Po jego śmierci (55 latach panowania) miasto utraciło status stolicy, ale wspaniałe pałace i mury obronne pozostały do dziś. Tutejsza medyna (stara dzielnica arabska) znajduje się na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO, a w niedalekiej odległości od miasta znajduje się Volubis – najlepiej w Maroku zachowane ruiny rzymskiego miasta. Na ulicach miasta tłumy młodzieży. Wiele dziewczyn ubranych po europejsku, bez nakrycia głowy. Można też spotkać młodych Marokańczyków w krótkich spodenkach (sic!), każdy z zegarkiem i telefonem komórkowym. Samochodów bardzo dużo, ale w większości stare gruchoty. W barach i restauracjach prawie sami panowie. Wszędzie w lokalach telewizory plazmowe, a na ekranach „na okrągło” mecze z piłkarskich lig zachodnich i Ligi Mistrzów.

33 km od Meknes leży Volubilis, kompleks starożytnych ruin z czasów rzymskich. zabytek UNESCO (wpisany na loistę w 1997 roku). Obiekt znajduje się na wysokim wzgórzu, a poniżej roztacza się żyzna dolina rzeczna. Na horyzoncie majaczą posępne szczyty pasma górskiego Zarhun. Bilet wstępu na zwiedzanie ruin kosztuje 10 DH (1 euro). Wśród zwiedzających najwięcej Japończyków. Same ruiny mnie nie zachwyciły. Dwie bramy tryumfalne, kilkanaście kolumn, niewiele murowanych i wzorzystych płyt nagrobkowych. W sumie niewiele ponad pół godziny zwiedzania. Nasz poczciwy Akropol, to ocean zwiedzania w porównaniu z Volubilis. W ręce Cesarstwa Rzymskiego ten teren wpadł  w 45 r, kiedy wojska Klaudiusza podbiły Mauretanię. Rzymianie utrzymali się tu przez prawie 2,5 wieku

– opuścili miasto w 285 r. W okresie największej świetności Volubilis liczyło 20 tys. ludzi. Otaczające miasto fortyfikacje miały 6 m wysokości oraz 3 km długości.

Meknes od słynnego z licznych zabytków miasta Fez dzielą zaledwie 62 kilometry.

[caption id="attachment_61733" align="aligncenter" width="605"] Uczestnicy wyprawy – od lewej: Tomek, Mirek, Gienek i Krzysiek[/caption]

Fez – 5 maja 2015 r. (wtorek)

Wyjeżdżając z Meknes, ze starej arabskiej dzielnicy (medyny), po przekroczeniu rzeki, wjechaliśmy jakby w inny świat. Szerokie ulice, porządne wystawy sklepowe, wiele firm i instytucji. Taki obrazek powtarzał się jeszcze w wielu miastach. Na naszej trasie wzniesień niedużo, sporo płaskich odcinków. Upał zelżał i można było jechać w koszulce z krótkim rękawkiem. Przy drodze stoiska oferujące sprzedaż pomarańczy prosto z drzewa. Bez pośpiechu docieramy do Fezu. Podobno najlepiej na świecie zachowanego średniowiecznego miasta. Tę część Fezu, w której zamieszkujemy otaczają wielkie mury z 14 bramami wjazdowymi. Miasta prawie milionowego nie jesteśmy w stanie zwiedzić nawet w kilka dni, więc pozostaje nam medyna, w której mieszkamy. Nie bez trudu znajdujemy hotelik blisko centrum medyny, w cenie 12 euro od łebka. Do kwatery wiedzie labirynt wąskich uliczek, nie szerszych niż 1,5-2 m. Na początku łatwo tu pobłądzić, ale z czasem udaje się opanować dojście. Gąszcz niekończących się ciasnych uliczek, na których usytuowało się tysiące drobnych handlarzy robi niesamowite wrażenie. Takie nagromadzenie ludzi i wszelkiego towaru trudno gdziekolwiek spotkać. W pośród tego niekończącego się pochodu turystów przedzierają się dostawcy towaru prowadząc objuczone konie, osły lub wózki dwukołowe. Można tu kupić dosłownie wszystko. Bocznych uliczek i odgałęzień jest tak wiele, że zwykły turysta nie jest w stanie spamiętać, jak wrócić z powrotem do hotelu. Na szczęście miejscowi, często młodzi chłopcy, za drobną opłatą wskażą drogę bez problemu. Podczas spaceru po labiryncie medyny trafiliśmy na taras widokowy, z którego rozpościerał się wspaniały widok na farbiarnie, jeden z punktów rozpoznawczych Fezu, gdzie na wolnym powietrzu dokonywany jest proces farbienia materiałów wg receptury niezmienianej od wieków.

Tanger – Marrakesz, 6 – 10 maja 2015 r. – 324 km rowerem + 576 km autobusem

6 maja opuszczamy słynny na cały świat Fez i po 4 dniach jazdy rowerem (6-9 maja), i przejechaniu 324 km docieramy do Tangeru. To znany port nad Cieśniną Gibraltarską, ale na jego zwiedzanie nie mamy czasu. Z Tangeru autobusem udajemy się do następnej perły w koronie marokańskich miast – Marrakeszu, zamieszkałego przez milion ludzi. 575-kilometrową trasę pokonujemy klimatyzowanym autokarem w 10 godzin. Za tą przyjemność płacimy tylko 112 zł.

Ryszard Karkosz

Aplikacja jaw.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo jaw.pl




Reklama
Wróć do