
We środę, 5 marca 2025 pożegnaliśmy Panią Marie Bittner, polonistkę, nauczycielkę kilku pokoleń jaworznian. Zmarła w niedzielę 2 marca. Miała 92 lata.
W Dzień Nauczyciela od lat przynosiłam mojej nauczycielce kwiaty, te ostatnie przysłałam 14 października 2024 roku. Nie raz spotykałyśmy się przed świętami Bożego Narodzenia, aby obdarować się aniołami.
Pani Maria Bittner uczyła mnie języka polskiego w Szkole Podstawowej nr 13. Kiedy wybierałam się do Liceum Ogólnokształcącego, był rok 1974, mówiła do mnie: „oddaje Cię w godne ręce, w klasie humanistycznej polskiego będzie cię uczyć Pani Wanda Müller, niegdyś moja nauczycielka z Liceum Pedagogicznym w Krzeszowicach."
Obie polonistki towarzyszyły mi na zawodowej drodze. Brały udział w spotkaniach z pisarzami i wykładowcami przyjeżdżającymi z Uniwersytetu Jagiellońskiego, zasiadały w jury konkursów poetyckich. 8 kwietnia 2008 roku, była Pani Maria Bittner w bibliotece na spotkaniu z Panią Marią Rydlową. A w „Sokole”, Pani Wanda Muller i Maria Bittner na wykładzie mojego nauczyciela akademickiego, polonisty dr. Zbigniewa Siatkowskiego. Moi nauczyciele: Maria Bittner, Wanda Müller, Zbigniew Siatkowski. Zawdzięczam im bardzo wiele.
Pani Maria Bittner uczyła mnie rozumienia lektur, budowania zadań. Wedle reguł świętych. „Kto to widział czasownik na końcu” - strofowała mnie umiejętnie. A ja koniecznie chciałam mieć swój styl pisarski. Kilkulatka.
A jak wyglądały lekcje Pani Marii Bittner? Jak je zapamiętałam? Wchodziła do klasy i musiała być cisza. Wiedzieliśmy, że kiedy próg przestąpi, to ma być jak makiem zasiał. I było. Odpytywała z surową miną i bardzo była niezadowolona jak ktoś nie umiał. To ją irytowało. Ale nie mówiła: siadaj dwója. Tylko pytała następnego.
Była nauczycielką wymagającą i dbała, aby nie zmarnować na lekcji choćby minuty. Ryzykowny był nasz klasowy pomysł na prima aprilis. Napisałam scenariusz prześmiewczej lekcji. Dotyczyła Wojciecha Żukrowskiego. To było zadane.
Pani Maria zaczęła sprawdzać przygotowanie do lekcji. Wskazała kogoś, kto miał powiedzieć życiorys pisarza. Wstał ktoś inny i mówił jakiś śmieszny tekst, że urodził się Żukrowski w „Tiutiuristanie”, w „Królestwie miliona słoni”, dzieciństwo spędził w „W kamieniołomie” jaworznickim itp.
Nasza polonistka słuchała z poważną miną. Kasia Krupińska zaprezentowała „Kamienne tablice” (blisko szkoły mieszkała to i przyniosła białe śliczne, duże kamienie). Ja opowiedziałam o książce Żukowskiego „Dom bez ścian”, nawiązując do nowatorskich rozwiązań architektonicznych. Ktoś inny o miłości i polityce na „Plaży nad Styksem”. I tak całe 45 minut.
Poważna nauczyciela języka polskiego już dłużej powagi nie utrzymała. Polubiliśmy ją po tej lekcji jeszcze bardziej. I nigdy nie usłyszeliśmy przygany, że zmarnowaliśmy 45 minut, a tak trudno przecież zrealizować program.
Szybko się w pokoju nauczycielskim rozniosło, co też 8 b. wykombinowała na prima aprilis. Od nauczycielki matematyki Pani Walentyny Wierzbikowej usłyszeliśmy – powtórzcie mi tę lekcję.
Kiedy przyszedł stan wojenny i Wojciech Żukrowski z reżimem się zbratał — za taką postawę znajdował na wycieraczce pod drzwiami mieszkania swoje książki i zdechłe WRONy — miałam satysfakcję, że wykorzystaliśmy tytuły jego książek do kabaretowych tekstów.
I jeszcze jeden wątek we wspomnieniach Pani Marii Bittnerowej. Moja mama poszła na wywiadówkę, Pani nauczycielka Maria Bittner popatrzyła na nią z takim skupionym zainteresowaniem i w pewnym momencie mówi: "A to Pani". Otóż w albumie miała zdjęcie Kazimierza Bittnera, za którego wyszła za mąż, z dziewczyną. Na fotografii widnieje wpis: "Na pamiątkę wspólnego drużbowania, Kraków 1951". Pan Kazimierz był kuzynem mojej mamy. Byli w Krakowie jako drużbowie u stryjecznego brata. Jego rodzice to przedwojenni nauczyciele. Matka Pana Kazimierza to rodzina z moim dziadkiem.
W roku 1999 Szkoła Podstawowa nr 13 została przekształcona w Gimnazjum, z tej okazji nasza klasa spotkała się także z Panią Marią Bittner uśmiechniętą, ciesząca się nami.
Była Pani Maria Bittner nauczycielką o dużym autorytecie, mieliśmy przed nią respekt. Zawsze elegancka i bez pośpiechu. Dystyngowana dama. Uczniów zapraszała do domu na rozmowy. Była nas ciekawa, jakby sondowała co też z tego młodego człowieka wyrośnie. A szło się na takie zaproszenie z duszą na ramieniu, żeby czegoś głupiego nie palnąć. I uważać, aby mówić poprawną polszczyzną.
Pożegnaliśmy naszą nauczycielkę kwiatami i wzruszającymi wspomnieniami, które odżyły w nas, jej uczniach, po zakończeniu ceremonii pogrzebowej.
Barbara Sikora
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.