Dziura po jaworze z jaworznickiego rynku ma już swojego od dawna zapowiadanego, a przez to wyczekiwanego lokatora. To ambrowiec amerykański, który podobnie jak jego poprzednik nie pochodzi z polskich szkółek wielkich drzew. Duże drzewa można przesadzać. Wspomniane szkółki są w stanie dla leniwych lub niecierpliwych skomponować dorosły ogród w stanie znacznie szybszym niż stałoby się to po posadzeniu patyczków, jak czyni większość właścicieli ozdabiających swoje posesje.
Zacznijmy od ambrowca. Drzewo wygląda okazale. Jest dość dobrze dopasowane do przeznaczonej dla niego doniczki z porowatymi ściankami, bo tak należy postrzegać miejsce po jaworze. Po prostu tam po bokach żyznej gleby raczej brak. I tutaj warto przytoczyć najważniejszą cechę tego gatunku akcentowaną w wielu źródłach. To rozległy system korzeniowy. Tutaj raczej nie będzie mógł rozwinąć tego atutu i to niezależnie od tego, jak wiele żyznej gleby sypnie się pod pień. Zasadniczo przez kilka lat drzewo będzie cieszyło oczy odwiedzających rynek. Liście w dużym uproszczeniu mają zarys zbliżony do klonów. Ich brzegi są mocno ząbkowane. Jesienią przebarwiają się od żółci przez pomarańcz po czerwień i fiolet. Tak to wygląda u chrzanowskiego okazu, bohatera filmu w cyklu Flora_stories, który wprowadzono do parku w 2013 roku. Jaworznicki ambrowiec już ma zawiązane owoce. Wystarczy zerknąć w koronę, aby dostrzec tam liczne kuliste kolczaste kulki owocostanów. Pojedynczy owoc to dwuklapowa torebka zawierająca po dwa nasiona z krótkimi skrzydełkami. Dzięki niemu drzewo stabilnie rośnie nawet tam, gdzie pod powierzchnią ziemi znajdują się trudne warunki, jak choćby jurajska zwietrzelina zalegająca na głębokości około metra.
Tego dnia, a było to 8 grudnia, wysiadłem na przystanku Urząd Miejski. W tej okolicy pod opuszczonym domem zauważyłem krzew derenia, który wciąż miał zielone liście. Jego pędy są grube, zielone, miejscami czerwono nabiegłe. Ważną cechą naszego bohatera, któremu zima niestraszna, szczególnie taka, która potrafi dać w pysk i sobie pójść, są wciąż zielone blaszki liściowe. W grę wchodzą dwa gatunki, które do niedawna były łączone w jeden w dwu odmianach. Teraz mamy do czynienia z dereniem białym lub dereniem rozłogowym. Nasz bohater reprezentuje drugi z nich, ponieważ jego blaszki liściowe są wydłużone na szczycie, a ich boczne nerwy wyrastają powyżej połowy długości blaszki. Ojczyzną tego gatunku jest Ameryka Północna. Dla odmiany typowy dereń biały o jaskrawo czerwonych pędach z natury rośnie od Syberii po Daleki Wschód.
W drodze do ambrowca przeszedłem się przez park Zielona. Tutaj obejrzałem sporo drzew i krzewów, ale teraz skupiłem się na pozostałościach po wyciętym dębie szypułkowym. Wciąż można oglądać pniak po nim oraz sporą kłodę. Może to być zaczątek kolejnej modnej parkowej tendencji. Pozostawiania martwego drewna, aby zwiedzający mogli oglądać jego destrukcję. Tej póki co nic nie rusza. Jedynie na korze rozwijają się płaty delikatnego mchu o cienkich blaszkach liściowych. Pozostały w ziemi pniak zasiedlił pierwszy grzyb. Ma szare kapelusze i cienkie ciemniejsze trzony. Tworzy niewielkie kępki. To grzybówka hełmiasta – Mycena galericulata. Uchodzi za gatunek pospolity zasiedlający głównie drewno drzew liściastych.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.