Reklama

Zdarzyło się w Jaworznie. Historie prawdziwe. O rybaczce i złotym rybku. Po powrocie z macierzyńskiego wylecisz z pracy!

To było dawno i niedawno, zależy jak na to spojrzeć – zaczyna Klaudia – bo uczucia nadal są tak intensywne, jakby to się wszystko stało wczoraj. Najgorsze z możliwych, bo towarzyszące rozczarowaniu kimś lubianym, darzonym zaufaniem.

Po urodzeniu synka poszłam na urlop macierzyński, w tygodniu, gdy mąż był w pracy, nudziłam się, wynajdując zajęcia, z którymi nie kolidowałaby opieka nad dzieckiem. Gdy Michał miał roczek, do domu obok wprowadziło się małżeństwo, oboje mniej więcej w moim wieku. Dom stał pusty, bo sąsiedzi wybudowali obok nowy i ten był przeznaczony do rozbiórki. Nie, żeby się walił, ale miał już z sześćdziesiąt lat, był ciasny, niefunkcjonalny i zajmował miejsce w ogrodzie. Jak mi powiedziała sąsiadka, mieli zamieszkać tam na góra dwa lata, a właściwie ona, bo on (nazwijmy ich Moniką i Robertem) pracował za granicą. Szukali czegoś taniego, nawet bez specjalnych wygód, żeby móc jak najszybciej zaoszczędzić i kupić mieszkanie. Robert doprowadził do użytku stare, niedziałające media i wyjechał z powrotem do pracy.

Na początku wymieniałyśmy z Moniką po kilka grzecznościowych słów, ale nasza znajomość szybko przerodziła się w koleżeństwo, a potem w przyjaźń. Sąsiadka była niezwykle kontaktowa, miła, uczynna. Codziennie piłyśmy kawę, to u mnie, to u niej, choć ona była skrępowana warunkami, w jakich mieszkała. Rzeczywiście, wygód tam nie było, korzystali nawet z mebli, które zastali na miejscu. Monika mówiła, że szkoda im kupować coś, co im się może później nie przydać, sama też żyła oszczędnie, nie wydawała na ciuchy, używała tanich kosmetyków. Po ciąży trochę przytyłam, oddałam jej więc rzeczy, które nie leżały już na mnie za dobrze, nie miałam z tym problemu, bo mnie było stać na kupno nowych. Jako małżeństwo mieliśmy całkiem niezły start, dzięki rodzicom z obu stron mieliśmy swój własny dom, bez kredytów, mąż pracował na odpowiedzialnym stanowisku i nieźle zarabiał, ja również, choć z trzyletnią przerwą, po której zamierzałam wrócić do pracy. Nie musieliśmy zaciskać pasa, ale i nie szastaliśmy pieniędzmi, pozwalaliśmy sobie po prostu na to, na co było nas stać.

Monika w tym czasie nie pracowała, wcześniej zatrudniona była a to kawiarni, to w sklepie, to w magazynie. Nie miała konkretnego wykształcenia, ogólniak z maturą, trudno jej było więc znaleźć coś ponadto. Ale największą przeszkodą był moim zdaniem brak wiary w siebie, bo przecież dziś są naprawdę duże możliwości rozwoju, a Monika była inteligentną i pracowitą osobą. Spędzałyśmy z sobą dużo czasu, mój synek bardzo ją polubił. Mogłam go jej spokojnie powierzyć, gdy potrzebowałam pójść do lekarza czy urzędu, jeździła z nami na zakupy, miała na niego oko w samochodzie, popilnowała, gdy potrzebowałam wejść do przymierzalni, czy skorzystać z toalety. Za każdym razem się jej odwdzięczałam jakimś upominkiem, na początku nie chciała ich przyjmować, ale z czasem nawet sama zaczęła sugerować, co by się jej przydało.

Po macierzyńskim wróciłam do pracy. W firmie, w moim dziale był wakat, na dość proste, ale i dość odpowiedzialne stanowisko, niewiele myśląc, pobiegłam do szefa i oznajmiłam, że znam kogoś, kto świetnie by się na nie nadawał. Przekonanie go okazało się łatwiejsze, niż przekonanie Moniki, która z góry uznała, że sobie nie poradzi. Obiecałam, że we wszystko ją wprowadzę i będę wspierać, co pomogło jej podjąć decyzję. Przyjaciółka już po kilku dniach wdrożyła się w obowiązki, była sumienna i przejęta pracą. Szef zaczął ją doceniać, a ona czuła się coraz pewniej, już nie żałowała sobie na ciuchy, fryzjera, a nawet na solarium i siłownię. Mówiła, że najwyższy czas zainwestować w siebie, nawet jeśli kupno mieszkania się trochę opóźni. Postanowiła nawet pójść na zaoczne studia, a ja we wszystkim jej kibicowałam i pomagałam. Cieszyłam się bardzo,  że Monika tak się zmieniła, choć teraz miała mniej czasu i rzadziej była w stanie znaleźć go dla mnie. Rozumiałam to i byłam z niej dumna, zwłaszcza, że już po roku studiów dwukrotnie awansowała, a firma zaczęła opłacać jej czesne. Monika zdecydowała się wtedy wynająć kawalerkę na nowym osiedlu, bo dość miała już wilgoci i zagrzybionych ścian. Nie rozumiałam tylko jednego, czemu jest w pracy nielubiana, rozmowy milkną w jej obecności i jakby unikano jej towarzystwa?


– To zwykła zawiść – tłumaczyłam sobie i jej. – Bo tyle osiągnęłaś w tak krótkim czasie, nie przejmuj się, najważniejsze, że ceni cię i lubi sam szef.
Bo cenił ją jak mało kogo, a mnie to nawet na chwilę nie zastanowiło. Nie zastanowiło mnie też, że oba awanse Monika otrzymała po dobrych, doświadczonych pracownikach, zwolnionych niemal z dnia na dzień, że jedna z tych osób wykrzyczała do niej coś w sensie, że „karma wraca i że nie da się zbudować szczęścia na cudzym nieszczęściu”. A nawet wówczas, gdy szef wezwał mnie do siebie i przedstawił cały szereg obiekcji co do mojej pracy, zarzucił niekoleżeńskość i grę nie fair.
– Nie wiem, co się z panią stało po powrocie z macierzyńskiego – zaznaczył z troską – Była pani taka solidna, nikt się na panią nie żalił. Może to może przemęczenie, stres, ale to nie może odbijać się na pracy i relacjach pracowniczych.
Wyliczył mi całą litanię konkretnych zarzutów, a ja wróciłam na swoje stanowisko blada i roztrzęsiona, kompletnie nie rozumiejąc, o co chodzi.
– Wylecisz? – spytała Ewka, z dziwnym uśmieszkiem na twarzy.
– Sama się zwolnię – odparłam.


Omówiłam sprawę z mężem i rzeczywiście następnego dnia złożyłam wypowiedzenie.
– A nie wydaje ci się, że problemy w twojej pracy zaczęły się, gdy zaczęła tam pracować Monika? – spytał ostrożnie.
Podobną uwagą uraczyła mnie Ewka.
– Po trupach do celu – mruknęła. – Ale myśleliśmy, że ciebie to nie dotyczy…
A potem nie dopuściła mnie do głosu, zasypując rewelacjami o Monice. Że podobno sypia z szefem, że wpływa na jego opinię o pracownikach, donosi lub wręcz wymyśla, a że kropla drąży skałę, a chłop to chłop, mamy w rok w firmie tyle zwolnień, ilu nie było od początku jej istnienia. I że tylko ja jedna o tym nie wiedziałam, bo na każdą krytykę Moniki wpadałam w furię.
Byłam w szoku, ale kropki same zaczęły mi się łączyć. Przez kolejny rok siedziałam w domu, próbując dojść do równowagi, miałam przecież dziecko i męża, na którego zawsze mogłam liczyć, co stało się teraz dla mnie najważniejsze.
Po jakimś czasie zadzwoniła do mnie Ewka z rewelacją, że żona szefa dowiedziała się o Monice, a on mając jeszcze wybór – wybrał żonę, która poużywała sobie na nich obojgu zanim mu wybaczyła. Monia straciła pracę i została zobowiązana do zwrotu dofinansowania do studiów i mieszkania, bo były wypłacane bezpodstawnie. Dowiedział się też o wszystkim mąż Moniki, który nie miał już ochoty wracać do kraju. A potem zobaczyłam ją, siedzącą na schodach domu zza płotu. Poszłam do niej, bo ten widok nasunął mi pewne skojarzenia.
– Gdzie masz koryto? – spytałam.
– Jakie koryto?
– No… dziurawe, jak w bajce o rybaku i złotej rybce.


Wtedy dostrzegłam w jej oczach coś, czego nie widziałam nigdy dotąd. Już nie zamierzała ściemniać, wiedziała, że wiem.
– A w czym ja mogłam się do ciebie równać? – spytała napastliwie. – Myślisz, że fajnie mi było, jak się obnosiłaś z forsą, pyszniłaś domem, dwoma autami, popisywałaś mężusiem, synkiem, wykształceniem? Zabiegałam o twoją przyjaźń jak idiotka, za jakieś rzucone z łaski ochłapy. Nie jestem taka genialna i sprytna jak ty, a też chciałam być kimś, godnie żyć…
– W życiu nie wpadłabym na to pani Grażyno, że ona tak mnie postrzega – zadumała się Klaudia. – No i zupełnie nie rozumiem tego… godnie.
Grażka

Lubię słuchać ludzi, a ludzie lubią opowiadać mi swoje historie. Jeśli zdarzyło ci się coś, czym chcesz się podzielić, skontaktuj się z nami, a my opiszemy i opublikujemy twoją historię. Mail: [email protected]

Aplikacja jaw.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 03/11/2024 10:00
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo jaw.pl




Reklama
Wróć do