
„Izery nie będzie” – to zdanie gruchnęło niedawno jak grom z jasnego nieba, choć niektórzy powtarzali je od dawna. Milion polskich samochodów elektrycznych, które miały już dawno jeździć po naszych drogach, przeszło do sfery bajek, a sam projekt zniknął z debaty publicznej. Równie gwałtownie, jak się w niej pojawił. Czy oznacza to katastrofę dla Jaworzna? Czy może powinniśmy spojrzeć na całą sytuację z innej strony?
Trzeba przyznać, że wizja polskiej marki samochodów elektrycznych na początku rozpalała wyobraźnię. W czasach, gdy Europa intensywnie dążyła do „zielonego ładu”, a kolejne kraje odchodziły od silników spalinowych, stworzenie rodzimego auta elektrycznego, wydawało się projektem wpisującym się w światowe trendy. Trendy jednak się zmieniają. A dotkliwe rany dla gospodarki, po odsunięciu się od spalinowej motoryzacji, odbiły się czkawką u zachodnich sąsiadów.
Niestety, megalomańskie plany Izery potknęły się o trudną rzeczywistość: gargantuiczne zapotrzebowanie na kapitał, które w dużej mierze mieli zabezpieczyć podatnicy, biurokracja, br......
Chcesz czytać dalej? Wykup subskrypcję e-wydania Aktualności Lokalnych! Zapłać za pomocą BLIK lub przelewem ze swojego banku
Pozostało 77% tekstu do przeczytania.
Wykup dostępJeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie