Silbert nieraz chełpił się wzrostem budżetu w okresie sprawowania przez niego rządów w Jaworznie. Trzeba wiedzieć, że jednym z powodów wzrostu budżetu są pieniądze unijne. A było ich proporcjonalnie tyle, ile miasto wyłożyło własnego udziału.
To ile było własnego udziału? - ktoś zapyta. Żeby nie zanudzać wieloma liczbami, to posłużę się jedną: o 70 mln zł za mało. Bowiem tyle przeżarto pieniędzy na wzrost zatrudnienia oraz podwyżki wynagrodzeń dla urzędników za rządów Silberta. Skąd Silbert wziął te 70 mln zł na dodatkowe dworskie płace? Od nas - mieszkańców - przez podwyżki podatków.
Teraz uwaga. Jeśli projekty unijne wymagały często 10-procentowego udziału własnego, to z prostych obliczeń wynika, że Silbert zaprzepaścił 630 mln zł pieniędzy z Unii.
A wyliczenie wygląda tak. Jeśli roztrwoniony udział własny w kwocie 70 mln zł stanowiłby 10 proc. unijnych inwestycji, to 100 proc. stanowi 700 mln zł. A od tego trzeba odjąć ten udział własny. Z Unii można było zatem uzyskać jeszcze 630 mln zł.
Okazuje się, że roztrwonienie 70 mln zł na nieuzasadnione płace to początek. Bo Silbert na 2014 rok zaplanował kolejne podwyżki o 1,7 mln zł. Stało się zatem tak, że na jaworznickich urzędników, których jest 426, chciał przeznaczyć prawie 20 mln zł.
Zaś jak pisze Dawid w dołączonym poniżej artykule: Na przestrzeni dziesięciu ostatnich lat urzędnicy i ich wynagrodzenia rozmnożyły się niczym przysłowiowe króliki. Z ok. 90 mln zł w 2004 roku, na 160 mln zł w tym roku. To niemal jeszcze raz tyle co dziesięć lat temu. 160 mln zł to prawie połowa budżetu – tyle bowiem mają nas kosztować wynagrodzenia urzędników zatrudnionych w gminie oraz gminnych jednostkach, takich jak: szkoły, przedszkola, placówki MOPS-u, MZNK i MZDiM.
Powstała zatem rządząca “Rzeczpospolita Urzędnicza”, która zgarnia grubą kasę, a mieszkańcom pozostawia przysłowiowe ochłapy.
Na szczęście radni opozycji postanowili zatrzymać tę degrengoladę. Nie zrobili wprawdzie rewolucji, ale usiłują zatrzymać zaplanowane przez Silberta na rok 2014 kolejne podwyżki dla urzędników. Zabrali więc Silbertowi z wydatków na wynagrodzenia magistrackich urzędników te 1,7 mln zł. Z tej kwoty wynika, że Silbert zaplanował kolejne podwyżki wydatków związanych z magistrackimi urzędnikami w wysokości ok. 330 zł na głowę miesięcznie.
Gdyby tak się stało, przeciętny urzędnik zarabiałby 4 tys. zł miesięcznie.
Może to oznaczać, że zwykli urzędnicy mają jakieś 1,6 tys. zł, a zaufani Silberta od 8 do 12 tys. zł.
Jeśli radnym uda się uchwalić budżet w zaproponowanym przez nich kształcie, może to być początek końca “Rzeczpospolitej Urzędniczej”. A zaoszczędzone pieniądze będą przeznaczone wreszcie na pożytek mieszkańców Jaworzna.
Józef Matysik
Autor: Dawid Urzędnicze wynagrodzenia do okrojenia
Na przestrzeni dziesięciu ostatnich lat urzędnicy i ich wynagrodzenia rozmnożyły się niczym przysłowiowe króliki.
Z ok. 90 mln zł w 2004 roku, na 160 mln zł w tym roku. To niemal jeszcze raz tyle co dziesięć lat temu. 160 mln zł to prawie połowa budżetu – tyle bowiem mają nas kosztować wynagrodzenia urzędników zatrudnionych w gminie oraz gminnych jednostkach takich jak: szkoły, przedszkola, placówki MOPS-u, MZNK i MZDiM. Nie ma tu wypłat pracowników miejskich spółek czy instytucji kultury, które żyją z nas jako klientów. Ci rozliczają się odrębnie.
I nie myślcie, że to skutek rosnących wynagrodzeń w oświacie, dla której co roku w grudniu brakuje na pensje. Te bowiem za ostatnie dziesięciolecie wzrosły zaledwie o połowę. Z 65 mln złotych do 96 mln zł w planie tego roku. Jak się okazuje rosnące pensje w oświacie to mit i mydlenie oczu, by ukryć przed nami metodyczne budowanie posłusznej, dobrze opłacanej grupy ludzi.
Trzeba wiedzieć, że w tym czasie tylko stricte urzędnicza armia osiągnęła już 426 żołnierzy (stan na koniec ub.r.) i urosła o ponad 80 osób od 2004 r. Dodając do naszego rachunku tych, którzy zasilili powołane przez prezydenta jednostki budżetowe, a którzy do niedawna byli pracownikami magistratu, doliczyć by się można nawet dobrze ponad setkę nowych urzędników. Kiedy poprzednikowi Silberta do zarządzania miastem starczało 250 urzędników.
Tylko ta urzędnicza grupa kosztuje nas już 20 mln zł. To sto procent więcej, od tego ile wydawaliśmy dziesięć lat temu.
Miejską elitę, poza pierwszymi podkomendnymi prezydenta z magistratu, stanowią urzędnicy Miejskiego Zarządu Dróg i Mostów (MZDiM) i Miejskiego Zarządu Nieruchomości Komunalnych (MZNK).
Głównym zajęciem MZDiM jest pilnowanie dróg gminnych i PKM-u, który równie dobrze radził sobie bez tzw. organizatora transportu publicznego. Organizator, to taki wymóg ustawowy, można by rzec. Oczywiście, ale czy musi być taki drogi?
Urzędnicy MZNK, to zaś ci od zarządzania komunalnymi mieszkaniami, których brakuje. I od socjalnych, które są droższe od luksusowych hoteli, i których też brakuje dla co najmniej 300 rodzin. Wzrost wynagrodzeń w tych jednostkach gminnych ma wręcz niespotykane tempo.
Tylko w dwóch ostatnich latach z 2,3 mln zł, jakie wydawaliśmy na wynagrodzenia w MZDiM, w tym roku robi się niemal 4 mln zł.
Jeszcze bardziej kuriozalne jest tempo wzrostu wynagrodzeń w MZNK. Tu z 4,7 mln zł w 2012 r. na płace pracowników tej jednostki w br. prezydent zaplanował całe 6,2 mln zł.
Powód? Poza zwyczajowym dla urzędników wzrostem uposażenia, sprostanie rewolucji śmieciowej. Na jej rzecz dyrektor Jewuła zafundował nam specjalną komórkę, ze specjalnymi 9 osobami, za które mamy zapłacić z zawyżonej opłaty śmieciowej. Mamy zapłacić, choć pora położyć temu kres.
Czy radni zrobią z tym porządek? Mam nadzieję, że tak.
Dawid
UWAGA: Archiwum dyskusji na forum znajdziesz tutaj.
Aplikacja jaw.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Obserwuj nas na Google News
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!