Reklama

Z perspektywy: Jak zepsuć przez zaniechanie?

Jaw.pl - Jaworznicki Portal Społecznościowy
16/10/2022 10:00
Zatrzymajmy się jeszcze na chwilę nad uchwalonym Planem Gospodarki Niskoemisyjnej miasta. Zastanówmy się, jak można było zrobić to inaczej? Jakie inwestycje należało poczynić? Jak należało się przygotować, aby zmniejszyć wpływ obecnej sytuacji i cen na funkcjonowanie miasta? Zwłaszcza gdy za chwilę prezydent otworzy oferty w przetargu na zakup energii elektrycznej na lata 2023 i 2024.
To może być prawdziwym ciosem dla miasta, gdyż wszyscy wiemy, jak wysokie oferty dostają samorządy. Nasze miasto zdaje się nic z tego nie robić. Planuje wydać ok. 34 miliony, co w przeliczeniu na zapotrzebowanie daje cenę 725 zł/MWh. Mam nadzieję, że z chwilą otwarcia ofert nie powstanie dziura budżetowa wielkości kilkudziesięciu milionów złotych. Ktoś mądry kiedyś powiedział, że nie współpracuje się z PiS-em, bo prędzej czy później skończy się to katastrofą. I ta powoli nadchodzi. I nieprawdą jest, że wszystkiemu winna jest wojna za wschodnią granicą. Poważny polityk powinien przygotowywać miasto już 8 lat temu. Bo wtedy tak naprawdę zaczęła się ta wojna. I jej eskalacja była tylko kwestią czasu. Zamknijmy więc oczy i spróbujmy się zastanowić, czy można było inaczej?

Wyobraźmy sobie, że prezesem wodociągów jest osoba bardziej rzutka - otwarta na nowe rozwiązania. A w radzie nadzorczej zasiadają fachowcy, a nie politycy. Oczyszczalnia ścieków wytwarza rocznie około 11 tys. ton osadów biologicznie czynnych o wartości opałowej około 10 MJ/kg. Gdyby zainwestowano w biogazownię, jak wiele innych podobnych instytucji, spółka ta gospodarowałaby około 108 TJ energii cieplnej. To aż 10 proc. rocznej produkcji Elektrowni Jaworzno II. Albo innymi słowy, to prawie 30 tys. MWh energii elektrycznej, która daje konkretny pieniądz w wysokości około 20 mln rocznie. No, ale biogazowni nie ma, więc tyle energii bądź pieniędzy wyrzuca się co roku. Dodatkowo można by było zagospodarować podobną wielkość odpadów biodegradowalnych od mieszkańców. Następne miliony są tracone bezpowrotnie, za które paradoksalnie płaci każdy z nas. A tak, dzięki ludziom prezydenta, gdy system się nie sfinansuje, jego radni uchwalają milionowe dotacje na jego funkcjonowanie. Chore.
Tym bardziej że były na to dotacje unijne, tylko nikt po to nie sięgnął. Bo i po co jak stołek ciepły i pewny, a pensja sowita. Zresztą są także na to fundusze w KPO. Tylko politycy PIS nie są skorzy, aby po nie sięgnąć.

Tysiące ton plastiku, które generujemy rocznie, mogłyby być termicznie zutylizowane w nowoczesnych instalacjach. Wiele miast takie ma lub buduje za unijne dotacje. To następna porcja energii cieplnej i elektrycznej produkowana w układach kogeneracji. Na przykład taki Białystok rocznie produkuje 43 tys. MWh energii elektrycznej i 360 TJ (Tera Dżuli) energii cieplnej. Unia Europejska dofinansowała tę inwestycję w kwocie 210 mln zł. Instalacja działa od początku 2016 roku i już się dawno zwróciła. Nam pozostają velostrady i parkingi rowerowe, które nie wiedzieć czemu, ani nie grzeją, ani nie świecą nocą.
No, ale nasze miasto nie posiada sieci ciepłowniczej, która jest własnością Taurona. A wiadomo, jak działa monopolista na rynku. Choć ciągle zapewnia się nas o remontach, straty przesyłowe od 2015 roku pozostają na stałym poziomie i wynoszą ok. 14 proc. Czyli prosto mówiąc - 1/6 naszych rachunków za ogrzewanie idzie po prostu w komin. Tauron, jako monopolista oświetlenia ulicznego, także nie kwapi się do wymiany źródeł światła na energooszczędne. Miasta, które jest właścicielem oświetlenia, już dawno je wymieniły, oczywiście z pomocą unijnych dotacji. A my zapłacimy każdą cenę, jaką monopolista sobie zażyczy. Albo będziemy mieć ciemno na ulicach.

Zapytałby się ktoś, jak to sfinansować? Odpowiedź jest bardzo prosta. Z kiełbasy wyborczej prezydenta Silberta pod postacią biletu rocznego, Velostrady i parkingu „Płaszczki”. Tylko z powodu rocznego biletu, budżet miasta ponosi dodatkowe koszty w granicach 6 do 9 mln złotych rocznie. Velostrada - nie wiemy dokładnie, ale to koszt pomiędzy 20 a 30 mln. Wystarczy na wkład własny. A nawet jeśli nie na wkład własny, to te 6 czy 9 mln rocznie spokojnie można by przeznaczyć na poważne dofinansowanie wymiany kopciuchów.

Mówi się: stawiamy na elektromobilność. Tylko czy na taki wzrost zapotrzebowania na energię elektryczną jesteśmy gotowi? Śmiem twierdzić, że nie. W skali kraju w sezonie letnim zapas mocy jednostek wytwórczych jest na poziomie jedynie 5GW. Gdyby nie fotowoltaika i wiatraki, bylibyśmy na granicy wydajności. A w skali miasta? Plan Gospodarki Niskoemisyjnej mówi o tym wprost: „W zakresie systemu dystrybucyjnego ogólny stan techniczny urządzeń należy określić jako dobry lub zadowalający. Poważnym zagrożeniem jest stopień wyeksploatowania i wiek tych urządzeń, ponieważ duża ich liczba eksploatowana jest często od ponad 30 lat. Główną przyczyną uszkodzeń sieci jest uszkadzanie się izolatorów na skutek naturalnych procesów starzeniowych”.
Dzięki naszemu lokalnemu rozdawnictwu i inwestycjom skierowanym głównie na wizerunek wyborczy sporo na tym straciliśmy. Jako miasto i mieszkańcy. Może wciąż nie bezpowrotnie, ale na pewno przyjdzie nam za to zapłacić dużo więcej, niż nam się wydaje. Tego można było, choć w części uniknąć. No, ale 60 proc. mieszkańców miasta tego chciała. Można się z tym nie zgadzać i krytykować, ale trzeba także i uszanować, i mieć nadzieję w „okulistyce”.

Artur Nowacki

Aplikacja jaw.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo jaw.pl




Reklama
Wróć do