
Wyciągajcie zaskórniaki – miasto idzie po swoje! Brzmi groźnie, bo jest groźnie. Jeśli ktoś myślał, że biadolenie prezydenta o braku pieniędzy to tylko śmieszny filmik w stylu „Pinindzy ni ma, nie było i nie będzie”, to teraz powinien się zreflektować.
Największą zaletą naszego prezydenta jest to, że jest szczery. Trudno go przyłapać na manipulacji, przynajmniej jeśli chodzi o poważne miejskie tematy. Usłyszeliśmy więc, że w kasie krucho – i nic się szczególnego nie zadziało. Spłynęło to po wszystkich jak po kaczce, ale pod koniec roku przychodzi moment, gdy trzeba podjąć trudne decyzje. A do takich właśnie należy zwiększenie danin od mieszkańców.
No i masz babo placek. Miały być oszczędności, miały być dochody ze sprzedaży działek, ale trend pokazuje jedno – kasy brakuje, i to coraz bardziej. A na co? Już nie mówię o pensjach nauczycieli czy utrzymaniu systemu edukacji, który przez demografię i rozliczeniowe układanki ciągnie w dół niejeden samorząd. Daleko szukać nie trzeba – w Mysłowicach prezydent Wójtowicz zadłuża miasto, żeby zapłacić za szkoły. U nas takiej tragedii nie ma, ale znów będziemy sięgać do kieszeni mieszkańców.
Tajemnicą poliszynela jest, że zarówno podatki, jak i opłaty za śmieci muszą wzrosnąć. Rok temu odbyła się wielka dyskusja, po której dogadano się, że podwyżki nie będą aż tak drastyczne. W tym roku raczej nie ma co liczyć na ulgi. Obstawiałbym, że kwota powyżej 50 zł będzie bardzo realna. A podatki lokalne? Zdziwiłbym się, gdyby zrezygnowano z maksymalizacji stawek.
No cóż – na końcu zapłacimy wszyscy i raczej jest to nieuniknione. Pytanie tylko, czy odbędzie się pokazowa dyskusja w przestrzeni sesyjnej o tym, dlaczego nie powinno się podnosić podatków? A może wszyscy ze spuszczoną głową po prostu zagłosują „za”?
Co ciekawe, gdyby taka dyskusja się odbyła, to podejrzewam, że niektórych będzie kusić, żeby powiedzieć: „Nie sprzedaliście lasu, to teraz macie!”.
A żeby nie było tak miło, chciałbym, aby na sesji wystąpił nasz prezydent i rzeczowo powiedział, w jakich obszarach faktycznie udało mu się zaoszczędzić. Bo o tych oszczędnościach jakoś cicho. Po pierwsze, duży potencjał tkwi w miejskich spółkach i instytucjach, gdzie – choć nie przelewa się – wiele osób mówi o konieczności zmian i reform. „Tłustych kotów” wciąż tam nie brakuje.
Franciszek Matysik
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.