Nie ma w tym nic dziwnego, że każdy żyje w swojej bańce. Jedni w informacyjnej, inni w tej zbudowanej z codziennych kontaktów i przekonań. W samorządzie próbuje się czasem takie bańki rozbijać – choćby poprzez wprowadzenie dwukadencyjności – bo w ekstremalnych przypadkach bańki zaczynają się zlewać w coś znacznie gorszego: w układy.
Problem zaczyna się wtedy, gdy ktoś próbuje żyć nie w swojej bańce, robić rzeczy, na których się nie zna, albo które nie są jego zadaniem. I wtedy nagle okazuje się, że zaczynamy dyskutować o śmieciach, wodociągach czy gospodarce w sposób kompletnie oderwany od rzeczywistości. Każdy wie lepiej. Każdy ma rację. Najlepiej wszystko zrobić samemu – śmieci odbierzemy lepiej niż wyspecjalizowane firmy, kanalizację zbudujemy taniej niż fachowcy, a miasto poprowadzimy mądrzej niż ci, którzy się tym zajmują od lat.
W efekcie tworzymy królestwo, w którym rządzi jedna zasada: ja wiem najlepiej. To królestwo zbudowane z wybujałego ego i niechęci do słuchania innych. A gdy już ktoś spróbuje coś powiedzieć, natychmiast pojawia się chór krytyków.
Najgorsze jednak, że ta niezdrowa atmosfera staje się normą. Prowokuje się konflikty, skłóca ludzi, brakuje szacunku. Widać to choćby w przestrzeni PR – w komunikatach płynących z urzędu. Kiedyś dyrektor Tosza, dziś Bednarek i kolejni, którym wydaje się, że są jaworznickimi Stanowskimi, karmią nas przekazem, który ma utwierdzać w przekonaniu: „nasza bańka jest najlepsza”.
Tymczasem ludzie zwyczajnie się denerwują. Bo nie rozumieją, dlaczego mają płacić jedne z najwyższych stawek za śmieci w Polsce i jeszcze mają być z tego dumni. Bo nie rozumieją, jak można wciąż mówić o wielkiej Europie, o tysiącletniej historii Polski, a jednocześnie promować lokalną zaściankowość.
Silbert lubi snuć opowieści o wspólnocie, o wielkich ideach. No, ale coraz mniej osób już w to wierzy. Może dlatego, że przez lata sam zbudował wokół siebie tak szczelną bańkę, że nie dopuszcza do niej nikogo spoza swojego dworu. W końcu nie bez powodu nazywano go kiedyś „księciem królestwa jaworznickiego”.
A przecież można inaczej. Można wyjść ze swojej bańki, spojrzeć szerzej, posłuchać ludzi, zrozumieć, że nie wszystko kręcić się wokół mojego widzimisię. Bo miasto to nie prywatny folwark. I może właśnie od tego powinniśmy zacząć – od przebicia własnej bańki.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.