
Kiedy byłem dzieckiem, laska, jako przedmiot używany przez osoby w podeszłym wiekiem, kojarzył mi się nieodzownie z babcią i dziadkiem. Nie chodzi tutaj o moich osobistych dziadków i babcie, ale o takowych w ogóle. Moje indywidualne wyobrażenie babci na przykład przedstawiało starszą, pomarszczoną wiekiem, pochyloną osobę, w prostej spódnicy, wierzchnim swetrze, ewentualnych okularach, chustce na głowie no i właśnie tytułowej lasce w ręku. To była babcia prawdziwa, z krwi i kości.
Tym większe więc było moje zdziwienie, że moja babcia, powszechnie znana jako pani Dziadkowa lub pani Stasia, spełniając niemal wszystkie wymienione kryteria, nie posługiwała się laską. Pamiętam, że któregoś dnia, jeszcze jako małe dziecko, znalazłem w domowym składziku właśnie laskę. Klasyczną laskę z drewna, koloru jasnobrązowego, z półowalną rękojeścią i gumową (antypoślizgową) nakładką na samym dole. Od razu, kiedy odkryłem ów rodzinny zapewne relikt, zapytałem swojej babci, dlaczego nie chodzi o lasce, skoro takowa w domu jest. W końcu babcia to babcia, a cóż to za babcia bez laski, skoro w domu takowa jest? Babcia wszak zbulwersowała się bardzo i w charakterystycznym dla siebie stylu odpowiedziała, by dać jej spokój z jakimiś tam laskami, że nie jest jeszcze taka stara i laski nie potrzebuje. Dodała, że czuje się dobrze, w głowie się jej nie kręci i z chodzeniem problemów nie ma. Więc po co jej laska? Mnie jednak coś w tym nie pasowało. Babcia? Prosto ubrana, lekko pochylona, chusteczka na głowie, okulary również nierzadko. A gdzie laska? Wydawała mi się takowa nieodzownym atrybutem bycia babcią i dziadkiem.
Mając jednak na względzie szorstką odpowiedź babci, dziadka o zdanie postanowiłem nie pytać. Dziadek jakoś wydawał się bardziej rześki i młodszy, chociaż od babci starszy był o sześć lat. Laska jak więc leżała sobie w składziku, tak znajdowała się tam nadal. Czasami bawiłem się nią, udając dziadka, ilekroć jednak babcia widziała mnie w takiej sytuacji, natychmiast kazała mi ja odłożyć na miejsce. Nie wiem dlaczego. I chociaż w tamtym czasie nikt laski nie używał, laska w domu była. Być może należała do prababci. Tego nie zdążyłem się dowiedzieć. Po prostu była. I tyle. Przez wiele lat babcia rzeczywiście nie potrzebowała laski. Dziadek również. Dziadek zmarł w wieku siedemdziesięciu sześciu lat. Ale laski nigdy nie potrzebował. Natomiast babcia dożyła naprawdę sędziwego wieku. Do ukończenia dziewięćdziesiątego pierwszego roku życia brakło jej zaledwie kilka miesięcy. Ale w ostatnich latach swojego życia z laską się jednak „przeprosiła”. Chociaż niemal do końca swych dni starała się i chciała być samodzielna, to pod koniec życia zaczęła owej laski co jakiś czas używać; coraz częściej kręciło jej się w głowie, niekiedy w czasie dłuższej przechadzki potrzebowała się na lasce podeprzeć. Jednak używała jej tylko wtedy kiedy było to jej naprawdę potrzebne. Zupełnie jakby ów przedmiot miał ją stygmatyzować jako babcię, której definicja w stu procentach wyczerpuje definicje. Zupełnie jakby przywiązanie do laski stawało się równią pochyłą, która może i powoli, acz konsekwentnie, popycha człowieka ku ostatecznemu przeznaczeniu. I, o ironio, pod koniec życia, babcia, nie używając laski, przewróciła się w swoim mieszkaniu, złamała sobie bark, a upadając, uderzyła się w głowę. Od tego momentu rozpoczął się stopniowy proces odchodzenia.
Babcia zaczęła powoli tracić kontakt z rzeczywistością. Było to efektem mikrowylewu, spowodowanego upadkiem i uderzeniem w głowę. W pierwszych tygodniach jeszcze jakoś funkcjonowała, ale potem wymagała stałej opieki. Do samego końca pozostała w domu. Przez cały ten czas czuwały nad nią córki oraz jej wnuczka, która jest pielęgniarką. Po kilku następnych tygodniach, na początku grudnia zabrano ją do szpitala, gdzie po kilku dniach zmarła. Babcia wielokrotnie odżegnywała się od tytułowej laski, która przecież stanowiła niekwestionowane oparcie dla starszego człowieka. Starała się radzić sobie bez niej. Chciała być samodzielna, zahartowana przez życie. Wszak dla nas babcia była także oparciem, tak samo jak owa drewniana laska powinna być dla niej. A kiedy teraz babci już nie ma, musimy sobie radzić bez oparcia, którym była, choć nie jest to ani łatwe, ani przyjemne. Najgorsze w tym wszystkim jest wszakże to, że owo oparcie straciliśmy bezpowrotnie, a kiedyś przyjdzie nam liczyć co najwyżej na tytułową laskę.
Jarosław Sawiak
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie