Reklama

Oczywista Nieoczywistość – Zaginiony klucz

We wspomnianej ostatnio starej kuchni, stanowiącej swego rodzaju habitat przeszłości, w sposób szczególny intrygował mnie zegar, który wisiał na ścianie. Odkąd pamiętam, babcia twierdziła, że ma chyba ze sto lat, w każdym razie utrzymywała, że wisiał w ich domu już przed wojną, kiedy babcia była dzieckiem.

Zegar ten miał podłużną, smukłą sylwetkę, jego porcelanowa tarcza lśniła dostojnie, a mosiężne wahadło zwisało zza tarczy, całość zaś zamykana była przeszklonymi drzwiczkami koloru jasnobrązowego, tego samego, w jakim utrzymany był sam zegar. Z punktu widzenia kilkuletniego dziecka wisiał on niezmiernie wysoko. Kiedy tylko zaglądałem do owej kuchni, spoglądałem na zegar, nie mogąc jednocześnie zrozumieć, dlaczego zegar ów nie chodzi. Babcia twierdziła, że jest chyba zepsuty, dziadek mówił, że coś jest nie tak ze sprężyną, dlatego też zegar, zaraz po nakręceniu, po kilku minutach pracy zatrzymywał się bezlitośnie. Irytowało mnie to, dlaczego nikt nie wpadł na pomysł, by go naprawić. Bardzo często więc spoglądałem z żalem na zegar, który nieruchomo tkwił na ścianie. Najbardziej smucił mnie fakt, że mechanizm stoi w miejscu rzecz jasna, ale i to, że w związku z powyższym nie dzwoni o każdej pełnej godzinie oraz co kwadrans. Któregoś razu jednak sam postanowiłem zbadać sprawę. Ułatwił mi to fakt, że pod zegarem, na starej podłodze, pokrytej żółtym gumolitem, stała żeliwna wanna, zapełniona jakimiś tam gratami. Bez większego więc wysiłku wydrapałem się na wannę i utrzymując się chwiejnie na jej śliskich brzegach, otworzyłem drzwiczki, by zajrzeć co też kryje się tam w środku. Była oczywiście wspomniana tarcza, a za nią niezbyt złożony mechanizm, z którego zwisało mosiężne wahadło. Najbardziej zaskoczył mnie jednak fakt, że za tarczą, zamiast jakiegoś dzwonka (w sensie dosłownym) jest coś w rodzaju sprężyny, w którą co kwadrans lub o pełnej godzinie uderza niewielki młoteczek. Włożyłem do środka dłoń i uderzając palcami w sprężynę, wsłuchiwałem się w owo specyficzne brzmienie.

Tak bardzo chciałem by zegar znów zaczął chodzić i znów zaczął dzwonić. Kilka razy popychałem wahadło z nadzieją, że coś zaskoczy i zegar będzie pracował już na dobre. Po paru chwilach zatrzymywał się jednak nieubłaganie. Kiedy już miałem zejść z wanny, przesunąłem dłonią po spodzie drewnianego pudła. I nagle moja ręka natknęła się na niewielki, metalowy przedmiot. Okazało się, że był to klucz. Klucz od zegara rzecz jasna. Na jego widok ogarnęła mnie fala entuzjazmu. Bez chwili namysłu więc wetknąłem klucz do jednej z dziurek. Dziurki były bowiem dwie. Dziadek twierdził, że poprzez jedną nakręcano zegar, a poprzez drugą mechanizm umożliwiający dzwonienie. Nakręciłem więc jedną i drugą opcję. Potem pchnąłem wahadło. Ku mojemu zdumieniu i wielkiej radości zegar zaczął chodzić regularnie i miarowo, wydając z siebie systematyczne odgłosy. A że uruchomiłem go od godziny 11.58, to ku jeszcze większemu entuzjazmowi, po dwóch minutach wspomniany młoteczek uderzył dwanaście razy w sprężynę. Byłem oczarowany owym zjawiskiem, które zdawało się nie mieć końca. Po kilku jednak minutach stała się rzecz straszna. Wahadło znieruchomiało. Pomimo kilku pchnięć zatrzymywało się za każdym razem, dosłownie po chwili. Posmutniałem bardzo, uświadamiając sobie, że dziadek mówił prawdę, że coś z zegarem jest jednak nie tak. Na przekór zastanej rzeczywistości pochwyciłem w swoje drżące dłonie ów klucz, by nakręcić mechanizm jeszcze raz, z nadzieją, że teraz stanie się cud. W tej samej chwili jednak klucz wypadł mi niepostrzeżenie z ręki, znikając pod nogami. Oblał mnie zimny dreszcz. Zszedłem na dół i zacząłem grzebać zapamiętale w wannie. Były w niej różne szmaty i drobiazgi. Mieszałem w wannie jak w garnku. Klucza jednak nie wymacałem. Byłem załamany. Gdzieś wewnątrz byłem pewny, że klucz musiał tam wpaść. Jednak nie mogłem go znaleźć. Zaglądałem pod wannę, za nią, wszędzie wokół, a że w izbie było bardzo ciasno, zadanie było bardzo trudne. Wszystko jednak na nic. Byłem załamany. Wracałem do kuchni przez kilka kolejnych dni w celu odszukania zguby, za każdym razem moja eksploracja kończyła się jednak fiaskiem. Zacząłem stygnąć w swoim żalu, w entuzjazmie i tęsknocie za zgubą. Zaczęło docierać do mnie, że to koniec.

Nie dość, że zegar jest zepsuty, to jeszcze zgubiłem klucz, przez co mechanizm już nigdy nie ruszy z miejsca. Z czasem zacząłem tracić nadzieję. Sporadycznie zaglądałem do starej kuchni, grzebałem w wannie, zerkałem wokół, ale wszystko na nic. Czasem wygrzebywałem się na wannę, z nadzieją wkładałem dłoń do pudła, które za każdym razem okazywało się puste. Z sentymentem uderzałem palcami o sprężynę, która wydawała anemiczne dźwięki, kołysałem wahadłem, ale to po kilku chwilach zatrzymywało się bezlitośnie. Pozbawiony złudzeń i nadziei odpuściłem sobie zupełnie. Któregoś razu jednak przekonałem się naprawdę, że nadzieja umiera ostatnia. Wszedłem do izby jakby nigdy nic i zauważyłem, że wyniesiono z niej wannę. W jej miejscu nie było jednak niczego interesującego. Z przekory zabrałem jednak krzesło, stanąłem na nim i nie wiedzieć czemu otworzyłem drzwiczki od zegara, a potem włożyłem dłoń do wewnątrz. I co? I stało się coś nieprawdopodobnego. Klucz był na swoim miejscu. Pamiętam swoje oszołomienie i niedowierzanie. Jak mogło ponownie pojawić się coś, co moim zdaniem przepadło bezpowrotnie?! Po jakimś czasie okazało się, że kiedy wynoszono wannę, klucz spokojnie leżał sobie na podłodze, tuż przy ścianie, niezauważony przeze mnie przez cały ten czas. Przepełniła mnie wielka radość. I chociaż zegar nadal był zepsuty i nakręcany tykał co najwyżej kilka minut, a dzwonił tylko wówczas kiedy wskazówki ustawiało się na odpowiednim miejscu, a więc tuż przed porą dzwonienia, to jednak odnalezienie niefortunnej zguby było nieprawdopodobnym impulsem radości i fety. Nie musiałem się już obawiać, ż e ktoś kiedyś zapyta o to, gdzie się podział klucz. Ale nade wszystko tliła się we mnie nadzieja, że jeśli ktoś się kiedyś zlituje i postanowi naprawić ów zegar, to dzięki kluczowi właśnie będzie mu można nadać nowe, dźwięczne i miarowe życie.

Jarosław Sawiak

Aplikacja jaw.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo jaw.pl




Reklama
Wróć do