
Jeszcze niedawno mówiło się, że rozwód to wstyd, że trzeba zacisnąć zęby i „trwać dla dzieci”. Dziś kobiety coraz częściej mówią: „Dość”. Statystyki nie kłamią — aż 90% rozwodów inicjują wykształcone kobiety. Dlaczego? Bo przestały godzić się na życie w cieniu, w ciszy i w ciągłym poświęceniu. Bo potrafią kochać — ale siebie też. Helenka i Zośka, dwie przyjaciółki z klatki, nie owijają w bawełnę. Ich rozmowa to nie tylko komentarz do suchych danych — to głos pokolenia, które nauczyło się, że związek to nie przymus, a drużyna. I że nie warto siedzieć w jednej łodzi z kimś, kto nawet nie trzyma wiosła.
– Wiesz co, Zośka… czytałam dziś, że 90 proc. rozwodów inicjują kobiety z wyższym wykształceniem. Podobno padło to na jakimś kongresie psychologów.
– No proszę cię Helenko, dziewięćdziesiąt procent?! Toż to prawie wszystkie! Ale wiesz co, ja się wcale nie dziwię.
– Ja też nie. To już nie te czasy, że kobieta musi siedzieć cicho, bo „on przynosi pieniądze” i „co ludzie powiedzą”. Dzisiaj kobieta potrafi sama się utrzymać, wychować dzieci i jeszcze być szczęśliwa. Bez łaski.
– Pamiętasz Basię z drugiego piętra? Rozwiodła się w zeszłym roku. Mąż tylko kanapa, telewizor i piwo. A ona – dwa etaty, dzieci, jeszcze studia. W końcu powiedziała: „Dość!”.
– I dobrze zrobiła. Bo życie to nie kara, żeby je odsiedzieć. A ile to razy nasze pokolenie słyszało: „Wytrzymaj, dla dzieci”. Tylko że potem dzieci patrzyły, jak matka płacze w łazience, a ojciec udaje, że wszystko gra.
– I potem dorastają z przekonaniem, że związek to cierpienie, że trzeba się poświęcać i milczeć. A przecież nie o to chodzi w rodzinie.
– Rodzina to nie umowa: „Ty gotuj, ja zarabiam”. To powinna być drużyna. Dwoje ludzi, którzy się wspierają, a nie znoszą się nawzajem.
– Tylko że wielu facetów dalej żyje jak w PRL-u. Myślą, że jak przyniosą wypłatę, to już są jak królowie. A przecież dzisiaj i ona pracuje, i on, i oboje wracają zmęczeni. A kto robi zakupy, obiad, pranie, zajmuje się dziećmi? Zgadnij.
– I jeszcze słyszy: „Masz dobrze, bo nic ci nie brakuje”. No tak, tylko że miłości brak, czułości brak, rozmowy brak. Ale kobieta ma być wdzięczna, że nie bije i przynosi chleb.
– Dlatego te rozwody to nie dramat. Dramatem są puste małżeństwa. Takie, gdzie tylko zdjęcie na ścianie udaje, że coś między nimi jeszcze jest.
– A dzieci patrzą. I potem też nie wiedzą, jak to ma wyglądać. Bo nikt ich nie nauczył, że związek to nie pasażer na gapę, tylko partner, z którym się wiosłuje w tę samą stronę.
– No popatrz na was ze Stasiem. Dogadujecie się jak dwa stare koty – czasem pomruczycie, ale się nie drapiecie.
– Bośmy się nauczyli siebie słuchać. Nie tylko gadać, ale i słuchać. A to dziś rzadkość.
– Mądrze mówisz, Helenko. Może te młode coś z tego zrozumieją. Bo to nie o to chodzi, żeby przetrwać ślub, tylko żeby nie tonąć w jednej łodzi z kimś, kto nawet nie trzyma wiosła.
– I żeby wiedzieć, że samotność czasem mniej boli niż samotność we dwoje.
– Dlatego ja tego mojego męża detektywa, teraz tak tym wiosłem zdzielę przez głowę, że zacznie prasować, gotować i sprzątać, niech poczuje.
– I dodaj do tego, że na rozwód to nie ma co liczyć, a po ostatnie dni w swoim życiu będzie chodzić
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Szkoda że piszecie że to faceci są najgorsi.... Czyżby stereotypy dalej były w jedną stronę....