
Media społecznościowe dają wolność wypowiedzi. Często jednak się zdarza, że autorzy, a także komentujący wypowiadają się na tematy, o których nie mają pojęcia, lub wiedza ich jest znikoma. Wprowadza to w błąd obserwujących. A to już tylko krok od rozsiewania dezinformacji. Przykładem takim niech będzie post autora, bądź co bądź, bardzo interesującej strony z dziedziny historii. Jednak ten post i cała dyskusja dotyczyła gospodarki morskiej, a w szczególności polskiej żeglugi promowej na Bałtyku, której jakoby nie powinniśmy się wstydzić. Z komentarza dowiedziałem się także, że rzeczywiście nie ma czego, a nasz przemysł stoczniowy kwitnie.
To skłoniło mnie do napisania tych słów, gdyż moje postrzeganie tej sprawy jest zgoła odmienne. Wywołany niejako do tablicy, postanowiłem przedstawić to zagadnienie z perspektywy ekspertów z branży. Aby pokazać, jak bardzo szkodliwa jest dezinformacja pseudoekspertów i jak bardzo ważne jest, abyśmy nie ufali wszystkiemu, co nam jest podawane w mediach. Abyśmy szukali zweryfikowanych i prawdziwych informacji.
Odpowiadając na post, cyt.: „Nasze dwie maszyny w Ystad. Unity Line Polonia (ponad 25-letni prom) i Polferries Varsovia (prom ma 2 miesiące). Na Bałtyku nie mamy się czego wstydzić”, można by książkę napisać. Kiedyś już nawet delikatnie wspominałem o tym. Nie lubię się powtarzać, więc oddaję głos prawdziwemu ekspertowi z branży, panu Rafałowi Zahorskiemu (szczecinianin, absolwent Wyższej Szkoły Morskiej w Szczecinie, wydział nawigacyjny, kierunek transport morski), cytując tylko jeden z jego wielu tekstów sprzed ponad dwóch lat, pod którymi podpisuję się obiema rękami: „Nowe promy TT-Line”.
TT-Line należą się gratulacje za wybudowanie i jeszcze w tym roku wprowadzenie do eksploatacji dwóch nowych promów o napędzie LNG i długości linii ładunkowej 4600 m każdy. Oba promy zostały wybudowane w Chinach, ale pod ciągłym dozorem armatora wykonywanym zarówno przez swoich własnych ludzi, jak i wynajęty z rynku sztab fachowców. Efekt zwala z nóg, a nagrodą dla armatora będzie zapewne uznanie i pasażerów, i gestorów ładunków.
Gdyby naszym armatorom promowym pozwolono na budowanie promów w Chinach (co zrobiła cała nasza konkurencja, praktycznie bez wyjątku) to już dawno mieliby także nowe promy i żadna konkurencja nie byłaby im straszna. Teraz, po straconych 6 latach z mglistą perspektywą wybudowania pierwszego promu, może w 2026 siedzimy z przysłowiową ręką w nocniku. Pasuje tu jak ulał powiedzenie „musztarda po obiedzie”, bo w 2026 żaden polski armator nie będzie już potrzebował nowych promów.
Na początku 2023 ZMPSiŚ SA wydaje się, że w końcu skończy przebudowę stanowiska nr 5 na terminalu promowym w Świnoujściu i wtedy będą aż dwa duże stanowiska do obsługi właśnie takich dużych promów jak ten właśnie wprowadzony do eksploatacji.
Ten jeden duży prom ma pojemność na ładunek (długość linii ładunkowej) ponad dwa razy taką jak największy polski prom Polonia (2200 m) i niemal 2 razy jak największy prom PŻB Mazowia (2600 m), ale mamy szereg promów o długości linii ładunkowej grubo poniżej 2000 m, a więc na jednego TT-Line przypadają aż trzy małe nasze. Nie będę nic pisał o standardach dla pasażerów na starych promach i na takim nowym. Ponadto koszty paliwa jednego nowego TT-line są niższe od jednego naszego.
Pytanie, czy tak nowoczesne i duże promy w stosunku do tego, co mają nasi państwowi armatorzy promowi, to jeszcze w ogóle można rozpatrywać w kategoriach konkurencji? Wg mnie to już całkiem inna lina, przy czym tacy armatorzy jak Stena, Finnlines, DFDS i teraz TT-Line to I liga, a my niestety z II ligi spadliśmy do III. Owszem, mamy zawodników, którzy kiedyś grali w I lidze, ale było to jakieś 20 lat temu.
Osobiście nie wierzę w przyszłość naszych państwowych armatorów promowych, a temacie promów za moment przejdą oni z gry na boisku najpierw do grona rezerwowych zawodników, by w końcu po zakończonej karierze siedzieć w charakterze kibiców na trybunach.
Dziś mamy nie tylko pordzewiałą stępkę i ani jednego nowego promu – otóż mamy także aferę międzynarodową z okłamanym i oszukanym przez Gróbarczyka i jego ludzi szwedzkim portem oraz gminą Ystad.
Moim zdaniem, lepiej nie kłamać i dystrybuować tępą propagandę „dla ciemnego ludu”, a działać tak jak mądra konkurencja. Zawsze warto uczyć się, a nawet ściągać (tzw. benchmarking) od lepszych od siebie.
W temacie polskiej państwowej żeglugi promowej jesteśmy na kolanach, a nasz potencjał promowy w porównaniu do czołowych armatorów bałtyckich jest w ruinie.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Szanowny panie proszę szukać mentorów na wybrzeżu tu wszak południe i nie domagamy się dostępu do morza