
W mediach społecznościowych dużą popularnością cieszy się hasztag #PiStoRosja. Sam go czasami używałem. W dalszym ciągu uważam, że jest to grupa socjalistów, stęsknionych za komunizmem działaczy politycznych. Nie leży im wcale na sercu dobrostan ojczyzny i obywateli. Jej suwerenność i niepodległość. Wprost przeciwnie, to grupa przepełnionych do szpiku kości nienawiścią cwaniaków, dla których liczy się tylko władza i pieniądz, nieważne z jakiego źródła pochodzi. Którzy nie cofną się przed niczym, i nawet tańcząc na trumnach, budują swój kapitał polityczny.
Wystarczająco dużo jest informacji potwierdzających ich związki z reżimowym wschodem. Argumenty na potwierdzenie tej tezy leżą pod nogami. Wystarczy się tylko schylić się i podnieść. Zwłaszcza w aspekcie wydarzeń z zaledwie kilku ostatnich dni.
Wszystko zaczęło się wstydliwym dla Polski głosowaniem w Parlamencie Europejskim dotyczącym wzmocnienia tzw. Tarczy Wschód. Czyli w skrócie mówiąc, cała Europa robi zrzutkę na wzmocnienie naszej wschodniej granicy. Po raz pierwszy w historii UE Europa zaczyna mówić jednym głosem w sprawach obronnych i gospodarczych. To naprawdę nie jest tak trudno zrozumieć, że Europa jako jedność, tworzy drugą po Chinach potęgę na świecie. Europa rozproszona nie stanowi zagrożenia i w pojedynkę każdy kraj może zostać przekazany pod konkretne strefy wpływu. Komu więc zależy, aby zburzyć wspólnotę?
Odpowiedź jest banalnie prosta. Tak samo jak odpowiedź na pytanie, czy chcemy Polski silnej i niezależnej, czy będącej pod wpływami wschodu? Ale to nie był jedyny strzał w kolano, jaki zafundowała neoprawica. O czym milczy skutecznie? Zagłosowali przeciw wypłacie Polsce z UE 8,5 miliarda złotych jako rekompensaty za sprzęt wojskowy przekazany Ukrainie. Bo gdyby byli „ZA” skończyłaby się nakręcana spirala antyukraińskiego przekazu. Ale zagłosowali także przeciw swojemu przyjacielowi z USA, prezydentowi Trumpowi. To przecież on wielokrotnie domagał się, aby Europa wzięła pełną odpowiedzialność za swoje bezpieczeństwo. I wreszcie, czy mamy uwierzyć, że wszyscy, dosłownie wszyscy, mylą się w Europie, a nieomylną jest reprezentacja PiS, która nawet nie zna języków obcych?
Czy nie jest to pogarda dla społeczeństwa i traktowanie go jak pospolitych idiotów? Kłamliwa propaganda neoprawicy, robiąc spustoszenie w głowach społeczeństwa ustami nienawistnika, tak tłumaczy kompromitację naszego kraju: „Niepodległość to własna waluta, własny budżet, własne wojsko. Oddanie możliwości decydowania o naszym bezpieczeństwie to utrata suwerenności”. Podłe i paskudnie cyniczne słowa. Przyjrzyjmy się więc armii i obalmy te kłamstwa. Nie sztuką jest zebrać 300 tysięcy „mięsa armatniego” bez wyposażenia i specjalistycznego szkolenia. Sztuką jest zapewnić uzbrojenie i w razie konfliktu ciągłe jego dostawy. Dokładnie widać, o co wciąż prosi Ukraina. Prawda? Te 300 tysięcy „mięsa” trzeba wyszkolić. Na to potrzeba czasu, ale także i ponownie kompletnego sprzętu. Polski przemysł zbrojeniowy przez 8 lat rządów neoprawicy raczej się zwijał, gdyż przez ten czas nie potrafiono nawet uruchomić fabryki prochu. Tą grupą trzeba także zarządzać. Potrzeba więc zarówno kadry oficerskiej, jak i wojskowych średniego szczebla.
PiS natomiast robił czystki w armii, usuwając najlepiej wykształconych i doświadczonych oficerów, którzy odważyli się przeciwstawić partii. A wojsko to nie partia. Kompromitowali generałów. Dla służby mundurowej nie do pomyślenia jest, aby generał trzymał parasol dla jakiegoś chłystka, tylko dlatego, że jest pupilkiem ministra. W czasie konfliktu armia bez służb wywiadowczych jest kompletnie ślepa i bez możliwości działania. A co zrobił Macierewicz w 2006 roku? Zaczął demontaż polskiej armii, właśnie od najważniejszych służb, zastępując doświadczonych wojskowych pseudoamatorami cywilnymi.
Silna armia to przede wszystkim jakość i współpraca przemysłu zbrojeniowego. Samotna wyspa jest skazana tylko i wyłącznie na porażkę. Nam naprawdę niepotrzebne jest uzależnianie się tylko od jednego dostawcy. W Europie mamy wystarczająco dużo źródeł, chętnych na współpracę. Dodatkową i bardzo ważną korzyścią jest ich bliskość. Nie gdzieś za wielką wodą, gdzie do transportu potrzebna jest pokaźna flota statków, których nawet nie mamy. Nie potrzebujemy Boeinga. Airbus i dodatkowo brazylijski Embraer w zupełności nam wystarczy. Ponadto mamy Leonardo, Rafale, Eurofighter, SAAB, Konsberg i wiele innych na wyciągnięcie ręki.
Mamy nawet wciąż lepsze stocznie od amerykańskich. Pokażmy zatem, jak wygląda współpraca i że takowa w ogóle jest możliwa. Pierwszy lepszy niech będzie Leonardo. To 18 mld € przychodu, portfel zamówień przekraczający 44 mld, inwestycje zaś w badania i rozwój na poziomie 2,5 mld €, obecny w 129 krajach świata.
Eurofighter to koalicja kilku europejskich krajów. Nawet tak bardzo pożądany F-35 obnaża słowa prezesa neoprawicy. To konstrukcja amerykańska we współpracy jeszcze z siedmioma państwami. Tak, wiem, to bardzo niewygodny fakt dla PiS. Skrzydła i poszczególne systemy awioniki produkowane są właśnie przez Leonardo. Dosłownie kilka dni temu podpisał umowę z tureckim Baykar na integrację w dronach systemów sterowania, komunikacji i radarów. Dzięki temu jako jedność unijna będziemy mieli dostęp do topowych modeli dronów. Od nas zależy, czy wolimy drony, czy PiS? W zakresie współpracy bardzo wymownym jest postawa armii USA. Ta wielka armia prosi Ukrainę o współpracę w zakresie technologii projektowania dronów właśnie. Argument, który rozkłada prezesa i jego akolitów na łopatki.
Politycy pseudoprawicy zapewniają nas, że powinniśmy być wdzięczny miliarderowi od Tesli za Starlink udostępniony Ukrainie i przekonują, że nie ma nic w zastępstwie. Jest. Mówi się o Eutelsat, ale nie mówi się o jednym. To Inmarsat. To technologia komunikacji satelitarnej rozwijana od 35 lat, która została pierwotnie stworzona na potrzeby komunikacji na morzu. Zaletą jej jest system złożony z systemu satelitów umieszczonych na orbicie geostacjonarnej. A przede wszystkim i najważniejszym jest to organizacja stworzona pierwotnie przez IMO, morską agendę ONZ. Możemy więc być pewni, że nikt nam go nie wyłączy. Jest to cały system profesjonalny, a Starlink to raczej rozrywka. Niech świadczy o tym fakt, że cała flota na świecie i korespondencja firmowa obsługiwana jest właśnie przez Inmarsat. Starlink używamy tylko dla rozrywkowego korzystania internetu w morzu. Z Inmarsatem mam kontakt odkąd pływam, czyli już 26 lat. Obecnie w dyskusji publicznej nie mówi się praktycznie o tym. Pewnie dlatego, że tylko profesjonaliści mają wiedzę na ten temat. Może dlatego, że wiele rządów używa tego systemu komunikacji, gdy wymagane są najwyższe standardy bezpieczeństwa, a nie pisowskie skrzynki Dworczyka. A może dlatego, że Departament Obrony USA także używa tego systemu. Niech więc każdy odpowie sobie na jedno zasadnicze pytanie. Dlaczego przyjaciel PiS, prezydent Trump chciałby likwidacji ONZ?
PiS się chwali, że zakupił system obrony przeciwlotniczej Patriot. Okręty podwodne. Nie wiem jak to nazwać. Czy jest to kłamstwo, czy zwykła amnezja? Niech każdy znajdzie dla siebie odpowiednie określenie. Program modernizacji uzbrojenia powstał w 2012 roku, a rok później ustawą zapewniono finansowanie. W sprawie okrętów podwodnych PiS zapomniał kontynuacji dzieła poprzedników. Zamiast tego mamił nas jakimiś używkami lub leasingiem z drugiej ręki. Dopiero w lutym tego roku powrócono do rozmów, bo został nam jeden ruski z 1986 roku.
Każdego dnia szczęśliwy jestem, że dane jest nam, aby walczyć głosem oddanym w wyborach. Wystarczy minimum zainteresowania, aby wyobrazić sobie naszą pozycję w przypadku konfliktu. Niezbyt przyjemna perspektywa latania z karabinem i pustym magazynkiem. Denerwuje mnie i męczy zarazem świadomość, jak wielu z nas nie chce sięgnąć po fakty, aby zrozumieć to, co jest najważniejsze dla nas. Że inni może i popełniają błędy, bo są po prostu ludźmi. Ale ważniejsze jest, w czyim interesie prowadzi swoją politykę PiS? Ja znam swoją odpowiedź.
Dlatego męczą i śmieszą zarazem te wypowiedzi nie tylko tuzów neoprawicy, ale także naszej lokalnej politykierni. Te zdjęcia jaworznickich klubowiczów „Gazety Polskiej” z bogoojczyźnianymi frazesami na ustach. A gdy przychodzi czas na dyskusję i argumenty, chowają się jak mysz pod miotłą, blokując niewygodnych w mediach na wszelkie sposoby. Nie dziwię się. W normalnej rzeczywistości poziom argumentacji nie pozwoliłby na ich istnienie. Bo jak zastąpić te wszystkie promocyjne fotki ze smartfona, choćby merytorycznym blogiem, mającym, choć minimum edukacyjnych treści?
Artur Nowacki
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Towarzysz Nowacki w natarciu i w zapale rewolucyjnym oderwał się od rzeczywistości i gdzieś daleko orbituje .Biedny zagubiony lewak któremu nienawiść do Polski pomieszała rozum.